Piotr Błoński
Tekst z 29/03/2007 Ostatnia aktualizacja 29/03/2007 16:40 TU
Eros z Centocello zw. Geniusz watykański, Amor Praksytelesa lub Amor grecki, poł.II w. p.n.e.
Rzym, Muzea Watykańskie
© Musei Vaticani. Foto Archivio Fotografico Musei Vaticani /Foto A. Bracchetti
Praksyteles urodził się w Atenach około roku 400 p.n.e. – był synem rzeźbiarza Kefisodotosa, realizującego zamówienia dla Akropolu – a zmarł między rokiem 330 a 325 w tym samym mieście – inskrypcje zaświadczają bowiem że podatki płacił wtedy już Kefisodotos II, jeden z jego synów, także rzeźbiarzy. Twórczość Praksytelesa zwykło się sytuować u źródeł rzeźby hellenistycznej – on bowiem zerwał ze statycznością i frontalnym przedstawieniem postaci, wiążąc je w sugerującej ruch sztucznej równowadze z akcesoriami – pniem drzewa czy fontanną. Według zapisów starożytnych, parał się zarówno rzeźbą w brązie jak i w marmurze, z wyraźną predylekcją dla tego ostatniego.
Zawiódłby się jednak ten, który na wystawie w Luwrze chciałby „raz na zawsze” rozpoznać cechy stylu Praksytelesa. Wystawa podsumowuje bowiem zarówno wiedzę, jak pytania i wątpliwości dotyczące jego twórczości. Po pierwsze, twórczość Praksytelesa znamy z przekazów piśmiennych oraz z kopii i adaptacji wykonanych w czasach rzymskich. Jedyną oryginalną rzeźbą którą można mu przypisać bezpośrednio z bardzo dużym prawdopodobieństwem jest bardzo zniszczona kolosalna głowa Artemidy Brauronia: szkopuł w tym, że stylistycznie nie bardzo odpowiada ona wypracowanym przez wieki definicjom stylu autora.
Mamy także na wystawie płaskorzeźbę z Mantynei, część bazy pomnika dłuta Praksytelesa, widzianego w II wieku n.e. przez Pauzaniasza. Ale i tu kłopot: nie jest to dzieło najwyższej jakości. W najlepszym razie jest to dzieło warsztatowe. Obok niej, jedynie wzruszenie budzą dwie kamienne bazy pomników, na których wyryty jest podpis Praksytelesa.
Posąg Afrodyty zw. Wenus z Arles, koniec I wieku p.n.e., Paris, Luwr, MR 365 (Ma 439)
© RMN / H. Lewandowski
Uzbrojeni w te zastrzeżenia, możemy zanurzyć się w świat boskich form oglądając kolejne wcielenia nieistniejących już praksytelesowskich wzorów: na wystawie są najwybitniejsze ze znanych antycznych replik (w posągach i posążkach z kamienia i brązu i terrakoty, płaskorzeźbach, medalach...).
Dla przykładu, takich replik Afrodyty Knidyjskiej istnieje ponad dwieście: na wystawie mamy obie kopie z Watykanu – tzw. Wenus Colonna i Wenus Belwederską, które reprezentują odrębne ciągi interpretacji kopistów, oraz kilka replik samej głowy – z Tuluzy i z Luwru.
Kariera Afrodyty z Knidos tłumaczy się w wielkiej mierze tym, że jest to pierwsze w sztuce greckiej przedstawienie aktu kobiecego w tej skali – i pierwsze przedstawienie nagiej bogini; wiąże się z nim ponadto przekazywana od czasów Pliniusza anegdota o modelce – ateńskiej hetairze Fryne.
Drugim takim zespołem jest motyw Hermesa Sauroktonos (jaszczurkobójcy); jest to akt młodzieńca o niezwykłym wdzięku i gracji, opierającego się o pień drzewa, po którym wspina się jaszczurka, ale które zapewnia też całej kompozycji równowagę. Postawa Hermesa jest celowo niezrównoważona, jego ciało ciąży ku drzewu, a równocześnie rozpoczyna półobrót zapowiadający ruch prawej ręki.
Także o pień, ale łokciem, opiera się Odpoczywający Satyr w niedbałej, zniewieściałej i po trosze wyzywającej pozie.Także i on był kopiowany w niezliczonej liczbie egzemplarzy.
Dalej wystawa ukazuje rozmaite style naśladownictwa rzeźb Praksytelesa, następnie jego reinterpretacje – najczęściej w formie fantazyjnych rekonstrukcji i uzupełnień – oraz mit Praksytelesa aż po wiek XIX.
Bardzo cennym rozdziałem wystawy jest sekcja zatytułowana „Zrozumieć Praksytelesa”, ukazująca, na podstawie kolejnych replik, powolne dochodzenie do definicji stylu rzeźbiarza. Jeśli czegoś można z tej wystawy nauczyć się na pewno, to rozumienia jak kopia nie dostaje do oryginału. Bo choć oryginału tutaj (prawie) nie ma, to skonfrontowane ze sobą interpretacje czy dopełnienia wzajemnie oskarżają się, to o niezrozumienie oryginalnej formy, to o nieudolność, to o uleganie chwilowej modzie – i to nawet wtedy, kiedy same w sobie są wybitnymi rzeźbami!
Ostatnim akcentem wystawy jest wyłowiony w l. 1997-98 u wybrzeży Sycylii brązowy Satyr tańczący zwany też Satyrem z Mazzara. Być może jest to znana z przekazów rzeźba Praksytelesa – być może rzeźba z tego samego kręgu artystycznego. Uczeni biorą się za brody.
I nie tylko uczeni: dodajmy jeszcze że ostatecznie władze greckie odmówiły przysłania na wystawę brązowego Efeba z Maratonu. Choć nie jest on bezpośrednio przypisywany Praksytelesowi, lecz co najwyżej jego synom, miał on stanowić jedną z głównych atrakcji wystawy; pomija go ona wyniosłym milczeniem. Trzeba było nawet zastąpić wydrukowany już afisz wystawy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU