Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Multimedia

His Master’s Voice

Stefan Rieger

Tekst z 22/07/2008 Ostatnia aktualizacja 22/07/2008 16:30 TU

Alain Besançon mawiał z przekąsem, że Francja jest takim „Związkiem Sowieckim, któremu się powiodło”. Komunizm upadł, paralele pozostały. Ich źródła tkwią m.in. w naturze konstytucji obu krajów, dających prezydentowi możliwość ręcznego sterowania niemal wszystkim, poczynając od informacji. Dzisiaj już nie w imię ideologii, która szczezła, lecz gwoli obrony pewnego porządku, opartego na kazirodczym związku władzy, mediów i pieniądza.

Prezydent Sarkozy, który ma naturalną skłonność do ręcznego sterowania, nie omieszkał też skorzystać z okazji, by rozciągnąć imperium swoich wpływów również na media publiczne, w dużej mierze wymykające się dotąd spod kontroli Pałacu Elizejskiego.

Nie wystarczało mu najwyraźniej to, że cały praktycznie sektor prywatny – telewizje, radia, większość gazet i periodyków – jest już w rękach wielkich koncernów, z których szefami – jak Bouygues, Dassault, Lagardère, Bolloré czy Arnault - jest w największej komitywie. Pośród tego oceanu interesownej życzliwości jeżyła się bowiem wyspa wrogości, względnej lub prawdziwej, o nazwie Sektor Publiczny. Prezydent ruszył zatem na podbój zbuntowanej twierdzy.

Strategia zaskoczenia

Nicolas Sarkozy zaczął od manewru zmyłkowego, który wszystkich zbił z tropu, obwieszczając w styczniu zamiar usunięcia z publicznych mediów wszelkiej reklamy. Brawo! – wrzasnęli idealiści, po czym szybko puknęli się w czoło. Primo: skąd wziąć circa miliard euro, które publiczna telewizja straci?; secundo: kto na tym zyska? – oczywiście telewizje komercyjne, należące do przyjaciół prezydenta; wreszcie tertio: musi to być zatem pierwszy krok do rychłej prywatyzacji części publicznego sektora, skazanego odtąd na wegetację.

Aby uśmierzyć niepokoje, prezydent powołał komisję polityków i ekspertów, która – pod przewodem Jean-François Copé’go – wypracować miała sposób reorganizacji i dofinansowania mediów publicznych, w celu skonsolidowania ich społeczno-kulturalnej misji. Komisja spłodziła raport względnie kompromisowy, krytykowany mocno przez opozycję i obrońców sektora publicznego, ale nawet i to nie zadowoliło prezydenta Sarkozy’ego., który z końcem czerwca dokonał arbitrażu, wybierając z raportu to, co mu odpowiadało.

Gdzie stoją konfitury?

Reklama zniknąć ma z telewizji publicznej po godzinie 20 od 1 stycznia 2009, a całkowicie – niespełna trzy lata później. Co do skompensowania wynikłych z tego strat, Sarkozy wprowadził drobne korekty, o których można dyskutować: pieniądze pochodzić mają z większego niż przewidywano opodatkowania zysków operatorów telekomunikacji (na poziomie 0,9%) oraz zabrania telewizjom prywatnym jakichś 80 mln euro z ich reklamowej manny.

To raczej kropla w morzu, ale i tak zainteresowani stanęli dęba. Firmy telekomunikacyjne oznajmiły, że to nadużycie, że będą się procesować, a tak czy inaczej – odbiją sobie wszelkie straty podwyższając opłaty konsumentom. Telewizje komercyjne, choć lubią prezydenta, nie widzą dlaczego miałyby wspierać publiczną konkurencję. To, że my widzimy – gdyż dostały tyle niezasłużonych przywilejów – to inna historia. Wreszcie prezydent nieco się ugiął przed komisją i – choć wzbraniał się dotąd dziko przed jakąkolwiek podwyżką opłaty radiowo-telewizyjnej, z gruntu niepopularną – przystał jak się zdaje na jej sprzężenie z inflacją (zawsze coś, choć mało – zważywszy na niski jej poziom w skali europejskiej).

Koniec hipokryzji

Ale symboliczny (i nie tylko) gwóźdź programu tkwi gdzie indziej: na przekór zaleceniom komisji Copé’go, Nicolas Sarkozy obwieścił, iż prezesa publicznej telewizji (i również, jak mówią kuluarowe pogłoski, publicznego radia) mianował będzie nie parlament, nie Wysoka Rada Audiowizualna CSA – lecz rząd, czyli de facto on sam. A za prezesem idzie reszta: szef informacji, wyższe kadry, polityka programowa...

Wot i siurpryza! Sowiety względnie republika naftowo-bananowa, choć nawet u Chaveza – który przejął sobie na własność media publiczne - istnieją jeszcze opozycyjne, prywatne telewizje. Nicolas Sarkozy, którego strategią jest zmyłkowa „gra na szczerość”, skomentował rzecz na stronie jako „skończenie z hipokryzją” czyli z dotychczasowym stanem, gdy prezesów mianuje Wysoka Rada CSA, ale i tak każdy wie, że decydujący w niej głos mają stronnicy władzy.

Argument wręcz rozbrajający, zwłaszcza z ust polityka, który zdobył władzę szermując hasłem „zerwania z przeszłością”! Czemu nie pójść dalej i, w imię „skończenia z hipokryzją”, nie podporządkować konstytucyjnie prezydentowi wymiaru sprawiedliwości, skoro wiemy, że w V Republice od początku władza gra pierwsze skrzypce w prokuratorsko-sędziowskich nominacjach?

Oczywiście – wieszczą niezależne media, których pozostała garstka – prezydent rozegra partię jak Bobby Fischer, mianując prezesem publicznej telewizji człowieka związanego dotąd z lewicą, lecz dyskretnie nawróconego na sarkozizm. Znamy to już skądinąd. Pozory będą zachowane. A jeśli proroctwo się nie spełni – odszczekam i może nawet za czarnowidztwo zapłacę. Co by zresztą oznaczało, że się spełniło.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU