Piotr Błoński
Tekst z 12/07/2007 Ostatnia aktualizacja 12/07/2007 15:46 TU
Rodczenko, urodzony w 1891 roku, wcześnie, bo około 1914 roku związał się z awangardą, w rozmaitych jej przedsięwzięciach brał udział aktywny, a po rewolucji październikowej z entuzjazmem zabrał się do rewolucji w sztuce. „Precz ze sztuką, niech żyje technika! Nowe czasy wymagają nowych środków wyrazu!” – w 1921 roku uznał malarstwo za przebrzmiałe, w swych dziełach starał się sprowadzać kompozycję do form geometrycznych, linii prostej, koła, elipsy (jako form rewolucji przemysłowej), czerpiąc inspirację z konstruktywizmu.
Aleksander Rodczenko, Fotomontaż w prezencie dla Lili Jurewny Brik, 1924, zbiory prywatne
© Moskiewski Dom Fotografii
Od 1923 roku posługuje się zaś fotomontażem przejętym od dadaistów. To małżeństwo fotografii i słowa drukowanego – w praktyce hasła czy sloganu – nie tylko przyniosło dziesiątki plakatów, okładek pism i książek sławiących rewolucję i komunizm, ale zrodziło swoisty, faktycznie nowy język plastyczny, którego elementy przez następne dziesięciolecia charakteryzowały propagandę sowiecką, nawet jeśli od końca lat dwudziestych w oficjalnej twórczości powróciła ona do środków bardziej tradycyjnych i prymitywnych.
Aleksander Rodczenko, Narożnik domu na Miasnickiej, 1925, zbiory prywatne
© Moskiewski Dom Fotografii
Temu wszystkiemu poświęcony jest sam tylko początek wystawy. Jej główna część, to realizowane od 1925 roku fotografie, w których Rodczenko eksperymentuje nowe sposoby kadrowania, ostre zbliżenia, ptasie, żabie i skośne perspektywy: fotografuje budynki podkreślając ich geometryczne struktury, ostre kąty, kontrasty światłocienia. W podobny sposób fotografuje też postacie i twarze ludzkie – przemieniając swe modele w olbrzymów i herosów.
Aleksander Rodczenko, Wyjście awaryjne, Dom na Miasnickiej, 1925, zbiory prywatne
© Moskiewski Dom Fotografii
Rodczenkę przedstawia się czasem niemal jako ofiarę reżymu, bo ten sposób przedstawiania, krytykowany jako formalizm, wcale nie spotkał się z aplauzem „czynników” i Rodczenko poszedł „w odstawkę”; nie całkiem jednak, bo do końca życia –w 1956 roku – publikował swe zdjęcia i reportaże w prasie oficjalnej. Między innymi – w 1933 roku – reportaż z budowy Kanału Białomorskiego utrzymany w tonie entuzjastyczno-heroicznym. Przy tej budowie pracowali w strasznych warunkach więźniowie polityczni, z których dziesiątki tysięcy zginęły. Rodczenko, który wykonał tam 3000 zdjęć, nie mógł tego nie widzieć. Przy zdjęciach nie ma żadnego tekstu wyjaśniającego – jedynie przy wejściu, na ścianie, wspomina się o tych więźniach dodając, że „przedstawiano ich pracę jako przedsięwzięcie reedukacyjne”.
Toteż oglądając tę wystawę, ktoś kto delektuje się samymi pomysłami formalnymi, czy rozmachem i talentem Rodczenki, nie może nie pamiętać, że jego dzieło było nierozerwalnie związane z reżymem, nawet kiedy stracił wpływy i możliwości kształtowania „nowej sztuki”. W gruncie rzeczy tak samo patrzy się na realizacje filmowe Leni Riefenstahl – autorki doskonałych formalnie propagandowych filmów nazistowskich.
Podobne refleksje snuje w Le Monde (28.06) Claire Guillot: „Należy żałować że ekspozycji brak kontekstu historycznego. Podkreślono formalne innowacje kosztem istoty rzeczy. Genialny nowator nurzał się w komunistycznym ‘produktywizmie‘ i był zarazem artystą oficjalnym trudniącym się propagandą. Na wystawie fotografie pokazane są niemal bez komentarza; podobnież fotomontaże i okładki czasopism zasługiwałyby na historyczne wprowadzenie. Rodczenko, krytykowany, owszem, za ‘formalizm’, był niemniej jednym z najusłużniejszych sług reżymu”.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU