Stefan Rieger
Tekst z 20/01/2009 Ostatnia aktualizacja 22/01/2009 19:24 TU
Wspólnota wartości, doświadczeń i talentów, jedyna sensowna wizja Europy, ma się źle, a będzie jeszcze gorzej. Lada moment z anteny RFI zniknie pięć europejskich języków, w tym polski. Stary Kontynent, pozornie się jednocząc, pęka w szwach. Francja patrzy na Południe, z mieszaniną poczucia winy, kolonialnej nostalgii i strachu przed inwazją; na amerykański Zachód, nienawistnie, miłośnie i z nadzieją; na Daleki Wschód, od Rosji po Chiny, na przemian z fascynacją i trwożliwie. Wschodu bliższego, niegdyś za drutem kolczastym, dziś przy wspólnym europejskim stole, omalże nie dostrzega. Dzisiaj mniej, niż kiedykolwiek, a będzie jeszcze gorzej.
Zapewne tylko raz, po Powstaniu Listopadowym, było naprawdę inaczej. W latach 1981-82 każdy szanujący się Paryżanin miał na kanapie w swym salonie Polaka, tak jak wcześniej hodował tam Chilijczyka. Nie trwało to długo. Potem rozczulił się na moment na widok Rumuna, zanim mistyfikacja z Timisoary popsuła obrazek, a Rumun w stroju Cygana stał się synonimem zagrożenia; drgnął jeszcze lekko, gdy niecny Serb, dotąd sojusznik, gnębił słabszego, acz dwuznacznego religijnie Bośniaka.
Od tej chwili odwrócił głowę. Na kanapie odtąd nikt nie siedzi, najwyżej duch Palestyńczyka, współczesnej metafory nacjonalizmu przeniesionego, jak mówił Orwell o ideologii. Co nie znaczy by Palestyńczyk z krwi i kości był figurą ideologiczną: to człowiek, który cierpi, doświadcza skrajnej niesprawiedliwości i nierzadko, z desperacji rodzącej fanatyzm, dopuszcza się niesprawiedliwych skrajności.
Europejska kwadratura koła
Europę od tej chwili budujemy jak ta lala. Majstrujemy przy kolejnych traktatach, odrzucanych i sztucznie reanimowanych, w których nie ma prawie słowa o tym, co nas winno łączyć: o kulturze europejskiej, o wymianie doświadczeń i przestróg przed błędami, o giełdzie pomysłów na cywilizacyjną mądrość i szczepionek przeciw głupocie.
Każdy odtąd wnosi do posagu to, co ma najgorszego: Francja swą arogancję i ślepotę, Europa Wschodnia z Polską na czele swą zaściankowość, swe przesądy światłoćmiące, swe narodowo-katolickie lobbys szantażujące posłów ze Strasburga i swe liberum veto wobec "zachodniej zgnilizny".
Zalążkiem Europy była wspólnota węgla i stali. Dobre i to, choć lepsza byłaby pewnie wspólnota wartości i talentów. Te ostatnie zlekceważono i coraz bardziej pozostają w tyle. Kultura jest jednym z ostatnich zmartwień Europy.
Zaścianek kontra ślepota, taki odtąd paradygmat. Pamiętam lata, gdy paryskie kina, najbardziej szczodrobliwe w świecie, nie przepuszczały żadnego głosu spoza Żelaznej Kurtyny, doceniając czeski surrealizm, polską wajdowsko-kieślowską, historyczną pralkę brudów patriotycznych i moralnych, czy udręczoną totalitaryzmem estetykę Tarkowskiego.
Kultura europejska to od dzisiaj puste słowo. Od upadku komunizmu nie trafił do francuskiego widza ani jeden polski, czeski czy węgierski film. Kilka trafiło do trzech lub czterech sal i, z braku najmniejszego poparcia krytyki, wyzionęły ducha po paru tygodniach. Ani Kola Sveraka, ani Pręgi Marty Piekorz, ani Sztuczki Jakimowskiego, cud nad cudami, zdolny podbić każde serce poza granicami, nie zdołały tu zaistnieć ani przebić się do zbiorowej świadomości. Choć wszystko je po temu predestynowało: humor, poezja, uniwersalizm wartości...
Języki martwe
Wyznaczając przed rokiem nową misję francuskim mediom dla zagranicy, prezydent Sarkozy zastrzegł się solennie, że nie da grosza na radio czy telewizję, nadające w języku innym niż francuski. Ledwie wyraził swe życzenie, gdy go zakrzyczano. Niektórzy, acz nieliczni zdążyli już bowiem pojąć, że jeśli przez pół wieku zaniedbuje się swój język, którego znajomość w świecie zanika, jedynym wehikułem wpływów są obce narzecza.
I oto rok później, dyrekcja Radio France Internationale ogłasza likwidację sześciu sekcji językowych i ostre cięcia w wielu innych. Pod nóż idzie głównie Europa. Dziennik La Croix cytował w tych dniach jednego ze związkowców naszej rozgłośni, przepowiadającego, iż „RFI będzie odtąd przemawiać wyłącznie do Afryki, choć jego specyfika polegała na tym, że radio mówiło do całego świata”. Inny związkowiec wieszczy ponuro, że międzynarodowe radio złożone zostanie na ołtarzu francuskiej pseudo-CNN, telewizji France24, mającej grać pierwsze skrzypce w nowej orkiestrze dla zagranicy.
Demony wzajemnej ignorancji
„Od wielu już miesięcy, pisał parę dni temu dziennik Libération, intelektualiści z całej planety zarzucali prezesa Alaina de Pouzilhaca listami a prezydenta Sarkozy’ego petycjami w obronie audycji w językach obcych”. Redakcję polską wsparło swymi podpisami ponad 1500 osób, w tym wiele sław. Nic to nie pomogło.
Za parę tygodni lub miesięcy, po z górą 27 latach działalności, zamilknie sekcja polska RFI. Zniknie też zapewne jedyna bodaj w świecie strona internetowa w języku polskim, oferująca szeroką panoramę francuskiej kultury, myśli i specyfiki. Europejską jedność budować będą odtąd mniej lub bardziej przypadkowi obserwatorzy, doraźnie zrzuceni w egzotykę, z której widzą głównie wierzchni blichtr, rzadko czując głębokiego bluesa.
Jeśli jedynym wspólnym językiem Europy ma być odtąd ekonomia, skompromitowana jako spoiwo ludzkiej wspólnoty; jeśli jedynym forum kulturalnej wymiany będą od tej chwili reality shows i soap operas; jeśli radio, kino czy telewizja, zamiast przerzucać pomosty, chować się będą do narodowego zaścianka – zbudujemy sobie nową wieżę Babel.
Wspomina się dziś chętnie, ku przestrodze, o kryzysie z 1929 roku. Zapomina się jednak o tym, że zaraz po nim – demoniczną figurą lat 30. był Obcy, Inny, Niepojęty. Płód ignorancji i gadzinowej nieufności. Zwiastun Apokalipsy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU