Agnieszka Kumor
Tekst z 26/03/2008 Ostatnia aktualizacja 28/03/2008 16:23 TU
W Studio Théâtre, będącym trzecią małą sceną Komedii Francuskiej, grany jest Hanoch Levin. Polscy i francuscy widzowie poznali go dzięki przedstawieniu Kruma w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, pokazanego trzy lata temu w Awinionie, a w grudniu 2007 roku w paryskim Odeonie. Tymczasem zmarły na raka zaledwie w wieku 55 lat Levin pozostawił po sobie ogromną spuściznę piosenek i skeczy kabaretowych, utworów prozatorskich, wierszy i ponad 50 utworów scenicznych.
39 letni bułgarski reżyser, Galin Stojew, wystawił w Studio Théâtre Słodką zemstę i inne skecze Levina. W tekstach tych autor zawarł wycinki z życia, scenki z udziałem sobie współczesnych – urzędników, lekarzy, sprzątaczy, sekretarek, recepcjonistów... – jednym słowem małych ludzi w zapasach z życiem. Ostry humor Levina notuje ich pogawędki dla zabicia czasu, plotki, krótkie rozmówki, gdzie odkrywamy (raczej) cienie rodzaju ludzkiego w dość szerokim wydaniu.
Choć mamy do czynienia ze skeczami, reżyser tak umiejętnie połączył je w całość, że mamy wrażenie, iż są one jednym ciągiem jakiegoś tragikomicznego koszmaru sennego. „Cement” stanowią ostro zarysowane przez aktorów archetypy ludzkie, mówiące o chorobliwej nieufności, podejrzliwości, satysfakcji z niedoli bliźnich, złośliwości czy też seksualnej frustracji. Jest tu zatem nauczycielka geografii, która utrzymuje, że Ziemia jest płaska, gdyż „trudno wierzyć w te brednie opowiadane na lewo i prawo, a poza tym czy ktoś sprawdzał, jak tam oni sobie radzą po drugiej stronie i czy nie spadają...” Jest i doktor światowej sławy, zabawiający się w sprzątanie swego szpitala. A kiedy przerażone losem bliskich rodziny pacjentów przypadkiem na niego hukną, by „się nie pętał pod nogami”, doktor z rozkoszą ujawnia swą prawdziwą tożsamość. Tylko, że poczynając tak sobie od dwudziestu lat, przepłoszył już wszystkich chętnych i... dalej sprząta. Bo ileż można przepraszać kogoś za przypadkowe pomylenie go z salowym. No, chyba, że ów pomylony jest właśnie salowym!
Levin miesza głupotę ludzką z czysto anegdotycznymi scenkami, z których wywodzi monstrum – jak ów obrazek, gdzie gość wypytuje recepcjonistę o zasady postępowania w hotelu. Jego zwykłe z pozoru pytania, na przykład: „o której godzinie podawane jest śniadanie?”, lub: „gdzie można zamówić podwieczorek?” nabierają stopniowo dziwacznego charakteru, w rodzaju: „kto sprawdzi, czy umyłem zęby?”, każąc podejrzewać, że gość pomylił hotel z internatem dla chłopców.... Twórcy przedstawienia prowadzą nas łagodnie za rękę wprost w oko cyklonu: daleko posuniętej paranoi. Metafizyka sąsiaduje z medycyną, banał z poezją, opary absurdu unoszą się nad codziennością.
Same teksty jednak nie wytrzymałyby próby sceny. Bułgarski reżyser (pracujący na co dzień we Francji i Belgii) znalazł z francuskimi aktorami wspólny język, przypominający nieco abstrakcyjny humor wczesnego Ioneski. Zrealizowany na przysłowiowe „tasiemkę i gwóźdź” spektakl bawi i daje do myślenia. Jest przy tym lekką, pełną diabelsko złośliwej inteligencji rozrywką na niedzielne popołudnie.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU