Stefan Rieger
Tekst z 22/01/2009 Ostatnia aktualizacja 22/01/2009 17:45 TU
Barack Obama, choć priorytetem jest dlań ożywienie gospodarki i uzdrowienie finansów, wziął się już, od pierwszego dnia, za dossier bliskowschodnie – donosi w głównym tytule popołudniowy Le Monde, przepowiadając rychłą nominację na specjalnego emisariusza Roberta Mitchella, jednego z architektów pokoju w Irlandii Północnej.
Zajrzymy jednak raczej na trzecią stronę dziennika, która przynosi garść ponurych rewelacji na temat zbrodniczych praktyk prezydenta Czeczenii, Ramzana Kadyrowa. W ciągu niespełna tygodnia zgładzonych zostało troje jego przeciwników. W Moskwie zabity został adwokat i dziennikarka, a 13 stycznia zastrzelony został w Wiedniu na ulicy 27-letni Umar Israiłow, były czeczeński partyzant.
Ta ostatnia zbrodnia rzuca szczególne światło na reżym „namiestnika” Kadyrowa. Na parę miesięcy przed morderstwem, Israiłowa odwiedził bowiem specjalny wysłannik Kadyrowa, Artur Kurmakajew, który próbował ściągnąć go na powrót do Czeczenii i zwłaszcza nakłonić do wycofania skargi, jaką były rebeliant wniósł do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a w której opisuje detalicznie, jak był torturowany prądem przez samego Ramzana Kadyrowa. Mimo pogróżek Umar Israiłow jednak się nie ugiął i wkrótce potem Kurmakajew dostał niedwuznaczny SMS od samego Kadyrowa: „Israiłow już nam niepotrzebny”.
Timur i jego drużyna
O tym wszystkim byśmy jednak się nie dowiedzieli, gdyby Kurmakajew się nie przestraszył i nie poszedł się wyspowiadać austriackiej policji, prosząc o zapewnienie mu ochrony. W swych zeznaniach, do których dotarł Le Monde, emisariusz z Groznego opowiada wiele ciekawych rzeczy. Mówi, że od pół roku pracuje w „nowym departamencie”, którym kieruje „prawa ręka” Kadyrowa, niejaki „Timur zwany Panem”, a którego zadaniem jest ściąganie do kraju Czeczenów, żyjących na wygnaniu. Powiada, że widział listę pięciu tysięcy nazwisk, które panu prezydentowi nie podchodzą, w tym podlistę trzystu osób szczególnie nielubianych i przeznaczonych do odstrzału. Dodaje, że dla tej „czarnej listy” stworzony ma być drugi, specjalny departament, o czym nawet w Moskwie jakoby nie wiedzą. Około pięćdziesięciu z owych trzystu Czeczenów znajdować ma się w Austrii i grozi im wielkie niebezpieczeństwo – mówił Kurmakajew autriackiej policji, po czym w niewiadomych okolicznościach zniknął z Austrii, zdążywszy jeszcze zeznać, iż władza w Groznym nakazała mu zmusić Israiłowa „wszelkimi środkami” do wycofania skargi z Trybunału w Strasburgu.
Bohater z korbką
Bo też świadectwo Umara Israiłowa, zabitego w Wiedniu, wielce jest kompromitujące dla watażki, który od czterech lat trzyma za pysk Czeczenię i który w 2004 dostał od Putina order „Rosyjskiego Bohatera”, najwyższe państwowe odznaczenie. Pojmany w kwietniu 2003 przez ludzi Kadyrowa, młody rebeliant więziony był i torturowany przez trzy miesiące w prywatnej „bazie sportowej” czeczeńskiego prezydenta, który nie tylko asystował w tych seansach, ale osobiście bił i torturował więźnia, m.in. własnoręcznie kręcąc korbką generatora prądu i zaśmiewając się przy tym do rozpuku.
Co więcej, Israiłow wielu rzeczy się napatrzył. W dokumentach przekazanych Trybunałowi Praw Człowieka zeznaje, iż wielokrotnie widział, jak dowódcy SB (ówczesnej gwardii Kadyrowa), sam Ramzan Kadyrow, tudzież jego konfidenci, jak brat Zelimchan, upokarzali i torturowali czeczeńskich partyzantów, a część z nich zabijali. „Słyszałem, jak Kadyrow wydawał nakazy egzekucji” – pisał Umar Israiłow.
Kiedy z pomocą zachodnich stowarzyszeń młody Czeczen złożył skargę w Strasburgu, władze w Moskwie odpowiedziały wydaniem w roku 2007 międzynarodowego nakazu aresztowania, z żądaniem ekstradycji Israiłowa, jako „członka organizacji terrorystycznej”. 13 stycznia, gdy wychodził z wiedeńskiego sklepiku, otworzyła doń ogień grupa napastników.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU