Stefan Rieger
Tekst z 11/01/2008 Ostatnia aktualizacja 11/01/2008 20:39 TU
Zadziwiające podobieństwa między Francją a Polską ujawniają kolejne ankiety – na ogół niestety w tym, co najgorsze. Niedawne badania międzynarodowe pokazały, że oba społeczeństwa należą do najbardziej nieufnych, wobec wszystkiego: władzy, świata, innych, a najprzód wobec samych siebie. Teraz się okazuje, że nigdzie indziej w świecie, może za wyjątkiem Włoch, młodzież nie widzi przyszłości w równie czarnych barwach. „Źle się dzieje w państwie duńskim” – pisał Szekspir. Akurat jest odwrotnie.
Nie wiem czy Dania, podobnie jak inne kraje skandynawskie, jest rajem na ziemi, w każdym razie we wszelkich statystykach, ilustrujących to, co król Bhutanu nazwał Szczęściem Narodowym Brutto, zajmuje pierwsze lub ostatnie miejsca w tabeli, zależnie od pytania – podczas gdy na przeciwległym biegunie obrały sobie stałe miejsce zamieszkania Polska, Francja i jeszcze dwa-trzy kraje, które cierpią na równie chroniczny brak przystosowania, na granicy patologii.
No future
Te przygnębiające kontrasty ujawnia szeroko zakrojona ankieta, przeprowadzona przez instytut Kairos Future, który na zlecenie Fundacji na rzecz Innowacji Politycznej starał się zbadać stan umysłów 20 tysięcy młodych ludzi, od 16 do 29 roku życia, w 17 krajach świata, głównie w Unii Europejskiej, lecz także w Stanach Zjednoczonych, oraz Chinach, Indiach, Rosji i Tajwanie. Badania te omówiliśmy już pobieżnie, lecz warto zagłębić się w szczegóły i poszukać przyczyn tak drastycznych kontrastów, w dobie globalizacji, która kojarzy się głównie z urawniłowką.
Na swoją przyszłość patrzy przez różowe okulary 60% młodych Duńczyków, ponad połowa Amerykanów i z grubsza tyle samo innych Skandynawów. Francuzi, Włosi i Polacy zamykają zaś korowód, nie wychylając się poza jedną czwartą optymizmu. Ci ostatni równie są sceptyczni co do szans załapania się na dobrą pracę, w co wierzy dwa do trzech razy więcej Duńczyków i Amerykanów.
Ruki pa szwam
Jedyne, co rozdziela młodzież polską i francuską, to kryterium konformizmu i otwarcia: ta pierwsza (jak w Estonii czy nawet w Rosji) wierzy w zalety globalizacji, ta druga zrzuca na nią winę za wszystkie swe nieszczęścia. I, per analogiam, polskie warcholstwo kontrastuje z francuskim stadnym instynktem, który każe 54 procentom młodych Francuzów (a tylko 16 procentom młodych Polaków) wierzyć, że by zrobić karierę, trzeba się podporządkować oczekiwaniom innych. Przekłada się to praktycznie na Pierwsze Przykazanie, przyswojone przez francuską młodzież, która jako jedyna bodaj w świecie – nic mnie bardziej nie przeraża - przedkłada ideę wpojenia dzieciom posłuszeństwa nad pomysł przyznania im autonomii czyli niezależności.
Radzę się wszak powstrzymać przed wyciąganiem zbyt pochopnych wniosków. Jeśli młodzi Francuzi, Polacy czy Rosjanie patrzą na swoją lub zbiorową przyszłość bykiem, to dlatego głównie, iż nie wierzą w szczerość zmian systemowych, jakimi mamią ich politycy. Nawiasem mówiąc, brytyjski „cud gospodarczy”, jaki podstawiali nam pod nos liberalni komentatorzy, przekłada się na najwyższy niemal wskaźnik frustracji: tylko 7% młodzieży w Wielkiej Brytanii wierzy w zbiorowe lepsze jutro, zaś globalizacja budzi tam podobną nieufność, jak we Francji.
Końska kuracja?
Liberałowie starają się nam dowieść, że elastyczność i dereglamentacja są kluczem do Sezamu. Wielka Brytania, w tej perspektywie, jest swoistym El Dorado. Dlaczego zatem domyślnym hasłem brytyjskiej młodzieży jest „no future”? – zastanawia się Szwedka Anna Stellinger, z zarządu wspomnianej Fundacji. Czyżby elastyczność rynku pracy, sztandarowe hasło ultraliberałów, była głównym źródłem defetyzmu i lęku wśród młodzieży? Nie wszędzie, ale tam z pewnością – jak we Francji lub we Włoszech – gdzie młodzi najpóźniej wkraczają na rynek pracy, trzymając się maminej spódniczki do 30 roku życia.
Cała „elastyczność” skrupia się we Francji na młodzieży, której doskwiera największe bezrobocie i brak przystosowania zawodowego: system edukacji, niegdyś ponoć wyśmienity, robi bokami; co czwarty student opuszcza uczelnię bez żadnego dyplomu, kształcenie zbyt jest scholastyczne i „jednotorowe”, by zapewniało mobilność w tak szybko zmieniającym się świecie.
Infantylizacja
Można by jeszcze do tego dodać francuską obsesję oceniania i klasyfikowania, począwszy od żłobka. Bardziej liczy się hierarchia, niż rzeczywista wiedza i umiejętności. Pozycja na liście ocen wyznacza raz na zawsze pozycję społeczną. Warto tu nadmienić, że w Finlandii – która od lat zajmuje pierwsze miejsca we wszystkich międzynarodowych testach, mierzących poziom edukacji – uczniowie dostają pierwsze stopnie, gdy mają lat 16…
Anna Stellinger uważa, że nie należy dać się zmylić pozorom. Jeśli młodzi uprawiają defetyzm to nie dlatego, że nie chcą zakasać rękawów, lecz dlatego, że system jest zaryglowany. Doskwiera im brak autonomii, niezależności materialnej, reprezentacji politycznej. O to właśnie trzeba zadbać: w edukacji, na rynku pracy, w systemie demokracji. Czemuż by nie dać prawa głosu szesnastolatkom, jak eksperymentalnie próbują tego Niemcy?
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU