Agnieszka Kumor
Tekst z 11/02/2009 Ostatnia aktualizacja 29/07/2009 14:01 TU
W Théâtre de la Ville paryska publiczność miała okazję poznać kolejną produkcję dyrektora Narodowego Centrum Choreograficznego w Orleanie, Josefa Nadja. Ten artysta ciszy i szczegółu wrócił do swych poszukiwań wokół wzajemnej relacji tańca i muzyki współczesnej. W jego najnowszym spektaklu zatytułowanym Antrakt czworgu tancerzom towarzyszy formacja muzyczna Akosha Szelevényi’ego grająca free jazz. Twórcza improwizacja wzbudza udzielającą się widzom energię, choć nie wszystkim udało się dogodzić.
Okruchy życia
Josef Nadj jest z pochodzenia Węgrem z Wojwodiny, autonomicznej prowincji Serbii. Węgrzy stanowią tam drugą co do wielkości populację. Życiowa droga artysty była nietypowa. Zaczął ją od studiów graficznych, historii sztuki, zainteresowań literaturą. To pasja czytania uratowała go przed nudą, zwątpieniem i ciężkimi warunkami bytowymi, kiedy odbywał służbę wojskową w latach 70. w Bośni-Herzegowinie. Wyjazd na studia w Budapeszcie... zakończył w Paryżu. Potem była seria spotkań z ciekawymi ludźmi, ciężka praca i wreszcie samodzielne spektakle. Ale pierwszy kontakt z ruchem i choreografią, nastąpił właśnie na uczelni w Budapeszcie, gdzie przez przypadek znalazł się w teatrze ruchu, popchnąwszy drzwi nieznanej sali.
Przepis na kaczkę
Pierwszym wielkim sukcesem Josefa Nadja była w roku 1987 Kaczka po pekińsku, spektakl zrealizowany z własną kompanią Jel, oparty na wspomnieniach z dzieciństwa z rodzinnego miasta, Kanizsy; próby odbywały się w starym teatrze pełnym śladów dawnej świetności. Od roku 1995 artysta kieruje orleańskim Narodowym Centrum Choreograficznym. Dwa lata temu na festiwalu teatralnym w Awinionie mieliśmy okazję podziwiać dwa jego spektakle: Asobu oraz Paso Doble (we współpracy z malarzem, Miquelem Barceló). W roku 2002 w Warszawie pokazane zostało Czuwanie, odbyło się też spotkanie z artystą i pokaz zapisów kilku spektakli. W roku 2006, na Festiwalu Festiwali Teatralnych w Warszawie zaprezentowani zostali Filozofowie.
Paleta środków
Spektakle Nadja to często hybrydy: jest w nich taniec, ale przetworzony, jakby okrojony ze swego estetycznego wydania; jest i teatr, ale bez utożsamienia z postacią, tym bardziej, że ulega ona ciągłym przeobrażeniom; jest wiele plastyki, operującej kontrastami barw i form. W Antrakcie na stopach tancerki pojawia się czerwona farba, niczym zwiastun przyszłej starości i śmierci, żółty puder znaczy czoło jej towarzysza, jak hinduski znak bindi. Kryształowa, futurystyczna lampa okazuje się przezroczystym blokiem lodu, bohaterowie „grzeją się” w cieple żółtego światła. Artysta posługuje się pojemnością malarstwa i jego abstrakcyjnym wymiarem. Paleta środków wypływa poniekąd z życiowej drogi artysty. Choreograficzny styl ma coś z mima Marceau, w którego klasie studiował, i coś z kukły, nieporadnie próbującej wesprzeć się na kikutach rąk i nóg. Patrzymy na zautomatyzowane ruchy tancerzy z niepokojem, ironią i sympatią.
Taniec i muzyka w jednym stały domku
Antrakt powstał we współpracy z węgierskim jazzmanem, Akoshem Szelevényim, poznanym podczas poprzednich realizacji. Free jazz, jaki gra ten muzyk, inspiruje się motywami etnicznymi i muzyką korzeni Europy środkowej. Na scenie, czwórka tancerzy operuje w głównej mierze na dwóch podestach – ustawionym centralnie, wokół którego w samym środku akcji uplasował się czteroosobowy zespół muzyczny, i znajdującym się po lewej stronie sceny, wydaje się on swoistą drogą do czyśćca, wyobrażonego za ekranem ze słabo prześwitującego materiału; sylwetki protagonistów rozmywają się za nim w dominującym świetle, ze wspólnego wysiłku wyłania się malowany pędzlem kształt skorupy żółwia, symbolu długowieczności.
Tancerze działają w pojedynkę, w duetach lub razem. Ściśnięci w odwróconym podeście, jak w kurniku lub autobusie, próbują wydostać się spod wpływu grupy, rzuceni samotnie na proscenium pragną nawiązać relację z drugim, poddają się energicznym prądom muzyki. Scenariusz spektaklu powstał w oparciu o księgę Yi-king, kładącą zręby pod dwie gałęzie chińskiej filozofii: taoizmu i konfucjanizmu. Antrakt hipnotyzuje, porywa, niepokoi, bulwersuje, spycha na manowce i przywraca życiu. Taka jest sztuka Josefa Nadja.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU