Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Multimedia

Muzyka w sieci: od kija do marchewki

Stefan Rieger

Tekst z 16/04/2008 Ostatnia aktualizacja 16/04/2008 16:47 TU

Kijem go czy pałką? Taka z grubsza filozofia przyświeca przygotowywanej we Francji ustawie o ochronie praw autorskich w sieci, nawet jeśli wspomina się w niej również, w trybie życzeniowym, o marchewce. Francja słowem wiosłuje z uporem pod prąd historii. Będzie jednak musiała się ocknąć, gdyż nawet międzynarodowy biznes płytowy, którego interesów chciała bronić nadgorliwym kijem, przestawia się na filozofię marchewki, zaś Parlament Europejski, w przyjętej właśnie poprawce, stwierdza niedwuznacznie, iż „kryminalizacja konsumentów, którzy nie nastawiają się na zysk, nie jest dobrym sposobem zwalczania cyfrowego piractwa”.

Tekst nie jest prawnie przymuszający, ale życzliwie zachęca Europejczyków do przyjęcia rozsądnej postawy w obliczu ewoluujących stale reguł cyfrowego biznesu i łączącej się z samą naturą Internetu, powszechnej alergii na strategię Żandarma i Cenzora. Należy stronić w szczególności, stwierdzają eurodeputowani, od stosowania takich dysproporcjonalnych sankcji, jak odcinanie dostępu do sieci.

Spróchniały kij

To bolesny prztyczek w nos francuskiego rządu, który – wychodząc naprzeciw życzeniom leniwych producentów – postawił w przygotowywanej ustawie na system stopniowanych sankcji wobec domorosłych „piratów muzycznych”, przewidujący – po dwóch ostrzeżeniach – tymczasowe lub definitywne zawieszenie internetowego łącza. Już sama ta idea wydaje się europosłom nadużyciem, ale jeszcze groźniejsze są jej zakulisowe implikacje.

Ściganie złoczyńców, ściągających bezkarnie piosenki, zakłada bowiem upowszechniony nadzór typu Big Brother, czyli przyjęcie „chińskiej koncepcji Internetu”. Jakże inaczej określić podpisane we Francji na jesieni porozumienie między przemysłem muzycznym i prowajderami, pod patronatem rządu, które zobowiązuje internetowych dostawców do dostarczenia na żądanie tożsamości sieciowych kłusowników, nad czym czuwać ma rzekomo niezależny komitet, broniący interesu producentów – co organizacje konsumentów nazwały słusznie „prywatyzacją prawa” i zamachem na swobody obywatelskie.

Nic też dziwnego, że europejskie stowarzyszenie konsumentów przyklaskuje gromko inicjatywie europosłów, nawet jeśli deputowani ze Strasburga nie omieszkali zaznaczyć, iż w obliczu epidemii muzycznego piractwa w sieci zadbać też trzeba o zagwarantowanie artystom stosownego wynagrodzenia. O to jednak postanowili zadbać sami producenci, aczkolwiek, mówiąc szczerze, najprzód dbają o siebie, zaś artyści są ostatnim, choć nieuniknionym ich zmartwieniem.

Witaminy w marchewce

Tak czy inaczej, beznadziejnie głupiej i anachronicznej strategii kija odbierają resztki wiarygodności wielkie manewry w międzynarodowym przemyśle muzycznym, który w końcu – po paru latach gnuśności i zaślepienia – jednoznacznie przechodzi na marchewkę, czyli legalną ofertę muzyczną w Internecie.

Emblematycznym zwrotem w tej materii jest zawarcie sojuszu, przez trzy z czterech major companies, zawiadujących światowym rynkiem – Universal Music, Sony BMG i Warnera (a z Emi trwają dyskusje) – z serwisem społecznościowym MySpace, liczącym 110 milionów adeptów w świecie, a więc mającym realne szanse na przełamanie po raz pierwszy monopolu iTunes w handlu cyfrową muzyką. Tym bardziej, że MySpace Music stawia na co najmniej trzy różne formuły sieciowego biznesu: darmowe słuchanie muzyki i oglądanie teledysków, finansowane przez reklamę; sprzedawanie utworów zgodnie z modelem Apple; i perspektywicznie – pobieranie skromnej, zryczałtowanej opłaty za nieograniczony dostęp do muzycznych zasobów.

Karać czy kusić?

Strona główna MySpace Music

Strona główna MySpace Music

Podobny wariant tego, co we Francji lewica nazwała licencją globalną, lecz co prawica ze zgrozą odrzuciła, sugerują dziś najwięksi aktorzy music-businessu: otworzyć bezmiar swoich katalogów, za 5 do 8 euro miesięcznie, chcą zarówno Sony BMG, jak i Warner, a zwerbowany przez Emi na stanowisko głównego cyberstratega Glen Merrill, do niedawna jeden z architektów sukcesów Google’a, także przetoczyć chce szacowną instytucję (trzymającą co więcej, w piwnicy, najpiękniejszy bodaj z katalogów klasycznych), na wirtualne tory, powołując się na naukowe badania, które dowiodły, że Internet wcale nie jest wrogiem artystów, lecz wręcz im sprzyja: dzięki sieciom takim, jak MySpace, każdy może zyskać rozgłos, przesłuchanie w streamingu dobrych utworów napędza kupno kompaktów, zaś jednym z głównych źródeł dochodów staje się handel pośredni – sprzedaż biletów na koncerty i produktów ubocznych, jak telefonowe dzwonki, sponsorowane przez reklamę dla operatorów telekomunikacji.

Francuskie, względnie polskie lub jakiekolwiek anachronizmy wynikają z tego, że quasi-mafijność, klientelizm, krótkowzroczne interesy, ideologiczne lub religijne uprzedzenia – nie pozwalają nikomu patrzeć dalej, niż poniedziałkowe notowania na giełdzie. Tymczasem świat zdążył już uciec o parę mil do przodu...

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU