Stefan Rieger
Tekst z 07/04/2009 Ostatnia aktualizacja 10/04/2009 19:46 TU
Wielki Brat od tej chwili najczęściej nazywa się Google, lecz to nie jedyne jego imię. Tak naprawdę nazywa się Greed, czyli żądza pieniądza. Jego cechą wyróżniającą jest czujność na wszelkie nowinki technologiczne, dające żądzy największe przełożenie. Dniem i nocą kombinuje, jak wyssać z ciebie ostatnią kroplę krwii. Dzisiaj musi główkować do kwadratu, gdyż kryzys przemienił cię już w bezkrwisty szkielet i nie bardzo jest co wyssać. Lecz nawet gdy wyschnie obieg krwii i pieniądza, pozostanie jeszcze mózg, jako obiekt wszelkich zalotów.
Wyścig zbrojeń
Od kiedy pieniądz przestał być tak łatwy, jak przez ostatnie ćwierć wieku, towarzysz Greed musi się wysilić, by utrzymać dotychczasowe przełożenie. W czasach kryzysu stosować musi coraz bardziej wyrafinowane przynęty, by złapać wynędzniałą płotkę. W ewolucyjnym wyścigu zbrojeń pierwsze słowo, w materii wyobraźni, należy zawsze do drapieżnika: to on wymyśla nowe przynęty i podstępy, to jemu wyrastają dłuższe kły i pazury, to on przyspiesza bieg i skacze wyżej, zanim ofiara zadba o przeżycie i wytworzy proporcjonalne mechanizmy obronne, przywracające równowagę: patrz leopardy i antylopy, koty i myszy, ptaki i owady...
Chcę was zatem jedynie uczulić na zagrożenia, związane z przyspieszoną ewolucją najgroźniejszego z drapieżników, jakim jest homo sapiens. W czasach, gdy wysychają źródła łatwych zysków i kryzys zdaje się odgwizdywać koniec ekonomii kasyna, drapieżcy uzbrojeni w najnowsze modele statystyczne i psychologiczne, w teorię gier, w nowoczesne metody badania mózgu przy pomocy rezonansu magnetycznego i temu podobne instrumenty neuroekonomiii, neurokonsumpcji czy neuropolityki, rozpracowują dniem i nocą nasze słabości, gadzinowe instynkty, ukryte pragnienia i nałogi.
Po drugiej stronie lustra
Jako ktoś, kto w młodych latach spędził blisko rok w agencji marketingu, co było doświadczeniem tyleż obrzydliwym, co niezastąpionym – gdyż pozwalającym wcześnie przejrzeć na wylot mechanizmy manipulacji – pozwalam sobie ostrzec bliźnich przed coraz lepiej zamaskowanymi pułapkami, jakie próbuje się na nich zastawić. Nie jestem zresztą w tym wyrocznią, mimo doświadczeń, gdyż nowe cyberpokolenia nieporównanie więcej na ten temat wiedzą niż cyberstarzec, choć w swojskiej im cyberprzestrzenii nie dostrzegają może tak ostro wszystkich zagrożeń.
Neurospekulacja
Trzeba by opasłej księgi, by wszystkie je wymienić, gdyż czają się dziś w każdym kącie i na każdym kroku. Wymienię dwie tylko innowacje, które pojawiły się w ostatnich tygodniach. Pierwszą zawdzięczamy Wielkiemu Bratu, czyli firmie Google, która od paru dni wzięła się za behawioralną reklamę, czyli śledzi nasze zachowania w sieci, krok za krokiem, aby wyciągnąć z tego interesowne wnioski i podsuwać nam pod nos te reklamy, które najlepiej odpowiadają naszym zainteresowaniom i popędom. Oczywiście Google, jak zwykle, zasłania się zasadą dobrowolności i oferuje nam możliwość wyłączenia tegoż szpiegowskiego cookie, o czym trzeba wiedzieć, lecz o czym nie wie z pewnością większość szarych śmiertelników, a nawet jeśli wie, to olewa.
Paradoksy inteligencji
Druga z innowacji jest już rutyną w Stanach, Korei Południowej czy Japonii, lecz nowością we Francji, gdzie nie wróżymy jej na razie sukcesu. Są to „inteligentne reklamy” (że wybaczą państwo oksymoron), czyli telebeamy podsuwające nam pod nos to, czego rzekomo jesteśmy spragnieni, zważywszy na nasz wzrost – mężczyzna, kobieta, dziecko... – lub na nasze gesty, dźwiękowe sygnały i mimiki, mniej lub bardziej zachęcające.
Pierwsze cztery takie inteligentne bilboardy zainstalowano właśnie w paryskim metrze, zapowiadając dalszych 1200 do końca tego roku. Perspektywicznie – jak w krajach pionierskich – nie zadowolą się zmierzeniem naszych parametrów, lecz wskoczą nam na ekran komórki, podsuwając nam pod nos niezliczone oferty za pośrednictwem technologii Bluetooth lub czegokolwiek, co ją zastąpi.
Francuskie zady i walety
W Paryżu pierwsze próby inteligentnej reklamy nie zwiastują jej jednak przebojowej kariery. Przed zainstalowanymi bilboardami położyli się na ziemi działacze, walczący z reklamową agresją. Pięć stowarzyszeń wniosło skargę do sądu, domagając się wycofania „szpiegowskich ekranów”. Merostwo Paryża zleciło dochodzenie i zażądało od producentów ujawnienia technicznych szczegółów tej nowej formy inwigilacji.
Francja cierpi na technofobię, co jest czasem wadą, lecz również na przerost myśli, co zawsze jest zaletą.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU