Stefan Rieger
Tekst z 18/04/2008 Ostatnia aktualizacja 18/04/2008 17:15 TU
GMO czyli żywność genetycznie modyfikowana nie wybawi planety od głodu. Wyznawana od dziesięcioleci filozofia intensywnej produkcji rolnej, nastawionej na eksport, okazuje się dziś ślepym zaułkiem. Wesprzeć należy, przeciwnie, małe gospodarstwa rolne w krajach ubogich i rozwinąć programy badawcze w dziedzinie agro-ekologii. Takie są z grubsza konkluzje raportu, opublikowanego 15 kwietnia w Johannesburgu przez grupę 400 ekspertów agronomii z IAASTD, czyli międzynarodowej instancji, zajmującej się – pod patronatem agend ONZ i Banku Światowego – oceną naukowych i technologicznych strategii w rolnictwie.
Stanowi to radykalne odwrócenie perspektywy, naszkicowane już w ostatnim raporcie Banku Światowego, stwierdzającym, że „podczas gdy 75% ubogiej ludności świata żyje na wsi, jedynie 4% publicznej pomocy na rzecz rozwoju przeznaczone jest na wspieranie rolnictwa”. Nic też dziwnego, że 80% cierpiących głód to dziś wieśniacy.
Problem głodu, który znalazł się znów nagle na czołówkach światowej prasy w związku z zamieszkami w blisko 40 krajach, na tle brutalnego wzrostu cen żywności, nie jest bynajmniej problemem technologiczno-produkcyjnym, lecz społeczno-politycznym.
Strzał w dziesiątkę
Czterystu agronomów, pracujących od czterech lat pod okiem prof. Roberta Watsona (przewodniczącego wcześniej międzyrządowej grupie ekspertów ds. klimatu) przypadkowo całkiem wstrzeliło się ze swym raportem w dziesiątkę: nie mogli przewidzieć, że przez planetę przetoczą się w tym czasie rozruchy, nie wybrali również momentu publikacji pod kątem francusko-polskich aktualności, gdyż w obu krajach (i jeszcze w paru innych) toczą się akurat nad wyraz burzliwe debaty wokół GMO.
We Francji doszło niemal do kryzysu rządowego na tle poprawki, wniesionej do projektu ustawy o organizmach genetycznie modyfikowanych: na przekór pani sekretarz stanu ds ekologii, Nathalie Kosciusko-Morizet, popartej przez lewicową opozycję i nawet część prawicy, znikomą większością przepchnięto ostatecznie w Senacie korzystniejszą dla rzeczników GMO wersję ustawy, eliminując poprawkę, która nakazywała bezwzględne wzięcie pod ochronę upraw tradycyjnych, wobec zagrożenia ze strony rozsiewających swe wątpliwe uroki upraw genetycznie modyfikowanych.
Korporacje na cenzurowanym
Raport z Johannesburga (choć jego konkluzje należy zniuansować) to zarazem nóż w plecy produkcyjniaków, technoentuzjastów i wielkich koncernów agrochemicznych - i zastrzyk witamin dla ich krytyków: ekologów, alterglobalistów czy stowarzyszeń typu Greenpeace. Jest znamienne, że pod dokumentem podpisało się 59 rządów, natomiast odmówiły swego podpisu (jak w przypadku protokołu z Kyoto) Stany Zjednoczone, do których przyłączyły się Kanada i Australia.
Logiczne: to najwięksi eksporterzy produktów rolnych i, w przypadku USA, quasi-monopoliści w materii GMO. Nie jest też przypadkiem, że największe koncerny agrochemiczne – Monsanto (mający 90% udział w światowym rynku nasion genetycznie zmodyfikowanych) oraz firmy Syngenta i BASF – zbojkotowały konferencję w Johannesburgu, uznając z góry jej konkluzje za im nieżyczliwe. Tę samą strategię „pustego krzesła” czy jak kto woli: głowy w piasek zarząd Monsanto zastosował już wobec francuskiego filmu i książki „Świat według Monsanto”, wstrząsającego aktu oskarżenia przeciwko praktykom światowego lidera GMO.
Patent na zniewolenie
Przypominają one z grubsza praktyki Microsoftu, którego quasi-monopol i polityka zastrzeżonych patentów informatycznych zniszczyły konkurencję i zamroziły innowację na dwa dziesięciolecia. Czterystu ekspertów agronomii nie widzi żadnych, namacalnych dobrodziejstw GMO w dziedzinie walki z głodem. Stwierdzają oni, że dobrodziejstwa są względne i w jednych regionach genetyczne modyfikacje dają 10-30% wzrost wydajności, a w innych powodują spadek. Potępiają też jednoznacznie politykę patentów zastrzeżonych, które czynią rolnika niewolnikiem licencjonowanych nasion i sprzężonych z nimi pestycydów, i uniemożliwiają naukowcom badania nad oszacowaniem ryzyka GMO.
Technoentuzjaści twierdzą, że jest żadne. Krytycy odpowiadają, iż nigdy nie przeprowadzono żadnych badań epidemiologicznych, co wymaga co najmniej dwuletnich testów – podczas gdy koncerny, wspierane przez rządy, zadowalają się trzymiesięcznym badaniem ewentualnej, doraźnej toksyczności GMO. Tajemnicą poliszynela jest nadto fakt, iż wielu naukowców jest notorycznie przekupionych przez Monsanto et consortes, championów dezinformacji, kłamliwej reklamy i politycznego lobbingu.
Small is beautiful
Produkcja rolna, w skali globalnej, jest dziś wystarczająca, by wyżywić planetę. Gdyby sprawiedliwie rozdzielić kalorie starczyłoby pożywienia dla 10 miliardów ludzi. Postulowana przez międzynarodowych ekspertów strategia polega na zapewnieniu drobnym rolnikom dostępu do ziemi i do tanich kredytów, organizowaniu lokalnych rynków i ułatwianiu eksportu, inwestowaniu w lokalne, od tysiącleci sprawdzone uprawy. Nowoczesnych technologii nie należy lekceważyć, ale nie są one dziś żadnym panaceum. Trzeba je rozwijać, z dużą przezornością, a zwłaszcza patrząc wciąż na ręce ich promotorom, mającym często, jak Monsanto, niecne dość zamiary.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU