Agnieszka Kumor
Tekst z 04/03/2009 Ostatnia aktualizacja 06/03/2009 18:20 TU
"Wujaszek Wania" A. Czechowa/kolektyw Les Possédés, Th. de la Bastille, akt II.
© Jean-Louis Fernandez
Reżyserie kolektywne budzą we mnie uczucia ambiwalentne, żeby nie powiedzieć odrzucają mnie definitywnie. Od czasu, gdy członkowie kompanii teatralnej Les Possédés zaprezentowali się w Paryżu dowiedli, że znaleźli osobisty styl. Ich Wujaszek Wania śmieszy, zastanawia, wzrusza i stawia widza wobec samego siebie. Błogosławiona schizofrenia!
Kolektyw indywidualności
Członkowie kompanii spotkali się w roku 1995 na studiach w Paryżu w renomowanej prywatnej szkole aktorskiej Cours Florent. Łączyła ich wspólna pasja zawodowa, brakowało środków. Olśnieniem był spektakl innego kolektywu aktorskiego, flamandzkiego zespołu tgStan (podziwialiśmy ich niedawno w adaptacji Pagnola). „Więc tak można?”, zadali sobie retoryczne pytanie młodzi adepci sztuki aktorskiej. Retoryczne, bo szybko zrozumieli, że taka właśnie - kolektywna - działalność ich interesuje, inna od tradycyjnej pracy na scenie z reżyserem, scenografem, kompozytorem muzyki.
Kolektyw Les Possédés (nazwa pochodzi od Biesów, powieści Dostojewskiego) został w tym sezonie zaproszony do rezydencji przy ośrodku sztuki współczesnej La Ferme du Buisson (posiadającym status Sceny Krajowej), w regionie paryskim w Marne-la-Vallée. W ciągu kilku lat wspólnej działalności, udało im się zrealizować nie tylko szereg niezwykle interesujących spektakli, wypracowali własny styl aktorski. Nie odkryli koła, ale scalili w nową jakość poznane doświadczenia.
Kontrolowana improwizacja
Ich grę charakteryzuje wnikliwa analiza konfliktów, respektują bardziej ducha sztuki niż prawidłowość wypowiadanych kwestii. Kontrolowana improwizacja, zdystansowanie rodem z Pirandella graniczące z prywatnością, balansowanie między brechtowską dialektyką a „wżyciem” się w postać, rozdzierająca prawda uczuć i lekkość Arlekina z comedia dell’ arte to ich podstawowe narzędzia pracy.
Daje to niezwykłe efekty w przypadku dramaturgii współczesnej, błyszczy wysoką inteligencją w przypadku Czechowa. W Théâtre de la Bastille zobaczyliśmy w ich wykonaniu Wujaszka Wanię. Skoro kolektyw, wymieńmy więc wszystkich wykonawców: Simon Bakhouche (profesor Sieriebriakow), Katja Hunsinger (Helena, jego żona, i reżyseria), Marie-Hélène Roig (Sonia), Michelle Farges (Maria Wojnicka), David Clavel (Iwan Wojnicki), Rodolphe Dana (Astrow i reżyseria), Nadir Legrand (Tielegin).
"Wujaszek Wania" A. Czechowa/kolektyw Les Possédés, Th. de la Bastille (David Clavel, Wania)
© Jean-Louis Fernandez
Prawda i złudzenia
„Co lepsze: prawda czy złudzenia?”, zastanawia się Sonia. Chcąc nie chcąc wybiera prawdę. Zaledwie dwie godziny (bez przerwy) potrzeba było aktorom, by przekazać ogromny ciężar rozczarowania, jaki wciąga niczym prowincjonalne bagno bohaterów Czechowa. Odległa na wyciągnięcie ręki publiczność otacza scenę z trzech stron, na podłodze dywan, pod ścianą długi stół pełniący funkcje kredensu, na stole świece, w innym momencie wódka, wino, ser, a w końcu mapa regionu nakreślona przez doktora. Współczesne kostiumy i wszechobecne lenistwo.
Nuda i słodkie nieróbstwo ogarniają mieszkańców majątku Wojnickich - Sonię, córkę profesora Sieriebriakowa z pierwszego małżeństwa i wujaszka Wanię, brata jej zmarłej matki - kiedy na lato zjeżdżają z miasta profesor z młodą żoną, Heleną. Doktor Astrow zaniedbuje pacjentów, całe dnie spędza u przyjaciół zafascynowany piękną profesorową i nie zauważa nawet, że Sonia kocha się w nim bez pamięci. Sieriebrakow wpada na genialny pomysł sprzedaży majątku, co przyniosłoby większe dochody, tylko gdzie podzieją się mieszkańcy domu? Iwan znajduje stary pistolet, ale chybia. Helena ma skrupuły i nie zdradza męża, choć pociąga ją doktor. Goście opuszczają majątek na zawsze.
Ani śladu przemilczeń i ciszy, wszystko rozgrywa się w nerwowym tempie. Każdy reaguje inaczej na świadomość, że minął się z życiem, tu bohaterowie próbują rozpaczliwie zagłuszyć pustkę własnej egzystencji, uwidocznionej interwencjami najpierw jazzu, a potem rocka, przerwanego w paroksyzmie crescendo.
Nikt nie bierze siebie na poważnie i każdy ma ochotę skończyć ze sobą. Ten głęboki paradoks rosyjskiej duszy aktorzy Les Possédés uczynili własnym i, w jakimś stopniu, naszym. Balansując na cieniutkiej linie śmiechu i tragedii ocalają nas przed zwątpieniem.
„Wujaszków” w Paryżu jest obecnie dwóch, kolejny w Bouffes du Nord, już za tydzień!
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU