Stefan Rieger
Tekst z 23/04/2008 Ostatnia aktualizacja 23/04/2008 15:32 TU
I znów Preludia Chopina wysokiej, jeśli nie najwyższej próby, w parę miesięcy po Rafale Blechaczu, który wzruszył co wrażliwszych melomanów swą rzetelnością i prostotą, lecz by porwać tłumy trzeba raczej fajerwerków à la Campanella.
Alexandre Tharaud nie jest tak klasycznie apolliński, jak Blechacz, ale także nie ma nic z ognistego rumaka made in Russia: to raczej czysty produkt francuskiej, wyrafinowanej kultury, stroniącej od ekscesów, czemu dał wyraz w kolekcji wielokroć nagrodzonych, pastelowo-pasteryzowanych, lecz muzycznie nieskazitelnych nagrań francuskiego repertuaru, od Poulenca i Ravela po giętkie i rozśpiewane transkrypcje mistrzów klawesynu, Couperina i Rameau – bezwzględnie najlepsze od czasu Marcelle Meyer, do której mu wszak daleko.
Tharaud to dziś najlepszy produkt eksportowy francuskiej pianistyki, obok Hélène Grimaud, i nawet zasłużenie, gdyż muzyk to wrażliwy i postać pociągająca, choć na Ewerest z nim raczej nie wejdziemy. Preludia widzą mu się bardziej mroczne i udręczone, niż Blechaczowi – i słusznie, gdyż na Majorce Chopinowi wcale nie było do śmiechu - aczkolwiek u jednego i drugiego więcej chciałbym słyszeć tyleż Demona, jak i Bacha (głównej wówczas inspiracji Frycka). W sumie wolę już krystaliczność Rafała niż płynne legato Aleksandra, ale obie wersje cyklu bronią się jako całość.
Posłuchajmy czterech preludiów, od 8 do 11, nagranych przez Tharaud dla Harmonia Mundi.
CD Chopin – Preludia op.28, 8-11 – A.Tharaud HMC 901982
19/04/2008
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU