Stefan Rieger
Tekst z 15/08/2008 Ostatnia aktualizacja 15/08/2008 16:45 TU
Igrzyska, współzawodnictwo, wojna... Technika, wydajność, konkurencja... Wszędzie ta sama logika: „Szybciej, wyżej, mocniej!”. „Pracuj więcej, by zarobić więcej” (powtarza Sarkozy); wyciśnij z siebie wszystko, by odebrać Yankesowi tytuł Samca Alfa (wciska Chińczykowi kit Prężny Członek Politbiura, Samiec Alfa bis); sprężaj się, by pokazać kaukazkim untermenschen, kto tu rządzi (powtarza Putin swym rodakom, wiedząc, iż to erupcją testosteronu podbił ich serca przed laty, więc tak trzymać i grać dalej na hormonach).
Sprężają się więc Chińczycy, sprężają się Rosjanie i Gruzini (ci ostatni z musu, im można wybaczyć, choć trochę niezręcznie zaczęli, testując na testosteron silniejszych, z bezmyślną zachętą Zachodu), Francuzi zaś sprężają się mniej chętnie, gdyż może lepiej znają cenę, a nade wszystko – smak i czar ulotny życia...
Wolniej, niżej, słabiej!
...chciałoby się zakrzyknąć. I zadać parę niewygodnych pytań: sprężać się, zgoda, ale po co? Szybciej dokąd? Więcej czego?
Spiesz się powoli, przysiądź, pyknij z fajeczki, popatrz w okienko Pana Boga – pisał Kundera w „Powolności”. Ale kto by dziś słuchał starych górali lub pisarzy? Żyć należy z gazem wciśniętym do dechy, liczy się każda sekunda, time is money.
Niewygodnych pytań mam jeszcze ze dwa: Czyj czas jest czyim money? – gdyż nakład pracy przestał się przekładać na zysk tego, co pracuje, kurcząc się od ćwierćwieku wykładniczo w relacji do kapitału; drugie zaś pytanie – Czy aby nie gramy z czasem w durnia? – odsyła do najgłębszych pokładów filozofii.
Czy zarobiona sekunda nie jest straconą minutą, a zarobiony miesiąc straconym rokiem? Spójrzmy tylko dookoła: z jednej strony, czas pracy nieustannie się skraca (we Francji, od połowy XIX wieku, skrócił się trzykrotnie i zajmuje dziś zaledwie jakieś 9 procent naszego „przebudzonego” życia), a tym samym czasu wolnego mamy trzy i pół raza więcej niż sto lat temu; z drugiej zaś strony – poczucie braku czasu nie było nigdy równie dojmujące.
Życie z zadyszką
Połowa Francuzów – owych bon vivants, którym świat zazdrości ich „jakości życia” – twierdzi, że „ledwie z czymkolwiek może nadążyć”. Walcząc z Czasem, wpadliśmy w błędne koło: chcieliśmy wyprowadzić go w pole, a to on nas wykołował. Dostaliśmy kręćka.
Nowoczesność pogania nas batem. Łapczywie rzuca się na czas i przestrzeń, znajdując sojuszników w elektronicznych mediach, zdolnych zredukować je do zera. Poganiają nas zewsząd reklamy i neony: „Quick, fast, speed, chrono...”
Tracimy cierpliwość w obliczu najmniejszej przeszkody, w tej frenetycznej gonitwie za niewiadomo-czym: połączenie ma być w trzy sekundy, pizza w domu za pół godziny, zdjęcie majtek za... Stwarzamy cywilizację niecierpliwości, w której czekanie na cokolwiek staje się niedopuszczalne. Wyczuły pismo nosem firmy marketingowe, które zatrudniają specjalistów od amortyzowania wszelkiej zwłoki i łagodzenia stresu.
Wyścig w workach
Szybkość znaczy postęp? Praca znaczy szczęście i zdrowie? Więcej pracy znaczy więcej pieniędzy, szczęścia i zdrowia? Jakiej pracy i dla kogo pieniędzy? I ogólnie: po co? – wyjąwszy miminum protein, gwarantujących przeżycie. Po to, by zapewnić wyższość naszej progeniturze, naszym Krewnym i Znajomym Królika, naszej Nacji, Rasie, Gatunkowi, Bogu wyższemu nad innych bogów?
W profetycznej książce „Time Wars” Jeremy Rifkin – autor bestsellera o „Końcu pracy” – skonceptualizował ową cywilizację niecierpliwości dowodząc, iż każda nowa technologia, która pozwala nam obiektywnie zyskać na czasie, w rzeczywistości przyspiesza rytm i tempo naszych działań: zamiast oferować nam więcej czasu – przysparza nam pracy. Ktokolwiek tknął się komputera i Internetu – a któż się nie tknął? – wie dobrze o czym mówię.
Przyhamuj i pomyśl
Przed dwustu z górą laty Rousseau dowodził w „Emilu”, że najważniejszą regułą edukacji „jest nie to, by zyskać na czasie – lecz to, aby czas stracić”. Przez tych dwieście lat ludzkość wszak zmądrzała. Po co tracić czas na czytanie Szekspira w oryginale, skoro można obejrzeć przeróbkę filmową lub komiks ?
Wolniej, niżej, słabiej! – a dzięki temu mądrzej i głębiej: to jedyny rozsądny tryptyk dla ludzkości, której testosteron kazał stracić wszelką miarę i zapomnieć stare ruskie przysłowie, chamskie lecz trzeźwe, iż wysze h... nie prigniosz. A choćbyś i skoczył, nie spadniesz na cztery łapy. A nawet gdybyś spadł i tak zjedzą cię robaki.
Coraz więcej ludzi choruje na czas. Psychoterapeuci mają ręce pełne roboty. Przychodzą do nich nieszczęśnicy skarżący się na chroniczny brak czasu. Trzeba im kuracji odwykowej, muszą nauczyć się wrzucać niższy bieg, jak na rowerze.
Recepty na zwolnienie tempa mogą być różne: sztuka, muzyka, slow food, zielony dymek, kontakt z przyrodą albo buddyzm (który dzięki temu prosperuje). Im bardziej świat przyspiesza, tym większa potrzeba spowalniacza. Rozwinie się nowy kierunek twórczości: sztuka zbijania bąków...
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU