Agnieszka Kumor
Tekst z 20/04/2009 Ostatnia aktualizacja 20/04/2009 15:13 TU
W obecnych czasach kryzysu globalnego pani socjolog, Saskia Sassen, wykładająca m.in. w londyńskiej School of Economics, jest nieodłącznym gościem wszelkich międzynarodowych sympozjów i konferencji. Ostatnio autorkę Globalizacji. Eseju o nowej mobilności ludzi i pieniędzy (wydanej po polsku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego) zaproszono ją na forum GlobalCity, zorganizowane w dniach 7 i 8 kwietnia w Abu Dhabi. Rady znamienitej socjolog na temat trwałego rozwoju w miastach zasięgnął popołudniowy Le Monde.
Już w latach 90. Saskia Sassen opisała światowe metropolie, skupiające w swym zasięgu potęgę ekonomiczną i finansową. Dziś ta potęga zrodziła kryzys stulecia. Osłabiając jeszcze bardziej ekonomie lokalne, pozamiejskie, kryzys przyczyni się do pogłębiania wiejskiego exodusu, twierdzi rozmówczyni Grégoire’a Allixa. Biedni dalej ciągnąć będą do miast, powiększając istniejące oraz tworząc nowe slumsy i biedne przedmieścia. W niektórych metropoliach już można zauważyć tworzenie się nowej grupy społecznej – bezdomnych wyszłych z klasy średniej.
Czy „miasta globalne”, takie jak Nowy Jork i Londyn, lecz także Bombaj, São Paulo i Hongkong, zostaną mocniej dotknięte kryzysem niż inne?, pyta dziennikarz. Miasta globalne wytworzyły nowy system w rodzaju Doliny Krzemowej, wedle którego funkcjonują, wymyślając nowe instrumenty finansowe, równie złożone, co ryzykowne. Miasta te to żywa infrastruktura światowych finansów i ekonomii globalnej. Kiedy kryzys przypuścił atak, to one w pierwszym rządzie go odczuły. Przyczyną słabości współczesnej megalopolis jest przeniknięcie finansów w praktycznie wszystkie sektory ekonomii. W 2008 roku „produkt miejski brutto” takich miast jak Nowy Jork czy Los Angeles spadł kolejno o 10 mld dolarów (7,5 mld euro) i 8 mld dolarów (6 mld euro).
Wszystko dlatego, że jak sugeruje Saskia Sassen miasta globalne w rodzaju wyżej wymienionych same stały się swoistym produktem finansowym. Finanse zaczęły traktować samo miasto jak obiekt inwestycji, uprzywilejowując krótki, dynamiczny okres rentowności i wysoki punkt procentowy, wedle agresywnych zasad typowych dla giełdy. W sensie konkretnym stawia się budynki i wyposażenia nie w odpowiedzi na konkretne potrzeby socjalne, lecz ze względów czysto spekulatywnych. Świetnym tego przykładem jest np. Dubaj. W USA kryzys subprimes jest w prostej linii wynikiem takiego finansowego podejścia. Miliony mieszkań stoją dziś puste.
Globalizacja sprawia, że wszystkie wielkie miasta niezależnie od kontynentu, na którym się znajdują, przypominają się wzajemnie. Wszędzie te same dzielnice biznesu, te same centra handlowe, wielkie hotele, lotniska, i to bez względu na to, jaki architekt jest obecnie na fali. A dzieje się tak dlatego, że otoczenie miejskie nie jest już niczym innym jak czystą infrastrukturą, potrzebną, ale kulturowo nie zdeterminowaną. Co nie znaczy, że zewnętrzne podobieństwo miast globalnych przybliża także ich ekonomię. Miasta te ostro ze sobą współzawodniczą.
Miasta globalne są chore, najlepszym zastrzykiem witamin byłoby przestawienie ich na trwały rozwój. Stworzyłoby to ogromną liczbę nowych miejsc pracy, które regenerowałyby wspólne projekty sektora publicznego i prywatnego. Przedsiębiorstwa potrzebują miast, ich infrastruktury i sieci. Miasta mogą żądać od przedsiębiorstw silnego zaangażowania w swój trwały rozwój.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU