Piotr Błoński
Tekst z 12/04/2007 Ostatnia aktualizacja 12/04/2007 16:29 TU
Mija właśnie 50 lat od wystawy Raymonda Hainsa i Jacques’a Villeglé w paryskiej galerii Colette Allendy, na których pokazali oni obrazy skomponowane ze zdartych afiszów reklamowych (choć zdzierali afisze już od 1949 roku), oraz wystawy „Monochromów” Yves Kleina w tejże galerii oraz u Iris Clert. Obecną wystawę w Grand Palais można więc nazwać jubileuszową. Skupia ona ponad 180 dzieł – prócz wymienionych występują na niej główni protagoniści Nowego Realizmu – Arman, César, Christo, Gérard Deschamps, Jean Tinguely, Niki de Saint Phalle, Daniel Spoerri, Martial Raysse, François Dufrêne, Mimo Rotella.
Największą zaletą wystawy jest pokazanie tego co ich łączy – poza przynależnością do ruchu, który formalnie powstał w 1960r. Czy za pomocą wałka, jak Klein, czy maszyn do rysowania – „Meta-matics” – jak Tinguely, czy też przez zgniatanie złomu jak César, ściąganie z murów poszarpanych afiszów jak Villeglé, Hains, Dufrêne, Rotella, czy wręcz użycie przedmiotów ze śmietników jak Arman – wszyscy „manifestują zerwanie z indywidualnym gestem artysty–wybrańca”, podkreśla komisarz wystawy, Cécile Debray; równocześnie posługiwanie się gotową materią „wziętą z życia” stanowi zakwestionowanie abstrakcji, nawet jeśli pierwsze dzieła – z przełomu lat 50 i 60 – są właściwie nadal abstrakcyjne.
Diametralnie zmienia się jednak podejście do dzieła. Paradoksalnie te pierwsze dzieła mają dziś mniejszą siłę wyrazu niż późniejsze – kiedy drogi tych wszystkich artystów się rozeszły. Pewnie jednak dlatego, że przeżyliśmy w ciągu tego półwiecza istny zalew produkcji czerpiącej z podobnych przesłanek: wszystkie te kolaże, dekolaże, etalaże, akumulacje i antropometrie (czyli odciski na płótnie pokrytych farbą ciał modelek Kleina), zostały rozmnożone w dziesiątki tysięcy na całej planecie. Przypomnienie skąd się one wzięły to osobna zaleta tej wystawy. Ale pokazuje ona też związki Nowego Realizmu z dadaizmem, jego flirt z happeningiem, konfrontację z artystami nowojorskimi – wszak wystawę The New Realists w tamtejszej galerii Sidney Janis w 1962 roku uważa się za narodziny pop-artu. Inne aspekty wystawy – to destrukcja jako motyw wielu dzieł, jak roztrzaskane fortepiany Armana czy podziurawione kulami blachy Deschampsa; „Mentalne Pompei” – asamblaże Césara, Spoerriego, Hainsa, przepalone meble Armana, Negatywna antropometria Kleina, które brutalnie przywodzą świeżą wówczas, choć przytłumioną pamięć wojennej apokalipsy.
I przeciwnie – obecne są też nawiązujące do dadaizmu motywy ludyczne, obrazy-rebusy Spoerriego, panopliony Deschampsa, multyplikacje Armana, Dylaby, czyli „dynamiczny labirynt” stworzony czasowo w Stedelijk Museum przez siedmiu adeptów ruchu – a częściowo odtworzony na potrzeby wystawy przez Martiala Raysse’a. Wreszcie, na koniec – użycie nowych materiałów takich jak tworzywa sztuczne, żywice, poliuretan, światło neonowe. Ale to już pod wpływem pop-artu.
Nie sposób zaprzeczyć, że Nowi Realiści nieźle przyczynili się do przetworzenia relacji sztuki do rzeczywistości i do jej reprezentacji: o to im właśnie chodziło.