Agnieszka Kumor
Tekst z 02/07/2008 Ostatnia aktualizacja 02/07/2008 14:29 TU
Podróże kształcą
Madryt, Rzym, Palermo, Hong-Kong, Los Angeles, Lizbona, Budapeszt, Stambuł... Artystyczne podróże niemieckiej choreograf zawiodły jej zespół od Europy po Japonię i Koreę Południową w poszukiwaniu artystycznych inspiracji. Po absurdach gestów dnia codziennego, totalnym niezrozumieniu i walce płci, jakie pobrzmiewały w jej spektaklach przed kilkunastu laty, 67 letnia dziś Pina Bausch pragnie przekazać młodszym pokoleniom przesłanie nadziei. Z empatią i uwagą odnotowuje konflikty międzyludzkie – te wielkie, światowe i te mniejsze, lokalne, zwykłą bezinteresowną nienawiść, złośliwość. Ale także intensywność przeżyć, bogactwo doznań, wyrafinowane piękno i humor, cudowność zdarzeń, jakie przynosi ze sobą każdy dzień.
W roku 2006 część zespołu wyjechała ze swą dyrektorką do Kalkuty i stanu Kerala, położonych w przeciwległych regionach Indii. Przewodniczką była im Chandralekha, przyjaciółka Piny Bausch i wielka gwiazda indyjskiego tańca tradycyjnego bhârata natyam. Impresje zebrane podczas podróży zostały „zmielone”, „przefiltrowane”, „przyprawione” na modłę wuppertalską i oferowane publiczności niczym hinduska ofiara pochwały życia!
W porywach monsunu
Peter Pabst, scenograf Piny Bausch, zawiesił w tle sceny kurtynę złożoną z białych, zwiewnych tkanin. Motyw sari, tradycyjnego indyjskiego ubioru kobiecego, przewija się pod różnymi postaciami w ciągu całego spektaklu. Odpowiada mu biały ręcznik, upinany przez mężczyzn w pasie w formie tradycyjnego stroju zwanego dhoti. Podglądaniu, zabawom, radosnym próbom wzajemnego epatowania się osobliwością nie ma końca. Jesteśmy w łaźni, na polu, na ulicy, obserwujemy tancerkę w świątyni, odpoczywamy na płaskim dachu. Scenki przeplatane są sekwencjami tanecznymi. Nie ma wiele słowa, jesteśmy raczej zaproszeni do korzystania z naszych zmysłów: „pachnie kardamonem” podpowiada widzom jedna z tancerek-aktorek, przeciągnąwszy między nimi wstęgę nasączoną egzotycznym zapachem.
Tu i teraz
Fragmenty rzeczywistości mieszają się jak w kalejdoskopie ze snem i wyobrażeniem. Pina Bausch pozwala zaistnieć każdemu tancerzowi, który dokłada indywidualną cegiełkę do wspólnej choreografii ciał i nielicznych obrazów wideo. Powstaje wielki fresk, spleciony jak wielokolorowy indyjski dywan. Unosi się nad nim, niczym zielonkawa mgiełka, bambusowy blues – wiadomości dochodzące ze świata nie są najweselsze.
Przesłanie nadziei
„Kochajmy i szanujmy życie, póki mamy po temu sposobność. Wszystko dobre, co się nam przydarza”, wydaje się mówić niezmordowana podróżniczka, Pina Bausch. W tym optymistycznym, pomimo porywów monsunu, przesłaniu towarzyszą jej utalentowani tancerze-aktorzy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU