Stefan Rieger
Tekst z 27/01/2009 Ostatnia aktualizacja 27/01/2009 16:44 TU
Do producentów dotarło w końcu, iż tradycyjnego kompaktu nie da się uratować, a każdym razie nie będzie on już nigdy więcej dojną krową. 2008 był już kolejnym rokiem powolnej agonii: światowe obroty spadły o 7%, we Francji nawet o 15%, a najbardziej ucierpiała klasyka, cofając się o dalsze 30%. W ciągu 6 lat rynek płyt kompaktowych skurczył się ponad dwukrotnie.
Już tylko nieliczni producenci upierają się przy zwalaniu całej winy na piratów, którzy ściągają muzykę za frajer. Trudno zaprzeczyć, że 95% plików muzycznych krąży dziś w sieci nielegalnie, ale trzeba się pogodzić z faktem, że kijem Wisły nie zawrócisz. Strategii kija próbuje wciąż bronić Francja, a minister Kultury Christine Albanel zapowiedziała w Cannes, że jej rząd postara się przepchnąć jeszcze przed wiosną kontrowersyjną ustawę o ochronie praw autorskich w Internecie, przewidującą stopniowane sankcje wobec kłusowników, włącznie z odcięciem ich od sieci.
Drożdże czy pała?
Filozofia represji kontra filozofia wyobraźni... Na szczęście nawet wielki biznes zrozumiał, że pałka nie jest jego najlepszym sojusznikiem i że w oceanie gospodarkii cyfrowej trzeba nauczyć się pływać nowym stylem. „Wasze pokolenie zrealizowało nasze marzenia” – mówił w Cannes Donovan, jeden z honorowych gości Midem, nawiązując do ideałów z lat 60., gdy Dzieciom Kwiatom śniła się planetarna wymiana i wspólnota, by nie rzec komuna.
Piękna rzecz, komuna, włącznie z hojną społecznie ofertą „każdemu wedle jego potrzeb”, byle skorygowana zasadą odpowiedzialności i merytokracji, która brzmi: „każdemu wedle jego zasług”. Czyli najprzód Artyście, który żyje ze swego talentu (aczkolwiek dużo więcej jest takich, którzy żyją ze swego beztalencia). Dopiero kiełkują na naszych oczach nowe formuły sprawiedliwości, adekwatne do kontekstu cyberekonomii. Dyskusje na targach Midem dowodzą, iż dystrybucja muzyki odmieniać się będzie odtąd przez wiele przypadków.
Wyłamywanie rygli
Najprzód trzeba wziąć na rozluźnienie i miast wznosić zasieki z drutów kolczastych, wpisać się inteligentnie w filozofię Schengen, że użyję europejskiej metafory opisania otwartego cyberświata. Wielkie koncerny, jeden za drugim, w końcu pojęły, że rygle cyfrowe DRM, zabraniające kopiowania muzyki na innym odtwarzaczu, niż firmowy, bardziej szkodzą, niż zabezpieczają. Po EMI i Warnerze, również i światowy lider cyfrowej dystrybucji muzyki, jakim jest Apple, zapowiedział likwidację DRM, a w ślad za nim poszły francuskie filie Universalu i Sony Music, obwieszczając zniesienie cyfrowych rygli, uniemożliwiających kopiowanie w sieci.
Apple poszedł dalej, rezygnując z ujednoliconej opłaty za ściągnięty utwór, 99 centów za piosenkę: będą odtąd trzy taryfy, zależnie od tego, czy jest to nowość, czy towar z archiwum.
Kurek z ryczałtem
Druga formuła to nieograniczony abonament na muzykę, oferowany przez internetowych dostawców lub operatorów telefonii komórkowej. We Francji wypróbowuje tę formułę Orange, lecz jeszcze dalej poszła fińska Nokia, o której serwisie Come With Music, oferującym nieograniczone ładowanie muzyki, mówiono wiele na tegorocznych targach Midem. We Francji, gdzie kilku providerów skusiło już miliony użytkowników formułą tripleplay – darmowy telefon, telewizja i Internet za 30 euro miesięcznie – niektórzy, jak Orange, gotowi są dorzucić czwartą usługę, czyli muzyka za frajer.
Self-service
Trzecia i czwarta formuła to, z jednej strony, samoobsługa – czyli produkcja, sprzedaż i promocja na własny rachunek, co praktykuje już wiele zespołów i solistów, poczynając od Radiohead, pionierów autobiznesu i reklamy, nie żałujących ani trochę, że wybrali wolność i eliminację pasożytów; a z drugiej strony – odwołanie się do szczodrobliwości fanów, gotowych sponsorować miłe ich uszom przedsięwzięcie. Powstają witryny, jak francuska MyMajorCompagny, zachęcające internautów do sfinansowania nagrań ich ulubieńców. I to działa: nieznany nikomu Grégoire sprzedał dzięki temu 240 tys. płyt.
Piąty patent polega na wspieraniu reklamą strumienia muzyki darmowej, lecz model to kruchy, zważywszy na kruchość ekonomii i reklamy, oraz poślizg w czasie między inwestycją a benefisem, nawet jeśli niektóre platformy streamingu, jak Deezer, zbliżają się do dowodu wiarygodności tej formuły.
Śpiewające mydełko i klakierzy
Szósta wreszcie formuła, to wprzęgnięcie muzyki w piekielny mechanizm reklamy, poprzez sprzedaż wiązaną: do paczki proszku do prania dołączona jest płyta. Niektórzy na to poszli: zespół disco Kool and The Gang, piosenkarka Patricia Kaas i paru innych. Kilku zarabia na tym krocie, inni zapewne prostytuują się nieodpłatnie.
Jedyne granice od tej chwili, to granice talentu i wyobraźni. Cudowna perspektywa, pod warunkiem że na jej cudowność uda się nawrócić tyleż naszych władców, co biznes i tradycyjną klakę, czyli tzw „krytykę”, która z równym entuzjazmem podlizuje się władzy, jak i tym, co mają kasę, oferują darmowe bilety i ptifurki na koktajlach dla życzliwych z góry dziennikarzy i krytyków.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU