Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Post-scriptum

Francja i Polska: społeczeństwa nieufności

Stefan Rieger

Tekst z 12/10/2007 Ostatnia aktualizacja 12/10/2007 08:00 TU

„Zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza”, mawiał towarzysz Lenin. Francuzi nawet tej cynicznej lekcji należycie nie przyswoili. Alain Besançon nazwał co prawda kiedyś Francję „Związkiem Sowieckim, któremu się powiodło”, ale tak do końca powieść się nie mogło narodowi, który – mimo ciągotek do kontroli – z zaufaniem całkiem jest na bakier.

Polaków i Francuzów, jak się okazuje, bardzo wiele łączy, na ogół to niestety, co najgorsze... Zajmują często obok siebie ostatnie omalże miejsca w tabelach statystycznych, produkowanych regularnie przez World Values Survey, instytut prowadzący na szeroką skalę międzynarodowe badania opinii publicznych.

Powołują się na te badania dwaj ekonomiści, Yann Algan i Pierre Cahuc, autorzy pracy zatytułowanej Społeczeństwo nieufności. Jak francuski model socjalny popełnia harakiri. W eseju o Społeczeństwie zaufania, wydanym w latach 90., Alain Peyrefitte dowodził – cofając się w swej argumentacji aż do ojców liberalizmu, jak John Stuart Mill – że zarówno wzajemne zaufanie członków społeczności, jak ich zaufanie do Państwa, instytucji czy prawa, to podstawa ekonomicznego rozwoju.

Gniazdo żmij

Autorzy wspomnianej książki trzymają się podobnej tezy, zapewniając, iż gdyby Francuzi mniej patrzyli na siebie bykiem i więcej żywili uczuć obywatelskich, zyskaliby omal z dnia na dzień 5% wzrostu PKB, a stracili 3% bezrobotnych. Nie jestem entuzjastą, lecz zgoła krytykiem liturgii gospodarczego wzrostu, lecz nawet abstrahując od ekonomii – społeczeństwo, które postrzega samo siebie jako gniazdo żmij, wystawia sobie, mówiąc oględnie, nienajlepsze świadectwo zdrowia psychicznego.

Statystyki są zaiste budujące. Zaledwie co piąty Francuz (i co czwarty Polak) gotów jest bliźniemu okazać zaufanie, która to postawa wydaje się naturalna dwóm trzecim Skandynawów i połowie Amerykanów. Spośród 26 najbogatszych krajów świata, jedynie mieszkańcy Portugalii i Turcji bardziej są nieufni. Francuzi znacznie bardziej też, niż inni, nie ufają swemu systemowi sprawiedliwości, parlamentowi, związkom zawodowym, idei konkurencji czy rynkowi. Co piąty Francuz – wobec 2% Duńczyków - deklaruje swą bezwzględną nieufność wobec sądów. O „liberaliźmie” lepiej nie wspominać: tu Francuzi biją rekord świata, mając go za wcielenie Diabła.

Wszyscy kradną

Z tej powszechnej nieufności wynika naturalnie najbardziej nieobywatelska postawa. We wspomnianym gronie najbogatszych, Francuzi są najbardziej tolerancyjni wobec wszelkich nadużyć. Tylko jedna trzecia spośród nich gotowa jest uznać za niedopuszczalne korzystanie na lewo z państwowych zasiłków, podczas gdy na taką myśl włos jeży się na głowie niemal wszystkim Duńczykom, Holendrom czy Norwegom, i nawet 59 procentom Polaków (marny powód do dumy). Ale ci ostatni, tuż przed zamykającymi korowód Rosjanami, są w trzech czwartych jednomyślni co do tego, iż „trzeba być skorumpowanym, aby dostać się na szczyt” – władzy, prosperity, czegokolwiek. Podobnie zresztą myśli ponad połowa Francuzów – i tylko 13 procent Norwegów.

Yann Algan i Pierre Cahuc starają się znaleźć przyczyny tej francuskiej choroby (polska ma nieco inną genezę, ale też byłoby dobrze pogrzebać). Twierdzą, że przed wojną było znacznie lepiej, a przeżarły społeczeństwo nieufnością, z jednej strony – okupacja i Vichy, a z drugiej – powojenna, odgórna strategia budowania francuskiego modelu socjalnego, opartego na korporatyźmie i państwowym, ręcznym sterowaniu.

Każdemu wedle grzędy

Powstało szalenie rozbudowane i nadzwyczaj rozrzutne państwo opiekuńcze, ale odmieniające swą opiekuńczość przez setki przypadków – zależnie od miejsca na drabinie specyficznych statusów i przywilejów, od pozycji niezliczonych korporacji i wszelakiego rodzaju niszy (fiskalnych, emerytalnych czy zdrowotnych) – tworząc tym samym społeczeństwo wyjątkowo nieegalitarne, za zasłoną dymną równościowej retoryki. A to prowadzi naturalnie do refrenu w stylu „Bo nie ważne czyje co je, ważne to je, co je moje”: każden Ślimakiem na swej placówce, w myśl zasady: „Jeśli ty wygrywasz, ja przegrywam”; każdy broni swego, miast wespół z innymi zabiegać o zbiorowe korzyści, zgodnie z hasłem „moje zwycięstwo jest również twoim”.

Polsko-francuskie piekiełko

Minimum antropologicznej i etologicznej wiedzy pozwoliłoby tymczasem Francuzom czy Polakom uświadomić sobie, że homo sapiens tak jest zmajstrowany (podobnie, jak wszystkie niemal żywe organizmy), iż wygrywa tylko wespół w zespół, w synergii z innymi homo sapiens. Dopóki tego nie przyswoimy, opowiadać sobie będziemy, z porozumiewawczym przymrużeniem oka, stare kawały o Piekle, gdzie tylko przy polskim (lub francuskim) kotle nie ma strażników, gdyż to niepotrzebne: każdego, który spróbuje się wychylić, życzliwi współplemieńcy natychmiast ściągną za nogi.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU