Stefan Rieger
Tekst z 15/02/2008 Ostatnia aktualizacja 15/02/2008 17:42 TU
„Każda kobieta prześladowana w świecie znajdzie schronienie we Francji”, obiecywał Nicolas Sarkozy podczas kampanii wyborczej. Ayaam Hirsi Ali złapała go za słowo i zjawiła się w niedzielę w Paryżu, domagając się albo naturalizacji, albo przynajmniej ochrony przed wyrokiem śmierci, wydanym na nią przez islamskich radykałów. Prezydent i jego czarnoskóra gazela Rama Yade, czuwająca nad prawami człowieka, obiecali pomoc. Z wyciągnięciem ostatecznych wniosków poczekamy do czasu, gdy rząd podejmie jakieś decyzje. Nie jest to ewidentne, skoro w polityce Sarkozy’ego każde jej przeciwieństwo może liczyć na rychłą rehabilitację.
W niedzielę 10 lutego cały słusznie myślący Paryż zleciał się do wielkiej hali Mutualité, aby pokazać wszem i wobec, że murem stoi za kobietą, wygnaną przez wojnę domową z Somalii do Kenii, uciekinierką spod jarzma wymuszonego małżeństwa w tejże Kenii i która skłamała, by dostać azyl w Holandii, gdzie była deputowaną partii liberalnej do czasu, aż wyszło na jaw drobne przekłamanie, a sąsiedzi złożyli na nią donos, w strachu przed zemstą islamskich terrorystów.
Ci ostatni bowiem nigdy jej nie wybaczyli faktu, że przyłożyła pióra i serca do scenariusza filmu Theo Van Gogha, który przypłacił życiem próbę ukazania w ostrym świetle dyskryminacji kobiet w Islamie. Przy jego trupie, na ulicy w Amsterdamie, znaleziono wyrok śmierci na jego wspólniczkę.
Wartości europejskie
Ayaam Hirsi Ali żyje odtąd w ukryciu, przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie może liczyć na większą swobodę ruchów, aczkolwiek rząd Holandii – który do niedawna zapewniał jej policyjną ochronę – uznał ostatnio, iż więcej na nią nie zasługuje. Stąd też idea petycji – zainicjowanej we Francji przez filozofów Pascala Brucknera i Bernarda Henri-Lévy, z poparciem rozlicznych organizacji i socjalistycznej kandydatki Ségolène Royal – na rzecz przyznania ex-Somalijce francuskiego honorowego obywatelstwa, lub ewentualnie stworzenia na poziomie Unii Europejskiej systemu gwarantującego bezpieczeństwo osobom prześladowanym z racji ich przywiązania do wartości europejskich, jak demokracja czy równouprawnienie kobiet.
Ayaam Hirsi Ali, gdy jeszcze miała prawo głosu, nie przebierała w słowach. Nazwała Islam „cywilizacyjną regresją” ze skłonnościami do „faszystowskiego” dryfu, a Mahometa zaliczyła do kategorii „perwersyjnych tyranów”. Jako holenderska deputowana walczyła z podniesioną przyłbicą z prześladowaniem kobiet w Islamie i z okaleczaniem dziewczynek, czego sama w dzieciństwie doświadczyła.
Dziś jeszcze powtarza, że Islamu z demokracją nie da się pogodzić, choć wielu muzułmanów żyć może bez konfliktów w demokracji. W USA zaczepiła się o fundację, związaną z obozem neokonserwatystów, co odcina ją od lewicowych sympatii. Liczy niemniej na to, iż Europa ujrzy w niej symbol, wart poparcia: na razie osiemdziesięciu paru eurodeputowanych podpisało się pod petycją, domagającą się od Unii, by wzięła ją pod ochronę – trzeba ich cztery razy tyle, by nabrało to mocy prawnej.
Islamska hydra, o której troszkę zapomniano, znów podnosi głowy.
W Danii rozpracowano siatkę, przymierzającą się do zgładzenia jednego z dwunastu autorów sławetnych karykatur Mahometa, których publikacja w Jyllands Posten wywołała falę śmiercionośnej histerii w wielu krajach muzułmańskich.
Dziennikarz Sayed Perwez Kambakhsh, aresztowany w październiku 2007 i skazany na śmierć
Foto: www.rsf.fr
W Afganistanie niezależny dziennikarz i obrońca praw człowieka, Sayed Pervez Kambakhsh, skazany został na karę śmierci, zatwierdzoną przez Senat w Kabulu - bez zastrzeżeń, jak do tej pory, ze strony wspieranego przez Zachód prezydenta Karzaja - za przedrukowanie na swym blogu irańskich stron internetowych, których autorzy pozwolili sobie poddać w wątpliwość sposób traktowania kobiet w Islamie i zgoła skrytykować dotyczące tego ustępy Koranu.
W tymże samym czasie Rowan Williams, arcybiskup Canterbury, dolał oliwy do ognia, stwierdzając iż zaprowadzenie Szariatu w Wielkiej Brytanii, wyłączając drastyczne przepisy islamskiego prawa, jak ucinanie rąk czy kamieniowanie niewiernych kobiet – wydaje mu się „nieuniknione”. Wybuchła polemika, premier Gordon Brown przestrzegł szefa anglikańskiego Kościoła przed mieszaniem się w nie jego sprawy, prasa zapłonęła ogniem oburzenia.
Dopóki nie zrozumiemy, że najmniejsze ustępstwo wobec dowolnej formy obskurantyzmu, jest ustępstwem na rzecz irracjonalizmu w ogólności - czyli abdykacją ze standardów uczciwości umysłowej i wolności myśli, wywalczonych w pocie czoła przez Demokryta, Sokratesa i Spinozę, ich kontynuatorów z czasów Oświecenia, przez Karola Darwina i jego współczesnych epigonów – dopóty w obliczu groźby nowej inwazji barbarzyńców pozostaniemy bezbronni.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU