Stefan Rieger
Tekst z 09/05/2008 Ostatnia aktualizacja 09/05/2008 17:14 TU
Naród, który cierpi na zbiorową amnezję - powiada Sung Yung-i, mając na myśli Chińczyków - zamyka sobie drogę do przyszłości. Ów historyk z uniwersytetu stanowego w Kalifornii, który jako nastolatek był w Czerwonej Gwardii, a potem spędził pięć lat w więzieniu, stara się swym rodakom odświeżyć pamięć, zbierając materiały na temat maoistowskich zbrodni. Pod jego kierunkiem powstała nie mająca precedensu Czarna Księga, wydana we Francji pod tytułem „Masakry Rewolucji kulturalnej”.
W Chinach pozostaje to tematem tabu. Partia zadowoliła się mglistym stwierdzeniem, że w maoizmie 70% było dobre a 30% złe, zabraniając zagłębiania się w szczegóły. Owszem, po śmierci Mao zaczęto wiele mówić o spustoszeniach Rewolucji kulturalnej i zrehabilitowano część jej ofiar. W 1981 roku, z inicjatywy Deng Xiaopinga przyjęto nawet oficjalną rezolucję „potępiającą ją totalnie”, co zawierało jednak jasny prikaz dla Chińczyków, aby totalnie o niej zapomnieli.
Instynkt samozachowawczy
Deng ujął to wówczas niedwuznacznie: „Jeśli chcemy, by Partia komunistyczna nadal rządziła krajem, musimy pozostawić kwestie historyczne przyszłym pokoleniom. A jeśli, przeciwnie, chcemy zmienić system, należy wyłożyć przeszłość na stół i, w konsekwencji, posiać chaos w Partii i w kraju”.
Czytelna aluzja do faktu, iż to nie bandy sfanatyzowanych, rozwydrzonych wyrostków – zgodnie z oficjalną linią, powszechnie akceptowaną – ponoszą główną odpowiedzialność za czystki i masakry, lecz reżym, który rozpętał, chcąc nie chcąc, apokalipsę, w celu rozprawienia się z politycznymi rywalami rękami wymóżdżonych, młodocianych czynowników.
Dzieci nomenklatury
Tak to w istocie się zaczęło, gdy w 1966 roku osłabiona wierchuszka podjudziła młodych hunwejbinów, w większości dzieci komunistycznych prominentów, przeciwko elitom państwa, w celu ostatecznego oczyszczenia go z „intelektualistów i imperialistów”, tudzież wszelkich „reakcyjnych bękartów”. Od napaści na pekiński uniwersytet Tsingua zaczyna się fala barbarzyńskich czystek: histeryczne nastolatki dokonują samosądów na nauczycielach, artystach, urzędnikach, sklepikarzach, przechodniach – upokarzając, torturując, zabijając. Elita Czerwonej Gwardii ma wszelkie prawa: dobiera się rękami i kijami do bezbronnych, starców, kobiet i niemowląt. Niektórzy zachęcają do zjadania wrogów ludu i żwawo przechodzą do czynu.
Drugi garnitur
Wkrótce potem zaczyna się druga faza Rewolucji kulturalnej: w szeregach hunwejbinów dochodzi do rozłamów, na scenę wkraczają „czerwonogwardziści drugiej kategorii”, rekrutowani spoza dygnitarskiego seraju; zwaśnione frakcje – licytujące się na „rewolucyjną czystość” – wypowiadają sobie wojny, staczają prawdziwe bitwy, z użyciem karabinów maszynowych. Pod koniec lata 67. roku Chiny znajdują się na skraju wojny domowej: rozliczne zbuntowane grupy Czerwonej Gwardii wymykają się spod kontroli i walczą ze sobą o wpływy w poszczególnych regionach kraju. Klika Mao zaczyna panikować i wzywa młodzież, by wróciła do szkół. Wiele spuszczonych ze smyczy wilczków odmawia jednak posłuszeństwa.
Profesjonaliści
Zaczyna się wówczas trzecia faza Rewolucji kulturalnej, najbardziej krwawa – zdaniem Sung Yung-i – kiedy aparat spuszcza ze smyczy armię i siły bezpieczeństwa, by zapanowały nad ogarniającym całe imperium chaosem. W latach 67.–69. jatki przybierają charakter systematyczny, by nie rzec przemysłowy.
Wiemy o nich mniej, niż o przemawiających do wyobraźni rękoczynach, dokonanych przez rozhisteryzowanych nastolatków, gdyż masowe rzezie w Dao, Hunan czy Guanxi – by już nie wspomnieć o ludobójstwie z premedytacją, jakim były czystki etniczne w tzw Mongolii Wewnętrznej – to głównie dzieło żołnierzy i aparatczików.
Wszelkie szacunki pozostaną hipotetyczne, póki partyjne archiwa będą zamknięte. Gdy uchylono ich wieczka w 84. roku, wyszła na powierzchnię armia miliona siedmiuset tysięcy ofiar. W kartotekach drzemie z pewnością więcej trupów, lecz od czasu rewolty z placu Tian-An-Men zamknięto do nich dostęp. To i tak pestka, przy z grubsza 40 milionach ofiar Wielkiego Skoku z lat 50., gdy naukowo zagłodzono na śmierć tamtejszych kułaków (czerpiąc z najlepszych, stalinowskich wzorów).
Amnezja i wciskanie kitu
Wnioski same się narzucają, a przedolimpijska, nacjonalistyczna histeria nadaje im aktualności. Utrata zbiorowej pamięci to nie tylko handicap na przyszłość, lecz źródło poważnego niepokoju dla reszty świata. Narody niezdolne rozliczyć się z własną przeszłością – patrz Chiny, Rosja i nawet w mniejszym stopniu USA, Francja lub Polska - gotowe są powtarzać w nieskończoność zbrodnicze błędy. Warto też pamiętać, że mechanizm reprodukcji pseudowartości i przesądów światłoćmiących opiera się głównie na moralnej, ideologicznej czy religijnej indoktrynacji bezbronnych istot, jakimi są dzieci – w które wszystko, jak w gąbkę, wsiąka.
W odwiecznej sztafecie pokoleń bezwzględnie musimy odróżnić przekazanie pałeczki kompleksów, od przekazania szkiełka i oka. Tylko wiedza uzbroić może w sceptycyzm i uchronić przed łatwizną, wiodącą ku zbrodni. Wiktor Hugo pisał profetycznie, iż „otwarcie jednej szkoły oznacza zamknięcie jednego więzienia”. Hasło Rewolucji kulturalnej było odwrotne. Póki Chińczycy nie oczyszczą hipoteki, nikt im zaufać nie powinien.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU