Marek Brzeziński
Tekst z 24/05/2007 Ostatnia aktualizacja 24/05/2007 16:40 TU
Do zamku w Vincennes wchodzi się od strony miasta drewnianą kładką przerzuconą nad przepastną fosą, w której dzisiaj kilku pracowitych ogrodników walczy z wysoką trawą.
Od drugiej strony, do tej ogromnej twierdzy, można się dostać z Lasku Vincennes. Z jednej strony murów ciągną się rzędy starych kamienic, z drugiej – koszary Gwardii Republikańskiej. Jak ma się szczęście to można podziwiać przejazd gwardzistów na koniach. Czerwone frędzle podrygują na stalowych hełmach, gdy Gwardia zmierza do Paryża na powitanie zagranicznego gościa odwiedzającego prezydenta Republiki.Zamek w Vincennes robi wrażenie swoimi rozmiarami. Podobnie jest z basztą obronną strzelającą w niebo okrągłymi wieżyczkami na szczycie.
Donżon ma sześć kondygnacji. Ostatnią, szóstą, obiega ganek strzelniczy. Niestety donżon można zwiedzać albo z przewodnikiem, w grupie, co trwa godzinę i ma tę wadę, że w tłumie zwiedzających gdzieś pryska nastrój wywołany przez zimne mury średniowiecznego zamczyska, albo można też wynająć „audio-przewodnik”, ale wtedy wędrówka trwa aż dwie i pół godziny.
Najlepiej przekonać panie w kasie, żeby pozwoliły na samotny spacer po surowych wnętrzach baszty, w której Karol V spędzał większość swego życia, nawet gdy trwały tutaj roboty budowlane.
Z zaskoczeniem stajemy w maleńkim, ciemnym pomieszczeniu, w którym król spędzał wiele czasu na modlitwie. A był człowiekiem bardzo religijnym. Krótki pacierz po pobudce o szóstej rano. Potem lektura brewiarza i godzinki. O ósmej suma z udziałem całego dworu. Po niej spowiedź i Msza święta odprawiana w prywatnej kaplicy przypominającej swoją wielkością celę pustelnika. Modlił się Karol V kilka razy dziennie, ale miał też czas na spotkania z petentami, na krótkie wizyty w pokoju żony i dzieci, a przede wszystkim na lekturę. Był bowiem człowiekiem światłym i oczytanym. Jego biblioteka, tylko nieco większa od prywatnej kaplicy, także jest świadectwem jego wiary.
W czterech rogach znajdujemy symbole czterech Ewangelistówi, a na sklepieniu płaskorzeźbę przedstawiającą Świętą Trójcę. W przeciwieństwie do kaplicy, tutaj jest wiele światła.
Z okien biblioteki, król mógł spoglądać na odległy o szmat drogi Paryż, który dzisiaj, w dobie metra i szybkich kolejek jest o rzut kamienia.
Niewielkie rozmiary królewskiej czytelni tłumaczono tym, że można było to pomieszczenie łatwo ogrzać, a Karol V cierpiał na podagrę i chorobę nerek.
To, że zimnica w baszcie była przejmująca, zrozumiemy natychmiast wchodząc do lodowatych, mrocznych wnętrz, w których chłód bije od ścian. Myślimy jedynie o ogniu rozpalanym w ogromnych kominkach znajdujących się w głównych komnatach. Naprzeciwko donżonu znajduje się wybudowana także w czasach Karola V – Sainte Chapelle. Imponuje strzelistością późnego gotyku i wielką starannością z jaką wykonano roślinne elementy pod oknami. Witraże przedstawiają sceny z Apokalipsy. Niestety, kaplica, w której odbywały się główne nabożeństwa jest dzisiaj zamknięta. Wichura, która w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1999 roku przeszła nad Francją, i tam poczyniła wiele szkód.
Remont kaplicy ma potrwać do czerwca przyszłego roku. Idąc przez plac zamkowy otoczony długimi na kilometr murami, natrafiamy (od strony Lasku Vincennes i Parku Botanicznego) na dwie wielkie bryły budynków – to część fortecy przekształcona w pałac w okresie panowania Ludwika XIII. Mijamy z jednej strony Pawilon Króla – a z drugiej – znajdujący się naprzeciwko Pawilon Królowej, w którym także mieszkał zajmujący się rozbudową rezydencji kardynał Mazarin, a budowa realizowana była według planów Le Vau.
Był to już schyłek zamku w Vincennes, jako królewskiej siedziby. Od XV wieku do Rewolucji, donżon zamieniono na więzienie, a Ludwik XIV ze swoim dworem wyprowadził się na zachód od Paryża, do Wersalu. Wśród licznych znakomitości, które osadzono w więzieniu, w dawnej, królewskiej baszcie, siedział Henryk Nawarski, późniejszy Henryk IV, mąż pełnej temperamentu Małgorzaty de Valois, autorki „Heptameronu” wzorowanego na dziele Boccacia.
O samym Henryku IV wiadomo, że to z jego ust wyszło powiedzenie, iż „Paryż wart jest mszy”, mniej natomiast pamięta się, że chciał aby każdy wieśniak w jego królestwie mógł do garnka włożyć kurę.
W Vincennes więziono także autora „Kubusia Fatalisty”, Denisa Diderota, a także wielkiego skandalistę – markiza de Sade. Nie do końca wydaje się być prawdopodobną anegdota, że miał tego pecha, iż na tydzień przed wybuchem Rewolucji Francuskiej darł się w niebogłosy i robił tak karczemne awantury w Bastylii, że go stamtąd przeniesiono, właśnie do baszty w Vincennes. Jest ona mało prawdopodobna, bo na wolność markiz de Sade wyszedł na kilka lat przed zburzeniem Bastylii. Sam zamek stał się potem siedzibą szkoły wojskowej, poprzedniczki paryskiej Ecole Militaire. W okresie II Cesarstwa urządzono tu park publiczny i tak trochę zostało do dzisiaj, bo na trawniku, między murami zamku uganiają się za piłką dziewczęta i chłopcy z pobliskiej szkoły.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU