Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Sport

Tour de France w Pirenejach

Marek Brzeziński

Tekst z 23/07/2007 Ostatnia aktualizacja 23/07/2007 14:53 TU

Fot. RFI

Fot. RFI

Można było sobie postawić pytanie czy po wycofaniu się z czynnej kariery Lence'a Armstronga Tour de France będzie dalej pasjonującą imprezą rzucającą swój czar nawet na tych, którzy na co dzień nie odróżniają roweru od rikszy. Francuscy kibice odetchnęli z ulgą, że Teksańczyka nie ma, bo uważali, iż bezapelacyjne zwycięstwa Armstronga, który niepodzielnie panował na trasie i dyktował swoje warunki, przywróci atrakcyjność wyścigowi i pozwoli wygrać go któremuś z Francuzów, dla których mistrz z Teksasu był nie do dogonienia.

Tymczasem okazało się, że brak faworyta odebrał nieco emocji. Także przyczyniła się do tego niezbyt sympatyczna atmosfera związana z aferami dopingowymi. Przed rozpoczęciem tegorocznego Tour de France za faworyta uchodził Kazach, Aleksander Winokurow ze szwajcarskiej grupy Astana, ale na piątym etapie przewrócił się i dotkliwie poobijał. To wszystko sprawiło, że do etapu jazdy indywidualnej na czas dookoła Albi, czyli do trzynastego etapu, najwięcej emocji było w czasie prologu w Londynie, debiutującym w Tour de France.

Nawet alpejskie wspinaczki, włącznie z legendarnymi przełęczami, na Iseran – dwa tysiące siedemset siedemdziesiąt metrów, na Telegraf i na wyrastający z jego pleców, na dwa sześćset Galibier czy meta w Tignes, u stóp lodowców, na których jeździ się na nartach nawet latem, nie rozgrzała namiętności. Owszem były ucieczki, finiszowe pojedynki sprinterów, ale to jest normalna otoczka ścigania się na rowerze. Więcej mówiono o tym, że zjeżdżając z mety w Tignes, Niemiec Sinkewitz uderzył w kibica i z otwartym złamaniem nosa znalazł się w szpitalu, że następnego dnia okazało się, iż brał niedozwolone środki dopingujące. Dyskutowano o strasznym upadku Stuarta O’Grady’edo, australijskiego lidera duńskiej grupy Team CSC i o tym, że jadący w żółtej koszulce, Duńczyk Michael Rasmussen został wykluczony z reprezentacji swego kraju, więc bardziej pasjonowano się tym, czy zostanie zdyskwalifikowany przez szefów Tour de France. Nie został i słusznie, bo nie chodziło o branie niedozwolonych środków, lecz o niedopełnienie wymogów związanych z kodeksem kolarskim, który nakazuje informowanie władz tego sportu o miejscach treningu. Rasmussen listy wysyłał, ale w dwóch sytuacjach przyszły za późno.

Emocje związane z wyścigiem jako takim zaczęły się dopiero w czasie jazdy indywidualnej na czas dookoła miasta, w którym urodził się Toulose – Lautrec, pięćdziesiąt cztery kilometry po bardzo pofałdowanej trasie dookoła Albi.

 

Tour de France 2007Letour. Fr

Tour de France 2007
Letour. Fr

Kolarze zajmujący dalsze pozycje, którzy startowali jako pierwsi, mieli szczęście, bo jeszcze nie lało i można było szybko jechać, nie obawiając się upadku. Dlatego przez długi czas prowadził Anglik Bradley Wiggins. O tym jak ślisko i niebezpiecznie zrobiło się na trasie gdy zaczęło lać przekonał się Szwajcar Cancellara, kolarz znakomity, bo przecież mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas, który wyłożył się jak długi tracąc wiele cennego czasu.

I wtedy błysnął Winokurow. Wcześniej wlókł się w ogonie, bo bolące kolana i łokcie nie pozwalały mu na udowodnienie, że jest zdolny wygrać Tour de France 2007. Siłę pokazał dzień wcześniej, na krótkim etapie przez pagórki Langwedocji, kiedy to poderwał swoją ekipę Astana do ataku, rozrywając na kawałeczki peleton. Najbardziej stracił na tym Christophe Moreau, w którym francuscy kibice widzieli swojego zwycięzcę Wielkiej Pętli, na co czekają od ponad dwudziestu lat. Wtedy Francuz wygrał po raz ostatni. Wydawało się, że wielki „Wino” wraca do walki, tymczasem na pierwszym etapie w Pirenejach, straszliwie spuchł, kontuzje znów dały o sobie znać w czasie podjazdu na wysokość dwóch tysięcy metrów na jedną z legend Tour de France, na przełęcz Pailheres i stracił ponad pół godziny.

To tutaj lider Rasmussen udowodnił, że nie rzuca słów na wiatr mówiąc, że ma zamiar wygrać w tym roku. „Kurczak”, jak nazywają Duńczyka, ze względu na niewielką wagę, charakterystyczną dla „górali” czyli kolarzy specjalizujących się w jeździe w górach, fantastycznie rozegrał etap pod względem taktycznym i udowodnił, że jest świetnym specjalistą i ma spory zapas sił.

Pierwszy etap w Pirenejach wygrał Hiszpan Contador z Discovery Channel, dawnej ekipy Armstronga, ale na kole przyjechał mu właśnie Rasmussen. Zgodnie z przewidywaniami wiele zatem rozstrzygnie się w Pirenejach, na jutrzejszym etapie, który kończy się na kolejnej legendarnej przełęczy Pirenejów – na Aubisque. Rasmussen musi wyjechać z Pirenejów z takim zapasem, aby sobotni etap ze stolicy trunku, który wymyśliło dwóch Irlandczyków, emerytowanych żołnierzy na służbie króla Francji, Henessy z Martellem, z Cognac do stolicy komiksu – do Anbgoulème, jazda indywidualna na czas, nie będzie miała żadnego znaczenia dla końcowej klasyfikacji i pozwoli Duńczykowi na sukces, w niedzielę, na Polach Elziejskich, co byłoby jednak sporą niespodzianką.Na razie, w poniedziałek, piętnasty etap. Pireneje czyli schody. Wstążeczki asfaltu przyklejone do zielonych zboczy tych dzikich gór. Na pierwszym odcinku do przodu wyrwała się grupa dwudziestu pięciu kolarzy, w której jednak nie było żółtej koszulki lidera. Na osiemdziesiąt kilometrów przed metą mieli ponad osiem minut przewagi, ale dla wszystkich było oczywiste, ze na emocje trzeba jeszcze poczekać. Na pięćdziesiątym kilometrze prowadząca grupa eksplodowała. Jak można było oczekiwać Winokurow przyczaił się do ataku, aby pokazać, swoją rogatą, kazachską duszę. Nie miał szansy na odrobienie ponad pół godziny do Rasmussena, ale chciał pokazać, że potrafi walczyć ze słabościami i kontuzjami. To jeden z największych uroków sportu – gdy duch pokonuje słabość ciała.

Takie cechy wyniesione ze sportu, przydają się i w innych dziedzinach życia. Piętnasty etap wygrywa Winokurow. Rasmussen wciąż w żółtej koszulce.Następnego dnia wybucha pierwsza bomba. Winokurow przetacza krew. To nie tryumf ducha nad materią lecz niedozwolonych metod nad słabością ciała.

Rasmussen jeszcze w żółtej koszulce. Wygrywa na legendarnej przełęczy Aubisque. W kilka godzin później Rabobank usuwa swojego lidera. Rasmussen pakuje rower. Cofidsi wylatuje ze składu. Znów doping. Umarł Tour - niech żyje Tour!

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU