Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Post-scriptum

Raje utracone

 Stefan Rieger

Tekst z  10/04/2009 Ostatnia aktualizacja 12/04/2009 13:23 TU

Wychyliłem się nieostrożnie przed tygodniem, gdy podsumowałem względną porażkę szczytu G20, zanim jeszcze się odbył. Post factum odszczekam jednak tylko ze dwa lub trzy epitety ze wstępu, w którym niedość czołobitnie oddałem cześć Naszym Światłym Przywódcom, zdolnym przełknąć więcej zaskrońców, niż sądziłem i przyjąć nowy Dekalog sprzeczny z wszystkim, co dotąd głosili. Widać uznali, że nie mają innego wyjścia.

W nowym ich Dekalogu wzrusza delikatność, z jaką podchodzą do problemu numer jeden, jakim jest rajskość podatkowa, sekretność kont bankowych i, w ogólności, misterium bankowości jako takiej.

Stłuc skarbonkę

Bank był onegdaj skarbonką, gdzie składaliśmy nasze oszczędności, mogąc liczyć na bezpieczeństwo i procenty. Clintonowi poniekąd zawdzięczamy rozsadzenie konceptu skarbonki, on to bowiem zniósł prawo, zakazujące bankom od lat 30. gry na giełdzie, czyli znoszące rozdział między bankami komercyjnymi i inwestycyjnymi oraz firmami ubezpieczeniowymi. Szybki Bill ostatecznie przepchnął biznes na tory superszybkich finansów – maksymalizacji zysków dla akcjonariuszy, kosztem inwestycji, zarobków i globalnego zdrowia przedsiębiorstwa – pod co grunt ideologiczny przygotowali Reagan i Thatcher, wyrywając korzenie związkom zawodowym, karczując chwasty regulacji i nawożąc pole czystym jak łza roztworem egoizmu.

Uszczęśliwić podatnika

Łzy ofiar neoliberalnej hecy utonęły w oceanie jedynie susznej jednomyślności, zdolnej rzekomo przeliczyć stopę giełdowego zysku na współczynnik uśrednionej szczęśliwości szarego podatnika i nawet kloszarda, zwolnionego od podatków. Okazało się bowiem, że bankierzy spuszczeni ze smyczy prawa, nie potrafią szukać niczego, poza łatwym łupem, czyli optymalizacją szybkich zysków; tak jak się okazało, że akcjonariuszom drobnym, większym czy potężnym nie zależy na niczym, poza 15-30 procentowym zyskiem rocznym.

Otóż to przełożenie nie ma się nijak do niczego (jak wartość domów w amerykańskiej psychodramie subprime), skoro wydajność przedsiębiorstw rośnie w skali góra paru procent, inflacja w skali półtora procenta, a zarobki poniżej stopy inflacji, czyli spadając.

Łatanie dziur w Titaniku

www.g20.org

www.g20.org

Londyński G20 był sukcesem politycznym, czego nie przewidziałem. Cieszę się nawet z tego, iż 20 mocarstw, reprezentujących ¾ ludności świata, poczuło się zmuszonych zaintonować unisono łabędzi śpiew. Nie podzielam do końca skrajnego pesymizmu tych, którzy sprowadzają tę akcję ratunkową do „łatania scotchem dziur w Titaniku”, gdyż przecież od czegoś trzeba zacząć, jeśli nie chcemy wrąbać się w lodowiec i pójść na dno. Ale nie sposób nie dostrzec, iż początek jest skromny.

Nieskończone odcienie szarości

Gdyby Wielka Dwudziestka chciała dowieść szczerości swych intencji, nazwała by przynajmniej po imieniu raje podatkowe, w których znika kilkadziesiąt procent naszego potencjalnego dobrobytu.

Gordon Brown musiałby przekląć nie tylko wyspy Jersey, Guernesey i Mana, lecz również wykląć City, w samym centrum Londynu (Jacques Attali ładnie powiedział, że „rozmawiać o rajach podatkowych w Londynie to trochę tak, jak urządzić spotkanie Anonimowych Alkoholików w winiarni”…).

Londyńskie City

Londyńskie City

Nicolas Sarkozy z kolei musiałby abdykować z funkcji honorowego Księcia Andorry i Monaco, czym nawet się odgrażał platonicznie; Barack Obama powinien by umieścić na indeksie stany Delaware, Wyoming czy Nevada, by już nie wspomnieć o wyspach Bahama czy Panamie; Chińczycy musieliby zrezygnować z szalonej idei, że Macao i Hong-Kong usunąć należy nie tylko z listy czarnej, ale nawet i z szarej, czyli tej, która zawiera państwa z gruntu podejrzane, lecz „wyrażające wolę współpracy”.

Cud Wielkanocny

Najzabawniejsze jest w gruncie to, że w parę dni po szczycie Dwudziestki, „czarna lista” nagle zniknęła... Ostatnich czterech lokatorów – Kostaryka, Filipiny, Malezja i Urugwaj – wkupiło się w łaski zgłaszając wolę współpracy.

Czyli wszystko z grubsza bez zmian: nie ma „rajów podatkowych”, są najwyżej brzydkie indywidua, oszukujące fiskusa, zaś pomoc w namierzeniu takich obrzydliwców oferują odtąd szczodrobliwie - jeśli sędzia śledczy dotrze do tropików lub za miedzę z plikiem papierów, podstemplowanych odpowiednimi pieczątkami ministerstwa lub prokuratury – nieskazitelne od tej chwili kraje, jak Szwajcaria, Lichtensztajn lub Wyspy Kajmana.

Strategia pająka

Należałoby jednak zadać kilka poważniejszych pytań: dlaczego wszystkie międzynarodowe korporacje mają rozliczne witryny i fantomatyczne filie w „rajach podatkowych”, gdzie produkują ZERO? Czemu wszystkie banki, prywatne i publiczne, czują się zmuszone zaistnieć na wyspach Bahama lub w Andorze?

Gdy spytać paru francuskich bankierów, mówią na stronie (sam słyszałem), że nie bardzo wiedzą dlaczego – pewnie dlatego, że są tam wszyscy inni, więc nie wypada tam nie być... Myślę, po pierwsze, że nasi rozmówcy albo strugają głupa, albo są idiotami. Na ogół prawdziwe jest to pierwsze, wystarczyło by zatem przyjąć dwie-trzy proste ustawy: odciąć banki od giełdy, czyli de facto je nacjonalizować; zakazać im wszelkich kontaktów z rajami podatkowymi; przestawić na podobną dietę wszystkie przedsiębiorstwa, włącznie z państwowymi.

I wreszcie, last but not least, trzebaby zmusić wszystkie międzynarodowe korporacje do absolutnej przejrzystości, czyli ujawnienia ich zysków i podatków w każdym kraju, co dowiodło by niechybnie, iż znaczna część ich zysków ucieka gdzie pieprz rośnie przed złośliwym Fiskusem...

Małpi interes

G20, dzięki zastąpieniu Busha przez Obamę, to pierwszy krok na drodze do multilateralizmu, czyli wspólnej odpowiedzialności za świat. Lecz G20 to również ostatnie słowo, nieszczere aż do bólu, obrońców status quo. Żaden z ekonomicznych dogmatów nie został zakwestionowany, wzrost i konsumpcja to jedyne drogowskazy; nic się nie zazieleniło ani nie podważyło teorii szczęścia, którą ci, co mieli, mają i mieć będą sprzedają od stuleci, na złodziejski kredyt, tym co nie mają a chcieć by mieli, całkiem zresztą niepotrzebnie.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU