Stefan Rieger
Tekst z 19/08/2008 Ostatnia aktualizacja 19/08/2008 17:06 TU
W orwellowskim Ministerstwie Prawdy znajdowało się w ścianach tysiące owalnych dziur, przykrytych drucianą siatką, do których funkcjonariusze wrzucali trefne i ocenzurowane dokumenty, przeznaczone do spalenia w centralnym piecu. Nazywano te otwory „grobami pamięci”. Zainspirowało to amerykańskiego dziennikarza Russa Kicka, który na stronie internetowej Thememoryhole od sześciu lat ratuje przed anihilacją tego rodzaju dokumenty.
Pamięć każdego narodu, każdego państwa, każdej administracji przypomina ser szwajcarski, z mniejszą lub większą liczbą dziur. Rzeczy niewygodne dla danej władzy, lecz również i takie, których zbiorowa świadomość nie lubi słyszeć, wkopywane są skrzętnie pod dywanik. Oczywiście, największe osiągnięcia pod tym względem mieli komuniści, u których dziur było więcej niż sera. Ale mniej lub bardziej kontrolowana amnezja to powszechna dość przypadłość i wszędzie – w Polsce, we Francji, w Ameryce – niejeden jeszcze trup jest w szafie.
Chińskie tortury
Jednym z głośnych wyczynów Russa Kicka było nota bene opublikowanie 361 fotografii trumien ze zwłokami amerykańskich żołnierzy, na pokładach samolotów, transportujących je dyskretnie z Iraku. Tym samym zdjęcia te, które Pentagon trzymać chciał pod kluczem – i o których ujawnienie nie dopominali się jakoś inni dziennikarze – trafiły na pierwsze strony mediów z całego świata.
Na stronie Thememoryhole znaleźć można odtąd facsimile rozlicznych zastrzeżonych teoretycznie dokumentów, wykradzionych administracji, armii, względnie biznesowi, a pokazujących ukryte oblicze Ameryki po 11 września. Wśród ostatnich ujawnionych tam tekstów figuruje poufny podręcznik, zalecający armii stosowanie w bazie Guantanamo metod torturowania więźniów wypróbowanych przez chińskich komunistów w latach 50.
Wykopaliska informacji
Russ Kick, który przedstawia się jako „archeolog informacji”, od lat już specjalizuje się w wyciąganiu na światło dzienne skrywanych faktów, odprostowywaniu oficjalnych przekrętów, demaskowaniu „spisków”. Pod jego kierunkiem powstało i rozeszło się jak ciepłe bułeczki około dziesięciu antologii dezinformacji w różnych dziedzinach, od seksu przez biznes i politykę po religię, w stylu „wszystko, czego nie wiecie o...”, „wszystko, co przed wami ukrywają..” czy, jak by powiedział Woody Allen, „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć, lecz nie ośmielacie się zapytać”.
Tego rodzaju elaboraty czyta się z mieszanymi uczuciami, gdyż eklektyczność paranoi nazbyt często odsyła do teorii wszechświatowego spisku Onych przeciwko Nam i niektóre z wpisów do dzienniczka dezinformacji nazbyt zalatują manipulacjami w stylu Michaela Moore’a, by nie rzec czystymi mistyfikacjami à la Thierry Meyssan, autora bestsellera „Straszne oszustwo” o 11. września, „którego nie było”.
Kontrpropaganda
Ale po wyplewieniu chwastów zostaje wiele kwiatków, tym bardziej że Kickowi udało się zwerbować do współpracy licznych renomowanych autorów, jak Naomi Klein, autorka hitu księgarskiego „No Logo” i teraz nowego przeboju, jakim jest „Shock Doctrine” czyli „Strategia uderzeniowa” neokapitalizmu, ojciec dziennikarskiego undergroundu Paul Krassner, eseiści Michael Parenti czy Arianna Huffington, guru cyberkultury Douglas Roushkoff, wielu wścibskich reporterów czy wreszcie znany historyk Howard Zinn.
Niewiele znajdziemy w tych antologiach sensu stricto absolutnych rewelacji. Są różne tajemnice Poliszynela i powtarzane od lat pogłoski: o tym, że Amerykanie chcieli zdetonować bombę atomową na Księżycu i że zrzucili takąż zabawkę na Północną Karolinę; o tym, że Winston Churchill pomstował regularnie na „wszechświatowy żydowski spisek”; że Lincoln, na przekór legendzie, nie uwolnił ani jednego niewolnika; że CIA popełnia co roku tysiące zbrodni; że przestępczość wśród młodzieży, wbrew oficjalnej retoryce, od trzydziestu lat ani trochę nie wzrosła; że papież Pius II spłodził erotyczne dzieło, co Kościół starannie ukrywa...
Paranoja nie, czujność tak
Choć diabeł tkwi w szczegółach, nie spierajmy się o detale. Liczy się ogólna tendencja tych, co kontrolują informację, by puścić tylko minimum, a meritum złożyć w „grobie pamięci”. Ilustruje to najlepiej strategia wielkich korporacji – przemysłu tytoniowego, który przez pół wieku sponsorował gigantyczną dezinformację co do zgubnych skutków palenia; firmy Monsanto, która od dziesięcioleci ukrywa prawdę o swych pestycydach i wciska kit na temat GMO; farmaceutycznego giganta Beyera, który widać nie jest dumny z oferowania światu heroiny, gdyż nie chce się przyznać do tego, iż wynalazł ją na rok przed aspiryną, w 1898 roku.
Paranoja nie jest zalecana, lecz czujność jak najbardziej. Byłoby dobrze, gdyby wszędzie – w Ameryce, Francji, Polsce, Rosji – dziennikarze troszkę uważniej patrzyli na ręce tym, co rządzą i tym, co mają szmal. Nieszczęście polega na tym – i we Francji, podobnie jak w Rosji, przybiera to zgoła karykaturalne formy – że dziennikarze są dziś głównie zatrudnieni przez tych, którzy mają szmal, a których przyjaciółmi są ci, którzy rządzą.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU