Stefan Rieger
Tekst z 24/01/2007 Ostatnia aktualizacja 24/01/2007 14:32 TU
Nie cierpię akademii ku czci i powszechnej rocznicomanii, dziennikarsko-politycznej patologii, polegającej na kreowaniu przy pomocy kalendarza domniemanych „wydarzeń”, ku pamięci, pokrzepieniu serc i przyprawieniu sobie humanistycznej gęby. Lecz czasem i dobrze, że gwoli interesownej hecy – wydobywa się z czeluści zapomnienia wielkie postaci przeszłości, choćby i niechcący. Nie sądzę zresztą, by Dietrich Buxtehude stał się po trzystu latach – gdyż tyle to czasu upłynęło od jego śmierci – bohaterem takiej interesownej hecy (jak przytrafić się to mogło, tyleż ze szkodą co z pożytkiem, takiemu Mozartowi). Byłoby przynajmniej dobrze, gdyby ten okrągły jubileusz pozwolił nieco lepiej poznać twórczość największego z kompozytorów niemieckich sprzed Bacha, w którym ten ostatni widział zresztą swego mistrza i na piechotę udał się jako młodziak do Lubeki, gdzie zresztą wsiąknął na parę miesięcy, spędzając zapewne czas na podpatrywaniu sztuczek największego z organistów swojej ery. Buxtehude był mistrzem organów i kontrapunktu, ale być może – dzięki przypadającej w maju rocznicy jego śmierci – poznamy też inne aspekty jego geniuszu. Na razie, Holenderskie Towarzystwo Bachowskie pod kierunkiem Josa Van Veldhovena przymierzyło się z powodzeniem do odświeżenia, w nagraniu dla Channel Classics, najbardziej znanego z jego oratoryjnych „przebojów”, jakim jest Membra Jesu nostri, rodzaj pasyjnej suity złożonej z siedmiu mini-kantat, z których każda zadedykowana jest poniekąd innej części ciała ukrzyżowanego Chrystusa. Odświeżenie polega głównie na ujęciu minimalistycznym, czyli zastąpieniu chóru solistami. Momentami daje to efekt na wyraz poruszający, jak choćby w tej sekwencji, zamykającej mini-kantatę poświęconą rękom Jezusa, czyli Ad manes...
24/01/2007
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU