Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Paryska Kronika Muzyczna

Cegły, smyki i klawisze

Stefan Rieger

Tekst z 17/11/2007 Ostatnia aktualizacja 17/11/2007 16:07 TU

Kompakt pomału umiera, agonię przedłużają hurtownicy... Złote sztangi za bezcen: Callas, Gould, Harmonia Mundi, Beethoven... Więcej dziś Paganinich niż Lisztów... Andor Foldes, zapomniany Węgier...

Kup pan cegłę... Producenci płyt nie czytali pewnie Wiecha, ale wpadli na podobny pomysł. Co ja zresztą mówię: „cegłę” – raczej wręcz pustaka, tyle że pełnego. Sprzedaż omalże hurtowa rozmaitych kompletów i kolekcji w opasłych a tanich kuferkach okazuje się tymczasowym ratunkiem dla rynku płytowego, który od lat idzie na dno. Od początku tego roku znowu się skurczył, o ponad 20%. Aż któregoś dnia całkiem zaniknie, wyparty przez muzykę w formie zdematerializowanej. Ta ostatnia wszak rozwija się niemrawo, przynajmniej we Francji: obroty w handlu elektronicznym wzrosły przez rok, owszem, o prawie 14%, ale ich udział w rynku muzycznym nie przekracza wciąż 8% (dla porównania: w Korei Płd czy Japonii jest już kilkakrotnie większy).

Brilliant Classics

Brilliant Classics

Póki co jednak klasyka, choć względnie marginalna, trzyma się najlepiej, a to dzięki prawdziwym lokomotywom handlowym, jakimi okazały się owe kuferki z kompletami, oferowane za półdarmo. Rok 2006 był pod tym względem najzupełniej wyjątkowy: dzięki kompletowi Mozarta firmy Brilliant Classics, który rozszedł się w setkach tysięcy sztuk, oraz kilku innym rocznicowym prezentom, klasyka – w odróżnieniu od pozostałych gatunków muzyki – złapała jakby drugi oddech.

Wymyślona przez sprytnych Holendrów formuła low cost – śmiesznie tanie płyty, często mniej niż euro za sztukę, lecz w obłąkanych ilościach – okazała się przebojem komercyjnym. Z punktu widzenia konsumenta, nastąpiło tu odwrócenie tradycyjnej logiki. Drzewiej, gdy płyty były drogie, obowiązywała zasada: „najprzód wybierasz, potem kupujesz”. Dzisiaj najpierw kupujesz, a potem sobie przebierasz. Zgodnie zresztą z duchem czasu: młodzież w końcu ładuje z sieci wszystko, jak leci, a potem dopiero wybiera z masy rodzynki.

W kuferkach Brillianta, pioniera tej formuły, początkowo przebierać trzeba było ostro. Komplety dzieł Mozarta i Bacha (choć darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby) skażone były mocno bylejakością i miernotą. Następny komplet, z całym Chopinem, był schizofreniczny, obok bowiem niezłych nagrań współczesnych, przeplecionych z dość żałosnymi dokonaniami nikomu nieznanych stachanowców, dostarczał na kilkunastu płytach dodatkowych, archiwalnych rozkoszy, wskrzeszając mistrzów dawnej ery.

Beethoven szczerozłoty

Brilliant Classics

Brilliant Classics

Wbrew zasadzie, że „gorsze wypiera lepsze”, Brilliant Classics z każdym kuferkiem się poprawia. To już nie pustaki, lecz zgoła sztangi złota, zasługujące na Złote Diapazony nawet tak wybrednego, paryskiego miesięcznika, jakim jest Diapason. Ociera się o najwyższe wyróżnienie kolekcja Russian Legends, 100 kompaktów za mniej niż 100 euro, z perełkami z rosyjskich archiwów: Ojstrachy i Rostropowicze przemieszane z tym i owym, na dobre i na złe.

Ale prawie-że szczerozłoty jest dopiero komplet Beethovena, też 100 za 100 euro, gdzie niemal wszystko jest najwyższej próby. Jak w Chopinie, ewentualne słabości kompensuje suplement archiwalny – 15 CD z nagraniami Schnabla, Buscha, Nata, Serkina, Casalsa czy Cortot, solo, w duetach lub triach, albo Furtwaenglera w Fidelio, pocieszającego nas z nawiązką po marnym wokalnie nagraniu pod dyrekcją Dohnanyi’ego.

Na ogół wszakże nie ma po czym pocieszać. W głównym korpusie tej edycji niemal wszystko jest godne polecenia: symfonie pod batutą Kurta Mazura, Skrowaczewski w uwerturach, Szeryng w Koncercie skrzypcowym, duet Grumiaux/Haskil w sonatach skrzypcowych i Heinrich Schiff w wiolonczelowych, Brendel w wariacjach i tak dalej. Od Tria Borodina wolałbym może Beaux Arts lub trio Barenboim-Zuckermann-DuPré, od kwartetu Guarneri kwartet Albana Berga, Italiano czy LaSalle, ale do sonat fortepianowych (choć po tysiąckroć obsłużone) trudno znaleźć lepszego kapłana-świra, niż Friedrich Gulda.

Callas i Gould

Brilliantowi inni pozazdrościli. Firmy równie poważne co poważnie zagrożone stawiają odtąd na low cost z najwyższym znakiem jakości. Co najmniej trzy kuferki, obok kompletu Beethovena, wkroczyły na rynek ze stempelkiem Złoty Diapazon. O dwóch rocznicowych już tu wspominałem: pierwszy to studyjne dziedzictwo Marii Callas, czyli 70 kompaktów za niespełna 100 euro, pod szyldem Emi, a drugi to prawie cały Glenn Gould, na 80 płytach wznowionych przez Sony w 25 rocznicę śmierci wielkiego Kanadyjczyka.

Sony

Sony

Mówię „prawie”, gdyż komercyjny moloch, w którego łapy wpadła przed laty spuścizna po Gouldzie, zadbał o nią wyłącznie pod kątem największego przełożenia (enta reedycja Goldbergowskich, powielanie w nieskończoność znanych hitów), nie oferując od lat nic nowego i nie uwzględniając w swej rocznicowej „cegle” nagrań poza-studyjnych – na żywo, w telewizji, czy w kanadyjskim radiu.

A zatem uwaga, na przekór Sony, gouldowski rarytas z 1952 roku, wydany przez CBC: początkowe Allegretto z Sonaty opus 101 Beethovena, o którym mówił, że to „najpiękniejsza część sonatowa”. Paradoksalnie, choć nagrał niemal wszystko Beethovena, do tej sonaty nigdy już nie wrócił. Może dlatego, że jako młodzik powiedział w niej ostatnie słowo? Nikt tak jak on, w każdym razie, nie umiał oddać tajemniczej , efemerycznej natury owego Allegretto: to jakby półsenne marzenie, tkliwe wspomnienie czarownej chwili, wyłaniające się z mgły, na powrót w niej ginące - jak o szarej godzinie, gdy w sidła jawy łapiemy strzępki snów i wszystko, nim pryśnie czar, wydaje nam się możliwe.

Harmonia świata

Harmonia Mundi

Harmonia Mundi

Wróćmy do naszych cegieł i pustaków... Nawet francuska Harmonia Mundi, choć wieszała psy na „hurtownikach, hańbiących profesję”, poddała się tryndowi, wydając na 30 kompaktach za 50 euro, z okazji swego 50-lecia, najlepsze ze swych elitarnych dokonań: pierwszą z Pasji Mateuszowych Herreweghe’a, Atysa Lully’ego w historycznej wersji Les Arts Florissants, oratorium Croesus Keisera pod ożywczą batutą Jacobsa, niezliczone perły pod palcami Staiera, Queyrasa czy Christophe’a Coin, głosy Andreasa Scholla czy Bernardy Fink, z młodszych kwartet Jerozolimski, Alexandre Tharaud, Isabelle Faust czy Paul Lewis – wszystko niemal szczerozłote lub chociaż platynowe, a najprzód niezastąpiony, poprzedzający i wyprzedzający wszystkich Arthur Deller w Purcellowskim Królu Arturze.

Smyki górą

Mam genetyczną zapewne słabość do fortepianu i pianistów, ale w dzisiejszych czasach jakoś nie dowieźli. Od lat już czekam na kogoś, kto mnie obudzi ze snu o niegdysiejszej wielkości. Był czas, gdy idolem dla mas był pianista, emblematyczny solista-wirtuoz, spadkobierca Lisztowskiej legendy. Panienki mdlały, scena tonęła w kwiatach.

Za wirtuozerią nie przepadam, wolę muzykalność. Ale nawet i w tej dziedzinie pianistów wypierają dziś smyczkowcy. Wielkiej osobowości, wśród tych pierwszych, szukać trzeba ze świeczką (a i ona zgaśnie, zanim znajdziesz), podczas gdy ci drudzy galwanizują tłumy i zbierają wszystkie nagrody: przez dwa-trzy miesiące więcej niż pół tuzina Złotych Diapazonów dla skrzypków, a zwłaszcza pięknych skrzypaczek: Hillary Hahn, Julia Fischer, Isabelle Faust w Koncercie Beethovena, gwiazdy Baroku, jak Monica Huggett w Biberze, Rachel Podger w sonatach Mozarta, czy amazonka z pogranicza, wspaniała Victoria Mullova, w Vivaldim i Bachu. By już nie wspomnieć o Vadimie Riepinie czy ukraińskim „młodym Ojstrachu”, Walerym Sokołowie. Przyjdzie do tego wrócić, gdyż rządzą dzisiaj smyki (w każdym tego słowa znaczeniu...).

Z fortepianem zaś dużo gorzej: wszyscy mają technikę Horowitza, z osobowością Kaczora Donalda, albo Kowalskiego, do wyboru. (Przepraszam za mimowolną aluzję do Donaldów albo do Kaczorów, zupełnie nie a propos, gdyż polityk polski z techniką Horowitza, mówiąc metaforycznie, jeszcze się nie narodził). Słowem (by wrócić do tematu): aby naprawdę do ciebie ktoś przemówił, musisz zapuścić ucho w przeszłość. Szczęśliwie wszystko jest na wyciągnięcie dłoni. Nawet Andor Foldes, o którym nikt prawie dotąd nie słyszał.

Czarodziej klawiatury

Deutsche Grammophone

Deutsche Grammophone

Wielka to szkoda, że o Węgrze nikt prawie nie słyszał, gdyż na moje ucho ma wszystko, by w każdym repertuarze powiedzieć coś ważnego, jeśli nie ostatnie słowo.

Przeżył, słabo zauważony, niemal cały wiek XX – 1913-1992. Pocałunek natchnienia dostał od swego profesora Emila von Sauera, w sztafecie ducha sięgającej, via Liszt, po Beethovena. Jak wielu naduzdolnionych Węgrów, imał się wszystkiego: kariery solowej, muzyki kameralnej, dyrygentury, pedagogiki czy kompozycji. Zaprzyjaźnił się z Bartokiem, stając się jednym z najlepszym wykonawców jego muzyki, podobnie jak utworów Kodaly’a. Po wojnie przeniósł się do Ameryki i z równym powodzeniem subtelnie rzeźbił w dźwięku i czasie, z madziarskim wyczuciem rytmu, dzieła kompozytorów ze swej nowej ojczyzny: importowanego Strawińskiego, Coplanda czy Barbera.

Wszystko to znajdziemy na dwóch kompaktach, wydanych przez Deutsche Grammophon. Nic dodać, nic ująć: prostota, autorytet, klasa – żadnego sentymentalizmu, ale za to wyrazista charakteryzacja, znamię silnej osobowości, która wie, czego chce i jak tam dojść.

CD1 Chopin – Mazurek cis-moll op.63/3 - I.Friedman 2’09 PL262 CD2 Beethoven – Sonata op.2/2, Scherzo - F.Gulda 2’35 Brilliant 92773/1
CD3 Beethoven – Sonata op.101, Allegretto – G.Gould 3’35 PSCD 2013
CD4 Purcell – King Arthur, Fairest Isle – A.Deller 2’37 Arcade 302432
CD5 Barber – Excursions, Allegro molto – A.Foldes 2’08 DG 4776511
CD5 Albeniz – Tango D op.165/2 - A.Foldes  2'43 DG 4776511

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU