Stefan Rieger
Tekst z 03/04/2009 Ostatnia aktualizacja 07/04/2009 14:43 TU
Góra urodziła mysz? Pisząc te słowa nie wiem jeszcze, czy Wielka Dwudziestka wyciągnęła z kapelusza królika czy myszkę. Podejrzewam, choć mogę się mylić, że G20 zaproponowało aspirynkę jako lek na raka. Być może wykonano maleńki kroczek w dobrę stronę, co lepsze niż nic, lecz całkiem niewspółmierne ze skalą wyzwań. Zadekretowano pewnie poddanie systemu drobnym retuszom, tak by wilk był syty i owca cała, lecz skutecznie oskubana, jak dotychczas. Nie damy się nabrać tym, co korzystając z wiosennej zmiany czasu, próbują nam ukraść godzinę prawdy: i tak wybije ona nieco później.
To nie jest bowiem kryzys finansowy czy gospodarczy, lecz kryzys moralny, czy jak kto woli – kryzys cywilizacji. Mądry antropolog i filozof Patrick Viveret dowodzi zgoła, iż „wielkie kryzysy finansowe są porównywalne z kryzysami religijnymi, stwarzającymi wyjątkową okazję do ujrzenia fenomenów bogactwa i władzy w nowym świetle”.
Kryzys religijny
W książce „Przemyśleć od nowa bogactwo”, Viveret używa terminu ecoligion, czyli „religia ekonomii”. Od dwóch-trzech dziesięcioleci fundamentem myśli ekonomicznej był koncept TINA, który zawdzięczamy Maggie Thatcher, starającej się dowieść, iż There Is No Alternative, „nie ma alternatywy”. Istotą obecnego kryzysu jest nagłe zawalenie się tych dogmatów wiary. Termin finanse pochodzi od łacińskiego słowa fides, które oznacza tyleż „zaufanie”, co „wiarę”. Dlatego kryzys ma charakter „religijny”, to kryzys wiary i zaufania.
Przewietrzenie mózgu
Niezbędna jest dekolonizacja naszej wyobraźni, w celu dotarcia do prawdziwego sensu słów. Nasza wyobraźnia skolonizowana jest przez multum pasożytów, wirusów, memów, haseł reklamowych i politycznych, słów podszywających się pod inne. Weźmy słowo wartość: we wszystkich językach łacińskich znaczy ono z grubsza „siła życia”, lecz zredukowano je do ekonomicznego wymiaru, jak w zdaniu „tworzenie wartości dodatkowej dla akcjonariuszy”, wyjaławiając tym samym słowa twórczość i wartość z całego ich potencjału znaczeń, mogących świadczyć o żywotności społeczeństwa.
Wytrzymałość materiału
Kryzys jest moralny, na pograniczu ontologii i metafizyki, gdy następuje przekroczenie wszelkiej miary. Kiedy jedynie 3% z 3.200 mld dolarów, krążących codzień wokół planety, odpowiada realnej ekonomii i usługom, oznacza to że kapitalizm finansowy stracił wszelki kontakt z rzeczywistością. Gdy 225 osób ma więcej dochodów, niż dwa i pół miliarda ich bliźnich; gdy trzech potentatów waży finansowo tyle, co budżety 48. najbiedniejszych krajów; gdy raje podatkowe ważą w przybliżeniu 11.000 mld dolarów (podczas gdy jedna pięćsetna tej sumy wystarczyła by do globalnego rozwiązania problemu głodu na świecie); gdy zyski 1% Amerykanów w ciągu 20 lat wzrosły dwukrotnie w zestawieniu z średnimi dochodami ich rodaków; kiedy w wielkich przedsiębiorstwach (co we Francji jest dziś głównym źródłem polemiki) dochody pracowników ledwie nadążały za inflacją, a dochody kadr kierowniczych rosły wykładniczo, co znaczy, że ze społecznie tolerowanej relacji 1 do 20. lub 30. przeleciano w abstrakcyjny wymiar 1 do 500., który wyniszcza wszelkie poczucie solidarności i przynależności do tego samego społeczeństwa – zdajemy sobie nagle sprawę (lecz do G20 to zapewne nie dotarło), że nic nie łączy odtąd homo sapiens z homo sapiens, czyli rozwidlamy się na dwa różne gatunki, jeszcze ze sobą kopulujące przypadkowo, lecz nie potrwa to długo.
Psychopatologia nałogów
System zachodni, pod niekiedy słusznym pretekstem obrony kryteriów wolności, wspiera swoistą formę toksykomanii. Dostarcza nam wszystkiego, co pozwala nam mieć, i co ma skompensować brak bycia, życia, czucia i przeżywania. Strategia reklamy i konsumpcji odsyła do filozofii pocieszenia, kosztem miliardowych nakładów, aby nas przekonać, że lepiej mieć małym kosztem, niż być nieco większym. Większość zresztą, jeśli ma, to kosztem coraz większym, wypruwając z siebie flaki.
Żądz moc móc wzmóc
Jeśli jest słowo-wytrych, otwierające bramę antropologii krytycznej, to jest to słowo greed, czyli pazerność, nienasycenie, żądza: żądza pieniądza, żony bliźniego twego lub czegokolwiek, co bliźni „posiada” (wyryto to już parę tysięcy lat temu na kamiennych tablicach...).
Nie wymagam od ludzkości, by nagle wyzbyła się żądzy. Byłbym zachwycony, gdyby obecny kryzys, poddający w wątpliwość szanse przeżycia gatunku, przetopił żądzę pieniądza na inny kruszec, na przekór marzeniom alchemików dawnej ery, którzy błoto przetopić chcieli na złoto. Alchemicy nowej ery – Brown, Sarkozy, Merkel, Putin czy Obama – nie chcą niczego na nic przetopić, gdyż ich Dekalogiem pozostaje dotychczasowa tablica Mendelejewa wartości. Nic nie mająca wspólnego, zbyteczne powtarzać, z łacińskim źródłosłowem, odsyłającym do siły życia.
Życie niechybnie się zemści.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU