Marek Brzeziński
Tekst z 09/03/2009 Ostatnia aktualizacja 09/03/2009 16:30 TU
Biel śniegu i zieleń piłkarskiej murawy. Zima już niestety odchodzi, wiosna coraz bardziej króluje na stadionach i boiskach. Piłka nożna rządzi bezdyskusyjnie sercami kibiców, ale na tym nie kończy się forma istnienia sportowego białka - pojawiają się i inne kolory. Wyścig Paryż – Nicea, to zapowiedź rozkręcenia się na dobre kolarskiego sezonu, zaś w Lidze Mistrzów walczą nie tylko futboliści, ale i piłkarze ręczni.
Polskie kluby w piłce ręcznej są słabe, ale polscy sportowcy, brązowi medaliści mistrzostw świata w tej dyscyplinie, grają poza krajem, między innymi w jednej z najsilniejszych lig, w niemieckiej. Na fotografii opublikowanej w dzienniku l’Equipe w przeddzień meczu ostatniej szansy dla francuskiego zespołu z Chambéry, w Lidze Mistrzów, rozpoznać można charakterystyczną, porośniętą rudym włosem głowę Bieleckiego. To on wraz z Tkaczykiem, Jurasikiem i bramkarzem Szmalem uznani są przez francuskich komentatorów za filary niemieckiego Rhein-Neckar Loewen walczącego o awans do dalszej rundy z Chambéry. I rzeczywiście „Polska Armada”, jak nazywają czterech Polaków w Rhein-Neckar Loewen nie dała szans piłkarzom ręcznym z Sabaudii. Niemiecka drużyna zwyciężyła 40 do 25. Wprawdzie Tkaczyk nie grał, ale za to Bielecki razem z Juraskiem strzelili we dwóch jedną trzecią goli.
Sam Jurasik dziesięć razy trafiał piłką do siatki Francuzów, których kapitanem jest Narcisse – złoty medalista niedawnych mistrzostw świata w Chorwacji.
Rozgrywki europejskie, czy to w piłce nożnej, siatkówce, czy w piłce ręcznej, rządzą się własnymi prawami, podobnie jak krajowe puchary, w których niejednokrotnie zwycięża szaraczek z lig amatorskich pokonując zawodowców z ekstraklasy. Tak było w ostatniej rundzie Pucharu Francji, kiedy to czwartoligowy Rodez wyeliminował faworyzowanego wicelidera Ligue 1 Paris St. Germain. W pierwszej lidze francuskiej coraz ciekawiej, a to za sprawą nie tyle polepszenia się formy grupy ścigającej lidera i mistrza z Lyonu, lecz dzięki temu, że Olympique, od kilku lat królujący na francuskich boiskach, w tym sezonie gra w kratkę. W Pucharze Francji przegrał 2:3 z Lille tracąc bramkę w ostatniej sekundzie. Los tak chciał, że do rewanżu okazja nadarzyła się niemal natychmiast, bo w trzy dni później, kiedy to w ligowej konfrontacji, na Stade de France, znów naprzeciwko siebie stanęły te dwa zespoły. I tym razem wygrała ekipa z północy i to aż dwa do zera. Komentatorzy francuscy twierdzą, że to zasługa Malickiego w bramce Lille. Malicki spisał się fenomenalnie. Olympique Lyon miał pod koniec spotkania miażdżącą przewagę, ale Malicki rozegrał mecz życia i strzelić sobie gola nie dał. Kryzys Olympique wydaje się mieć źródła w dwóch faktach.
Dominacja na krajowych boiskach przez długi czas wpływa demobilizująco i osłabia motywację. Oś składu pozostała taka sama i skupia się wokół postaci kapitana Lyończyków Juninho.
Mimo, że kupowani są i sprzedawani zawodnicy, mimo, że zmieniają się trenerzy, to jednak główna substancja ludzka jest ta sama, a przecież Olympique Lyon nie jest Wieżą Eiffela ani GPS – em. W teorii systemów mowa jest o trzech typach – o systemie otwartym, zamkniętym i półotwartym – półzamkniętym. Tym ostatnim są termostaty, a także GPS. To systemy, w które człowiek wprowadza różne informacje, po to, aby później zmniejszyć nakład czasu i pracy. Niemniej żaden termostat, czy GPS nie potrafi samodzielnie funkcjonować i kontrola ze strony ludzkiego umysłu jest niezbędna. Przykładem systemu zamkniętego jest Wieża Eiffela. Jeśli się jej nie będzie regularnie konserwowało, to za parę lat stanie się stertą zardzewiałego złomu. Tymczasem klub piłkarski jest systemem otwartym, który wymaga zmian podejmowanych przez samą organizację jako taką. Potrzebuje nowych osób, obdarzonych nowymi umiejętnościami, mającymi świeże spojrzenie na sposoby realizacji wytyczonego celu. Prezes Olympique Lyon prowadzi bardzo mądrą politykę, ale zespołowi potrzeba chyba większej dawki „świeżej krwi”. Budowa klasowej drużyny czy to piłki nożnej, rugby, czy piłki ręcznej nie jest łatwym zadaniem, bo z jednej strony grozi zespołowi skostnienie wynikające z braku zmian, a z drugiej, czego najlepszym przykładem są drużyny polskiej ligi, nadmierna fluktuacja kadry powodująca, że na dobrą sprawę, przed każdą rundą zaczyna się budowa zespołu od nowa.
To syzyfowa praca, która nigdy nie przyniesie wyników, a jest to rezultat tego, że właściciele klubów chcą zysków w maksymalnie krótkim czasie.
Więc jak się jakiś zawodnik wybije na ligowym boisku to natychmiast sprzedaje się go za granicę, gdzie zazwyczaj szybko tonie w bylejakości i wygrzewa ławkę rezerwowych. Ujmowanie klubu piłkarskiego w kategorii systemu otwartego natychmiast narzuca konsekwencje metodologiczne zmuszające szefów zespołu do przyjęcia określonej taktyki zarządzania i perspektywy, w czym niebagatelne znaczenie ma sposób percepcji czasu. To właśnie ten czynnik decyduje o nakreśleniu strategii długo- lub krótkofalowej. Dla Alberto Contadora, tryumfatora czasówki rozpoczynającej wyścig Paryż – Nicea, liczy się nie zwycięstwo w tych zawodach, ale perspektywa dubletu – Giro di Italia i Tour de France, z dodatkowym smaczkiem jakim jest rywalizacja Hiszpana z Armstrongiem w barwach tego samego zespołu Astana. Inną perspektywę kreśli przed sobą Małysz, dla którego ostatnie lata to pasmo sukcesów, a inną Justyna Kowalczyk, której talent, poparty sprzyjającymi cechami psychologicznymi, niezwykłą pracą i wyrzeczeniami oraz strategią nakreśloną przez jej trenera eksplodował w idealnym momencie, to znaczy w czasie mistrzostw świata w Libercu. Drugim czynnikiem wpływającym na to, że Olympique Lyon obniżył loty, jest brak sukcesów w Lidze Mistrzów. Przy rozbudzonych ambicjach zawodników i działaczy rodzi to przygnębienie i frustrację odbierające chęć walki na ligowych boiskach. Brakuje im motywacji, gdyż ewentualny tytuł mistrza Francji będzie tylko kolejnym tytułem zdobytym po raz kolejny, pod rząd.
Ingemar Stenmark, mistrz narciarstwa alpejskiego, powiadał, że narciarz tylko w trzydziestu procentach jeździ nogami, w siedemdziesięciu - głową. To samo, acz w różnych proporcjach, odnosi się także do piłkarzy Olympique Lyon.
Zwykła wymiana na stanowisku trenera jest zabiegiem krótkotrwałym i nie przynoszącym wielkich przemian, a te są konieczne, aby znów rozbudzić motywację Juninho i spółki. Obecnego kryzysu nie da się chyba sprowadzić do stwierdzenia, że to „nie był ich dzień”. Tak mogą powiedzieć tenisiści, którzy przegrali w Pucharze Davisa z Czechami 2:3, czy Bordeaux, które zanotowało bolesną wpadkę ligową przegrywając z Tuluzą walkę o miejsca w czołówce aż zero do trzech. „Swój dzień” natomiast miała Sandrina Aubert, która w wieku dwudziestu sześciu lat wreszcie przegoniła dręczące ją demony porażki zatruwające duszę goryczą i wygrała swoje pierwsze w karierze zawody alpejskiego Pucharu Świata, zwyciężając w slalomie specjalnym w Offerschwang w Niemczech, w zawodach kończącego się już sezonu. Na taki sukces w tej konkurencji pań Francja czekała długie siedem lat.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU