Piotr Błoński
Tekst z 08/11/2007 Ostatnia aktualizacja 08/11/2007 15:40 TU
Oszalały ze strachu lub Zrozpaczony (1843-1845)
© The national Museum of Art, Architecture and design, Oslo
Zaczynamy zwiedzanie od autoportretów: Courbet wykonał ich niezliczoną ilość, szczególnie w początkach swej twórczości. Dominuje typ portretu romantycznego w zamyśleniu, ale artysta przyjmuje też różne pozy, aż po karykaturalną ekspresję, jak w autoportrecie "szalonym", który wykorzystany jest w afiszu wystawy. Każdy z tych autoportretów ma jednak swoje przesłanie – choćby ten, który Courbet wystawił, jako pierwszy swój obraz na Salonie, gdzie na pierwszym planie widnieje, położona na stole, jego prawa ręka, ujęta w silnym perspektywicznym skrócie, za którą tors i głowa wydają się nieproporcjonalnie małe: oto portret afirmującego się malarza.
Wychowany w epoce romantyzmu Courbet rozwinął jeden z istotnych jego elementów – indywidualizm twórcy – i, jak się wydaje, dopiero kiedy uporał się z własnym wizerunkiem, przeszedł do frontalnego ataku, który ilustruje druga wielka sala, z jego programowymi kompozycjami – wielkimi scenami zbiorowymi, które uważa się za początek realizmu w malarstwie: a przecież Pogrzeb w Ornans, Pracownia malarza, czy Powrót chłopów z jarmarku wcale nie są obrazami realistycznymi w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie: Courbet świadomie podejmuje odnowę malarstwa, ale wykorzystuje schematy kompozycyjne malarstwa dawnego, a nawet w układzie poszczególnych figur czerpie inspirację z wielkich mistrzów – tyle że same te figury są portretami osób istniejących, współczesnych, a czasem przypadkowych. Courbet programowo nie chce upiększać, idealizować. Nic dziwnego, że te obrazy szokowały: w konwencję malarstwa alegorycznego wkracza nagle, na przykład, chłop pędzący świnię; a bohaterem monumentalnego Pogrzebu w Ornans nie jest zmarły - nie widać nawet trumny - lecz zwyczajny wiejski orszak żałobny.
A Pracownia malarza jest nową formą alegorii twórcy: siedzi on przed sztalugą, końcem pędzla poprawia na niej pejzaż, w obraz wpatruje się mały chłopczyk, po lewej stronie stoi naga modelka, za nią postaci ze świata rzeczywistego – przyjaciele malarze i pisarze, np. w kącie czyta sobie książkę Baudelaire'a: nota bene w tej samej sali jest jego osobny portret w identycznym ujęciu. A po drugiej stronie, za sztalugami, postaci przedstawiane w obrazach – chłop, żebraczka, muzyk, myśliwy, przedstawienie Chrystusa na Krzyżu…Nowość polega na tym, że postaci z obu stron pokazane są w tej samej realistycznej konwencji, obecne są w jednym czasie i przestrzeni, które są czasem i przestrzenią malarza, stanowiącego tu centrum świata.
Na piętrze wpadamy w oczarowanie pejzażami Courbeta: malarz zachował przez całe życie ogromne przywiązanie do rodzinnej ziemi - Franche-Comté - gdzie jego ojciec miał obszerne dobra ziemskie - i regularnie powracał tam i nurzał się w przepięknej tamtejszej naturze. Jego pejzaże, jak zdołano dowieść, też nie są stricte realistyczne: rekomponował on realistycznie ujęte fragmenty – drzewo czy grupę drzew, skałę czy wzgórze, tworząc pejzaże nieco odmienne od rzeczywistych, ale za to jakże przekonywujące – wręcz zmysłowe.
Niezmiernie ważną częścią wystawy są akty. Courbet podjął się ich malowania systematycznie w latach 50. I znów – nie upiększa, nie idealizuje; witający w tej części wystawy obraz Kąpiąca się , wychodząca ze strumienia w lesie, niczym nimfa z barokowego obrazu, jest kobietą dojrzałą, o ociężałych i zbyt obfitych kształtach. Ale nie zabrakło na wystawie pełnego erotyzmu obrazu pt. Przyjaciółki czyli Lenistwo i rozkosz, no i sławnego Początku świata, brutalnego w swej bezpośredniości portretu kobiecego krocza. Ustawiono ten obraz w osobnej rotundce, w której są też zamieszczone w ścianie stereometryczne wizjery, do oglądania tego samego tematu w wersji fotograficznej, z tej samej epoki co obraz. Bo na przestrzeni całej wystawy obrazom Courbeta towarzyszą fotografie, wykonane przez takich twórców, jak choćby Le Gray albo Le Secq.
Czy to pejzaże, brzeg morza, akty czy portrety – Courbet i współcześni mu fotografowie pasjonują się tymi samymi tematami, i nawet ujęciami: a Courbet wcale nie chciał konkurować z fotografią, czy wykazywać, jak co naiwniejsi twórcy, wyższości malarstwa, lecz dzięki fotografii dochodzić prawdy przedmiotu. Zresztą wspomniani fotografowie też posługiwali się swoistymi montażami.
Prawda, i tylko prawda, mawiał Courbet. Może dlatego jeden z ostatnich obrazów na tej wystawie, Pstrąg, tak dobitnie ilustruje jego poczucie klęski, gdy skazany najpierw na więzienie, potem na potężne grzywny za swój rewolucyjny zryw w czasie Komuny Paryskiej, schronił się w Szwajcarii, gdzie zmarł 31 grudnia 1877 roku.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU