Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Paryska Kronika Muzyczna

Blechacz w Paryżu, Naxos w euforii

Stefan Rieger

Tekst z 12/01/2008 Ostatnia aktualizacja 26/01/2008 17:05 TU

I tak to się zaczęło, z początkiem października 2005. Pisałem wówczas - gdy zobaczyłem go na koncercie laureatów i gdy wkrótce potem trafiła do mnie jego pierwsza płyta, jeszcze sprzed Konkursu – że jednak zdarzają się cuda. Objawienie tego talentu ocaliło Konkurs Chopinowski, pogrążony od niepamiętnych czasów w pedagogiczno-zaściankowej sklerozie. Gdy słucham Christiana Zachariasa w Mozarcie, mam wrażenie, że zmartchwychwstał Amadeusz. I jakbym słyszał na żywo Frycka, gdy Rafał Blechacz gra Chopina.

Wydało mi się wówczas, że nikt tak nie grał Chopina od czasu bodaj Lipattiego i Kapella. Nie przypadkiem cofnąłem się aż do Williama Kapella, Księcia Mazurków, choć to, co Blechacza z nim łączy, równie trudno opisać, jak sztukę jednego i drugiego. Właściwie wobec takiej gry wszystkie przymiotniki są bezsilne i daje się ją określić jednym tylko słowem: oczywistość. Po prostu ogarnia nas takie uczucie, jakbyśmy - po spijaniu przez całe życie różnych lepkich, mniej lub bardziej zaprawionych chemią soczków - przepłukali nagle gardło czystą, źródlaną wodą.

Po swoim konkursowym triumfie Rafał Blechacz dosyć szybko poddał się presji impresariów i ruszył na podbój sal koncertowych świata. Na jesieni 2007 roku odkryła go Tuluza, dzisiaj odkrywa go Paryż. 27 stycznia wystąpić ma w Teatrze Chatêlet z sonatą Mozarta i cyklem Preludiów Chopina, ten ostatni jest też głównym daniem na jego pierwszej płycie wydanej pod szyldem Deutsche Grammophon, a na francuskim rynku pojawił się równocześnie trzypłytowy album Dux z jego konkursowymi dokonaniami.

Jeszcze nie złoto

Za kompakt z Preludiami Blechacz dostał Złoty Diapason Découverte, celebrujący „odkrycia” i „młode talenty”. Najlepszy francuski spec od sztuki pianistycznej (choć zdarza mi się z nim nie zgadzać), Alain Lompech uzasadnia w styczniowym numerze miesięcznika, in plus i in minus, decyzję o wręczeniu młodemu Polakowi jedynie „zachęty”, a nie najwyższego laura.

Lompech zachwala skupienie i powagę Blechacza, konsekwencję z jaką unika wszelkich sentymentalnych czy efekciarskich pułapek, w jakie zwykło wpadać tylu odtwórców Chopina – i porównuje pod tym względem jego grę ze sztuką Perlemutera, Lipattiego czy Aszkenazy’ego, na antypodach interpretacji à la Samson François, Horowitz lub Cortot. To jednym słowem Chopin klasyczny, którego kochamy najbardziej, choć z Cortot i François też pójdziemy na koniec świata, gdyż każde arcydzieło ma tysiąc twarzy i nikt jego fizjonomii nie wykuje raz na zawsze w brązie.

Ale francuski krytyk wskazuje też na limity tak daleko posuniętej, ekspresyjnej powściągliwości. Nawet jeśli Blechacz popuszcza sobie wreszcie cugli w ostatnim, 24 Preludium, w wielu poprzednich trzyma się umiarkowanej i skromnej strategii, jakby zbyt duży ciężar tradycji spoczywał na jego ramionach.

Alain Lompech wyraża pobożne życzenie, aby Blechacz – którego wziął pod opiekuńcze skrzydło Krystian Zimerman – nie poszedł raczej w ślady swego sławnego poprzednika, który zaczął jak młody bóg, tryskający intuicyjną muzykalnością i spontanicznością, by z biegiem lat pogrążać się coraz bardziej w „izmach”: intelektualizmie, perfekcjonizmie, dźwiękowym hedonizmie.

Intymność i prostota

Tym niemniej, chapeau l’artiste! – czapkuje krytyk talentowi Blechacza, którego Paryż wita wylewnie. Pół wieczoru poświęciło mu Radio Classique, dwustronicowy artykuł dedykuje mu Le Monde de la Musique, przepytuje go też szczegółowo miesięcznik Diapason. Rafał przyznaje między wierszami, iż Chopin to jego alter ego, choć uniknąć chciałby etykietki „szopenisty”. Ale cóż poradzić? „Chopin nie lubił koncertów, grywał na salonach, intymność wpisana jest w jego muzykę. Musiałbym oszukiwać, by udawać ekstrawertyka”.

W życiu jak w muzyce Blechacz nie udaje. Trzeba go przydusić, by coś wycisnąć. Do Chopina dochodzi z dwóch stron – Debussy’ego i Szymanowskiego od góry, jeśli idzie o fakturę dźwięku, Mozarta od dołu - to sztuka śpiewu, a jeszcze niżej od Bacha – to mistrzostwo polifonii i jego druga miłość, której sceną pierwotną był kościół w rodzinnym Nakle, gdzie wielobarwne organy, na których zdarzało mu się podgrywać, nauczyły go myślenia o polifonii, także u Chopina, w kategoriach brzmienia i koloru.

Przed dwoma laty, młodziutki Blechacz najbardziej zdumiał mnie tym, że gra jak „mądry starzec”, z ową prostotą wyższego stopnia, nie naiwną lecz głęboko przetrawioną, jaką wielcy artyści osiągają zazwyczaj po siedemdziesiątce. Jedyne, co mogę dzisiaj mu doradzić, to aby coś przeżył, pocierpiał, przeciw czemuś się zbuntował – i czym prędzej przełożył to na minimalną choćby nadwyżkę ekspresji, jakiej oczekujemy od kogoś, kto nie zadowala się „wskrzeszaniem Chopina” (choć daj nam Boże więcej takich cudotwórców), lecz dodaje do tej symbolicznej rezurekcji swoje udręczone lub tryskające szczęściem trzy grosze.

Muzyczna biblioteka Kongresu

Rocznic w zanadrzu mamy wiele, tymczasem udało się nam przegapić tej jesieni 20-lecie firmy tyleż dyskusyjnej, co niezwykłej, jaką jest Naxos. Jej dyskusyjność polega jedynie na tym, iż przez długie lata przyświecała jej głównie filozofia pod tytułem "cały repertuar nagrany przez byle kogo, byle jak najtaniej", co dla melomana o podrasowanych uszach było gwarancją frustracji. Nie należy jednak zapominać o tym, że wyszkolone ucho jest dzisiaj rarytasem, a przeciętny amator, włącznie z uczniami konserwatoriów, woli mieć każde coś nagrane choćby byle jak, niż nie mieć wcale nic. Zwłaszcza jeśli to każde coś oferowane jest za pół ceny.

Niemiec Klaus Heymann, który osiedlił się w Hong Kongu, wybrał przed dwudziestoma laty takie właśnie credo. Stworzyć chciał muzyczny odpowiednik Biblioteki Kongresu, katalog nieograniczony i wiecznie aktualizowany. Początkowo, aby związać koniec z końcem, musiał uprawiać chałturę, powierzając większość nagrań solistom drugo-i-trzeciorzędnym, z Budapesztu, Bratysławy czy Lubljany. Laik pocałuje w rękę, krytyk skrzywi usta.

Podnoszenie poprzeczki

Profan, amator i ubogi profesjonalista nie mieli wszak powodu, by wybrzydzać, skoro Naxos zdołał dowieść, że istotnie gotów jest wskrzesić każdą nutkę, której gdzie indziej nie znajdziesz. Krytyk zaczął zaś nadstawiać ucha, gdy firma z Hong-Kongu zwróciła się również ku lepszym solistom i zespołom, powierzając najprzód przed laty ów ocean muzyki, jakim jest komplet kwartetów Haydna, całkiem niezłemu Kwartetowi Kodály’a.

Wzmocniony swym sukcesem, Naxos wzbogacił znacznie po latach swój arsenał wykonawczy, sięgając po takie orkiestry, jak London Philharmonic, Staatskapelle z Weimaru, orkiestry filharmoniczne ze Sztokholmu, Lyonu i Lille, czy wreszcie orkiestra Polskiego Radia, która pod batutą Antoniego Wita poczęła kosić omalże taśmowo wszelkie nagrody płytowe. Zaczęli się też pojawiać utalentowani soliści, jak młody Alexandre Tharaud, który podjął cykl nagrań muzyki francuskiej, m.in. Poulenca i Dariusza Milhaud, co dało niezwykłą dość płytę, na której towarzyszy mu w roli narratorki – w Albumie Madame Bovary – wdowa po kompozytorze, aktorka Madeleine Milhaud.

Archiwalny ocean

Równolegle wreszcie, last but not least, firma Heymanna zwerbowała najlepszych inżynierów dźwięku (jak Mark Obert-Thorn i Ward Marston) i wbiła zęby w wykopaliska, udostępniając nam małym kosztem (choć 7 euro to wciąż jeszcze za drogo) największe kreacje przeszłości, uwolnione po pół wieku z pęt copyrightu.

Pojawiły się zatem przyzwoicie odrestaurowane nagrania legendarnych śpiewaków, skrzypków czy pianistów, jak Caruso, Gigli, Kreisler, Huberman, Landowska, Schnabel, Fischer czy Benno Moiseiwitsch... A to dopiero początek monumentalnego projektu cyfryzacji wszystkich w ogóle płyt długogrających, które po pół wieku – rok po roku – zwalniane są od praw autorskich.

Cyfrowe El Dorado

Klaus Heymann przedstawia z dumą, na łamach Diapasonu, swój bilans za rok 2006: „Firma Naxos wydała 240 nowości nagranych w 39 krajach i ma odtąd 4000 pozycji w swoim katalogu. Obroty sięgnęły 16 milionów dolarów, z czego mieliśmy 10 procentowy zysk. To nasz absolutny rekord, pierwszy tak udany rok”.

Jakim cudem, skoro przemysł płytowy gryzie ziemię? Ano takim, że – choć sprzedaż fizycznych kompaktów się kurczy – Naxos zbija już połowę swoich zysków na muzyce zdematerializowanej, w szczególności dzięki 20 tysiącom użytkowników swej internetowej Naxos Music Library, którym abonament (za 150 do 225 dolarów rocznie, zależnie od jakości cyfrowej) daje dostęp do 17 tysięcy płyt nie tylko domowej produkcji, lecz również takich firm jak Bis, Chandos, CPO, Hänssler, Hungaroton i Marco Polo.

Cyfrowa jakość nie spełnia może jeszcze całkiem oczekiwań wybrednych melomanów, ale Klaus Heymann zapewnia, iż pracuje już nad formatem losless, odpowiadającym jakością płycie kompaktowej. Niewykluczone więc, że wkrótce już będziemy mogli sobie ściągnąć z sieci, bez ryzyka frustracji, np komplet kantat Bacha nagrywany dla firmy Bis przez wyśmienitego Japończyka Masaakiego Suzuki, albo świeżo wydaną pod tym szyldem i w tymże wykonaniu, znakomitą wersję Mszy h-moll, z której proponuję państwu na koniec Et incarnatus est.

CD1 Chopin – Preludium A-dur op.28/7 – Blechacz 0’53 Dux KCh 15-06
CD2 Chopin – Preludium As-dur op.28/17 – Blechacz 3’26 DG 4776592
CD3 Chopin – Preludium H-dur op.28/11 – Blechacz 0’44 Dux KCh 15-06
CD4 Haydn – Kwartet op.54/2, Allegretto – Kodály Quartet 3’32 Naxos 8.550395                
CD5 Milhaud – Album Madame Bovary, Barcarolle – A.Tharaud, M.Milhaud 1’30   Naxos 8.553440
CD6 Musorgski – Obrazki z wystawy, Rynek w Limoges – B.Moiseiwitsch  1’26  Naxos 8.110668
CD7 Bach – Msza h-moll, Et incarnatus est – M.Suzuki 3’37 Bis SA170102

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU