Marek Brzeziński
Tekst z 06/09/2007 Ostatnia aktualizacja 06/09/2007 11:14 TU
Wielu Paryżan zna Statuę Wolności ale okoliczności w jakich powstała często toną w mrokach niewiedzy. Toteż z kagankiem oświecenia, swego czasu, pośpieszyło Muzeum Arts et Metiers- Sztuk Wszelakich i Rzemiosła i zorganizowało wystawę, która ma wszystko wyjaśnić. Okazja ku temu była niezła - bo okrągła setna rocznica śmierci i sto siedemdziesiąta rocznica urodzin Augusta Bartholdiego autora projektu Statuy Wolności. Ślad po wystawie wyblakł jak ślady stóp na śniegu czy na piasku, dobrze się zatem stanie jak przypomnimy sprawę korzeni paryskiej Statuy Wolności jak też i osobę twórcy tego dzieła. August Bartholdi pochodził z Alzacji - z miasta Colmar, które ma swoją miniaturową – zaledwie dwunastometrową, Statuę i które ma swoją pełną czaru małą Wenecję. Colmar spisało się bardzo pięknie i nie zapomniało o Bartholdim. Miasteczko znane jest bardziej ze swojego słynnego festiwalu- w 2003 roku gościem honorowym był skazany we Francji przez dziesięciolecia, na muzyczną banicję Krzysztof Penderecki.
Colmar słynie ze swojej architektury i jarmarku przed Świętami Bożego Narodzenia.
O twórczości Bartholdiego przypomniało wystawiając w samym sercu starego miasta rzeźby jego autorstwa – w tym popiersie – także urodzonego w Colmar, Alberta Schweitzera, jednej z piękniejszych postaci naszych czasów. Muzeum pokazuje również inne pomysły Bartholdiego, jak umieszczenie monumentalnej latarni morskiej przy wejściu do Kanału Sueskiego. To owoc podróży młodego artysty do Egiptu i Jemenu. Nie udało się tego wykonać, ale po drugiej stronie Atlantyku, Bartholdi – republikanin z krwi i kości, obrońca swobód obywatelskich, mógł zrealizować ideę innej, jedynej w swoim rodzaju latarni - tej która rozjaśnia mrok światłem wolności. Wybrał Amerykę w stulecie jej niepodległości i zaproponował szalony pomysł – ustawienie Statuy Wolności na redzie portu w Nowym Jorku. Francuzi poniosą koszty jej produkcji, Amerykanie – jej zamontowania. „Deal is a deal”. Szaleństwo ma uwodzicielski, jedyny w swoim rodzaju czar – no i mimo licznych kłód jakie rzucały pod nogi różne wrogie grupy i organizacje i mimo braku pieniędzy – Bartholdi nie dał za wygraną . Pomógł mu w tym sam wielki Gustaw Eiffel, który w owym czasie był jednak dopiero młodym, początkującym inżynierem. Powierzono mu wykonanie metalowego pancerza zdolnego wytrzymać nacisk dwustutonowego ciężaru. Statuę wykonano w warsztatach paryskich rzemieślników. Sześćset osób trudziło się nad tym przez dwa lata. I to ile lat temu. Dość powiedzieć, że najpiękniejszy i najwyższy most świata – ten nad doliną Tarn, który powstał w ostatnim czasie, budowało przez trzy lata, trzy tysiące osób, no i stado komputerów.
W siedemnastej dzielnicy Paryża, mieszkańcy ulicy Chazelles w pewnej chwili ze zdumieniem zauważyli kobiecą głowę ogromnych rozmiarów, wyłaniającą się ponad dachami paryskich kamienic.
Zainteresowanie było ogromne. Tłumy dzielnie towarzyszyły pracom co nie zawsze ułatwiało ich wykonanie. Kibicowano rzemieślnikom do końca; do chwili gdy Statuę rozmontowano, zapakowano w Rouen na trójmasztowiec Isère i wysłano – het, za morze, na drugą stronę Oceanu. Po dwudziestu sześciu dniach dzieło alzackiego mistrza dotarło do Nowego Jorku witane salwami amerykańskiej marynarki wojennej i hałaśliwym entuzjazmem tłumów zebranych na nadbrzeżu. Umieszczenie Statuy Wolności w miejscu, które zajmuje do dzisiaj zajęło rok i cztery miesiące . Odsłonięciu towarzyszyła wojskowa defilada, parady i pokazy: pełna pompa. „ Dzieło mego życia zostało spełnione”- stwierdził Bartholdi. Zwiedzając wnętrza muzeum w Colmar - domu w którym mieszkał Bartholdi można poznać to, co tak bardzo jest interesujące w przypadku każdego wielkiego twórcy. Zajrzeć i prześwietlić jego dzieło. Można starać się dojrzeć na dnie i w głębi tego co tworzył, prawdziwego człowieka, który kryje się za tym, co tak dobrze znamy z pocztówkowych ornamentów.
Oto gabinet w którym pracował. Każdy z nas w swój jedyny w swoim rodzaju sposób organizuje swoje miejsce pracy- stawia fotografie, wybiera biurko, zaśmieca je gazetami czy utrzymuje nieskazitelny porządek.
Dalej jadalnia urządzona w sposób zaskakująco podobny do jadalni Wiktora Hugo w czasie jego wygnania na wyspie Guernsay. Kolekcja chińskiej porcelany – meble, krzesła. Miejsce, gdzie żył i tworzył człowiek, który odszedł z tego świata przed wiekiem ale, który pozostawił po sobie tak znaczący ślad. W paryskim muzeum Sztuk i Rzemiosła można się dowiedzieć szczegółów już nie tylko o samym Bartholdim ile o korzeniach owego gestu przyjaźni francusko-amerykańskiej, z którego narodziła się Statua Wolności a po którym teraz nie pozostało ani śladu, gdyż wyemancypowana córa marnotrawna zza Atlantyku nieźle się naraziła obrażonej matronie francuskiej. Ameryka tak nie lubiana we Francji. Ameryka, bez której Francja nie wygrałaby obydwu wojen światowych. Od chwili, gdy narodził się pomysł uczczenia setnej rocznicy niepodległości Stanów Zjednoczonych do momentu ustawienia Statuy Wolności na wyspie Bedloe minęło dziesięć lat.
A pomysł narodził się w bardzo francuski sposób, bo przy stole , w czasie kolacji wydanej przez członka Akademii Francuskiej Edouarda de Laboulaye.
Brakowało pieniędzy - więc Bartholdi organizował loterie, drzwi otwarte do warsztatów, w których produkowano Statuę, sprzedawał pocztówki i gadgety. W 1927 roku Statua Wolności stała się zabytkiem narodowym USA. Jej kopię w miniaturze podarowaną Paryżowi przez Nowy Jork można podziwiać, gdy ktoś się zapędzi już poza linię Wieży Eiffel’a i Trocadero, w stronę mostu koło naszego radia – RFI .
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU