Piotr Błoński
Tekst z 08/05/2008 Ostatnia aktualizacja 08/05/2008 14:25 TU
Gilles Aillaud, Eduardo Arroyo i Antonio Recalcati «Vivre et laisser mourir ou la fin tragique de Marcel Duchamp» (Żyć i dać zginąć, czyli tragiczny koniec Marcela Duchampa), 1965
Coll. Administración Concursal Afinsa, Madrid (Espagne) © Adagp, Paris 2008
Większość z nich trudniła się zresztą, w czasie gorących dni paryskiego maja, produkcją plakatów w okupowanej przez studentów pracowni graficznej Szkoły Sztuk Pięknych: niezależnie od efektów tej produkcji, przyczyniło się to niesłychanie do nobilitacji serigrafii jako techniki graficznej.
Jeden z uczestników i organizatorów wystawy z 1962 roku, Bernard Rancillac, podkreśla w wywiadzie dla Le Monde, że w rzeczywistości uczestniczyły w niej dwie różne grupy artystów. Jedna, którą zalicza on do Nowej Figuracji, to prócz niego samego, Télémaque, Voss, Klassen i Monory; druga, związana z ówczesnym Salonem Młodego malarstwa, to Arroyo, Aillaud, Cueco, Recalcati czy Tisserand, do których dołączyli przybyli do Paryża z bardzo różnych stron świata i sztuki artyści tacy, jak: Errớ i Fromanger. Ten ostatni był w latach 1968-73 przewodniczącym tej grupy, dla której centralnym zagadnieniem było pytanie, czy należy malować rewolucję, czy też zrewolucjonizować malarstwo? On sam, jak zapewnia, uważał, że i jedno, i drugie, toteż godził „komunistów, trockistów z trzech różnych kierunków, maoistów z dwóch rywalizujących tendencji, zwolenników organizacji Sprawa Ludu i Lewica Proletariacka, anarchistów różnej maści, sytuacjonistów i letrystów, ultralewaków w rodzaju księdza Meslier, rewolucjonistów z Ameryki Łacińskiej, Irlandii i Kraju Basków – był to prawdziwy melting-pot, równie tragiczny co wspaniały, tryskający ciętymi i mocnymi pomysłami: takie to były czasy…”.
Gilles Aillaud, «Vietnam, Bitwa o ryż» (1968)
Coll. Part. Courtesy Galerie de France © Adagp, Paris 2008
Z perspektywy 40 lat trudno nie dostrzec formalnego nowatorstwa tych młodych gniewnych, skierowanego zarówno przeciw wszelkim abstrakcjom szkoły paryskiej, przeciw surrealizmowi, ale i przeciw wschodzącej gwieździe pop-artu (sztuki burżuazyjnej cechującej amerykański imperializm i sławiącej społeczeństwo konsumpcyjne), a także przeciw tradycyjnym technikom malarstwa w ogóle. Hervé Télémaque przypomina sobie odkrycie epidiaskopu i naświetlanie obrazów na płótno: to był, mówi, przełom. Od tego momentu nie chodziło już o to, jak przedstawiać, lecz jak posługiwać się przedstawieniami.
Szkopuł w tym, że te formalne nowinki wprzęgnięto w „postępową i rewolucyjną” ideologię i propagandę, której poziom intelektualny budzi dzisiaj w najlepszym razie politowanie. Gdy rewolucyjna moda minęła, nowe techniki pozostały i służą dziś przede wszystkim...reklamie.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU