Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Rok Słowackiego

Juliusz w Paryżu

 Krzysztof Rutkowski

Tekst z  20/05/2009 Ostatnia aktualizacja 21/05/2009 14:51 TU

Słowacki. Obraz Juliusza Zubera

Słowacki. Obraz Juliusza Zubera

O tym, co robił Słowacki w Paryżu najwięcej dowiadujemy się z jego listów do matki. Przedziwna to korespondencja, bo w listach do pani Salomei wysyłanych, Słowacki pozował, stroił się w kolorowe piórka, czyli mizdrzył i chciał być wieszczem i herosem.

Zmyślał wiele, ale czynił to z wdziękiem. A ponieważ był osobowością wyjątkową, jego wymysły są wyjątkowe.

Na przykład historia o spotkaniu z Mickiewiczem, ale inne też...

Jak Słowacki z Mickiewiczem
... więc Słowacki pisał matce, że kiedy Mickiewicz do Paryża zjechał, to nie poszedł do niego pierwszy", a było kilka osób, którym Mickiewicz mówił, że Słowackiego chciałby widzieć, starano się sprowadzić ich gdzie razem i na wielkim obiedzie na Elizejskich Polach zeszli się...

On improwizował, ale dosyć słabo, a wyglądał jak to Mickiewicz, opuszczony i niedbały, w chustce źle zawiązanej, po liderlichowsku, z pomiętym od koszuli kołnierzem i we fraku zasmolonym, a Słowacki "chciał ujść powszechnej nagany, która nasz ród wystawia jako opuszczony i niedbały", czyli Słowacki nie chcciał żeby jego, jak Mickiewicza, służący wzięli za lokaja i do domu gry nie wpuścili, ale Słowacki natychmiast zapewnił matkę, że nigdy do domów gry nie chodzi, no był, ale tylko dwa razy. Słowacki kłamał.

Po obiedzie towarzystwo chodziło po ogrodzie, Mickiewicz przystąpił do Słowackiego i zaczęli sobie nawzajem mówić "komplimenta". Mickiewicz mówił, że Słowackiego znał dzieckiem i śmiał się na wspomnienie zejścia się w salonie Słowackich z Janem Śniadeckim, który z Mickiewiczowych wierszy na głos żartował na obecność Mickiewicza nie zważając. Słowacki pisał też matce, że Mickiewiczowi Malewski przysłał "Szanfarego" do oceny i tak podobno Mickiewicz ze Słowackim zabrnęli na przyjęciu na Polach Elizejskich, a kiedy Słowacki powiedział Adamowi, że w go uważa za pierwszego poetę, jeden z Polaków stojący za nim i podchmielony powtarzał jak echo: "nadto jesteś skromny" i nachylając się ku nim bezustanku, "pomięszał zupełnie rozmowę naszą".

Pijany jak Chopin
Słowacki pisał matce, jak się przyjęcie rozwijało, jak Plater biegał i prosił "nas artystów" na wieczór do siebie, Chopin, sławny fortepianista, grał, poeci gadali różne poezje, ale z Mickiewiczem już się Słowacki nie zeszedł ani tamtej nocy, ani później u Straszewicza, gdzie nudno było do drugiej w nocy, pod koniec jednak Chopin upił się i prześliczne rzeczy improwizował na fortepiano, a po kilku dniach na wieczorze, kiedy Stefan Witwicki przyjechał, pan Barateau, kuzyn męża nastarszej siostry Anaïs, córki drukarza, którego tu uważają za wyrocznię, przeczytawszy poezje francuskie Słowackiego, głośno w towarzystwie wykrzyknął: Ah! si je savais écrire des vers français comme vous!

Mickiewicz jak zwykle z pomiętym kołnierzem zbliżył się do Słowackiego i powiedział: "Jeżeli teraz co porodzę, to będzie zapewne o oku dziecięcia, którego dziś widziałem - na oku tym jest napis: Napoléon Empereur - i to oko ciągle tkwi w mojej pamięci".

Słowacki zdziwił się niezmiernie, że się jego imaginacja tak tym okiem, zapewne udanym, a może szklanym, dla wyłudzenia pieniędzy wsadzonym, zapaliła. W Paryżu gadają, że dziewczynkę podczas fet w jarmarcznej budzie od dawna pokazują: na jej powiekach daje się dostrzegać litery układające się w napis monety pół franka, i że matka tej dziewczynki, będąc z nią w ciąży, zmuszona była konieczną potrzebą wydać dwa pieniądze: frank i pół franka, które długo i starannie chowała i wcale nie chciała się z nimi rozstawać. Ojciec strażnik celny, z bojaźni długo ukrywał to zdarzenie.

O tym udawaniu, grze, "Kurier Wileński" donosił, więc Słowacki z Mickiewicza pokpiwał (listownie) i napisal do matki, iż wolałby, żeby Mickiewicz pisał o dziecku ze złotymi zębami, dodając, że nudzą go ziomkowie i resztę wieczoru przegadał z panienkami.

Zimny jak Mickiewicz
I jeszcze Słowacki napisał do matki, że siotry Pinardówny (córki drukarza składającego polskie książki na Nabrzeżu Wolterowym): Anaïs, Kora i Nelly wydają w tych dniach tom czwarty Mickiewicza zawierający trzecią część "Dziadów". Słowacki napisał, że jeszcze ich nie zna, "ale Mickiewicz bardzo już ostygł w poezji. W rozmowach ciągle religią na plac wyprowadza - uniewinnia papieża, nawet bullę - słowem, że mi się jako obecnie żyjący człowiek nie podoba. Jeden z Polaków powtórzył mi zdanie Mickiewicza o moich dwóch tomikach... on powiedział, że moja poezja jest śliczna, że to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół, ale w kościele Boga nie ma... Prawda, że śliczne i poetyczne zdanie?"

Słowa Słowackiego
W listach do matki Słowacki cytował sam siebie i budował słowami swa własną sławę: dla Babuni, dla Dziadunia, dla Hersylki i dla kogoś jeszcze. Przepowiadając siebie, opowiadał jakim chciał być w oczach Salomei Bécu. Jakim?

Wielkim. Pod każdym względem: wielkim poetą języka polskiego, którego wszyscy ziomkowie kochają i poważają, i proszą, by "największy z poetów polskich" zechciał coś deklamować, a kiedy już ten poeta się zgodzi, jak na przyjęciu u Juliena, to poeta "rzuca całym zgromadzeniem" i takie wrażenie robi, że "trudno opisać".

Wielkim poetą języka francuskiego, któremu francuscy poeci zazdroszczą, że on lepiej od nich po francusku wiersze składa, wielkim poetą języka angielskiego, którego w Londynie potrafili docenić.

Wielkim poetą - po prostu, który dowiedziawszy się o śmierci Goethego pomyślał sobie, iż Pan Bóg zabrał Goethego z tego świata, "aby dla mnie, wydającego poezje, miejsce zrobił na świecie".

Słowacki ustawiał w listach do matki słowa w cudzysłowiach. "Zdobywał się na dystans" - pozostawiając w wymownym pozasłowiu, w przemilczeniu, błagalny jęk o siebie. Pani Salomea tę grę najprawdopodobniej rozumiała, jestem pewien, że rozumiała co chciał jej syn powiedzieć, a raczej czego powiedzieć się lękał lub - choć tak wybornie składał słowa - wysłowić (jeszcze) nie umiał.

Co pragnął przed nią ukryć, co zasłaniają powtarzane zapewnienia o absolutnej - wobec "Kochanej Mamy" - szczerości? Kochana Mamo - nie-pisał, to znaczy pisał przemilczeniem, bo jedynie milczenie, zapomniana "przez panów grmamatyków" (to Norwid) część mowy cudzysłowem się nie kazi - ja wiem, że Ty wiesz, że ja się przepowiadam lepszym niż jestem w rzeczywistości, sławniejszym, zdrowszym, piękniejszym, ale jak takim jakim się przepowiadam chcę być naprawdę.

Niekochany
Naprawdę było tak, że prawie nikt Słowackiego w Paryżu nie kochał, współcześni uważali go (z nielicznymi wyjątkami) za marnego, najwyżej przeciętnego poetę i za człowieka nie bardzo dobrego, czyli pyszałka. I jeszcze ten stosunek do kobiet! W listach do matki (i do Odyńca) Słowacki przepowiadał siebie w roli wielkiego uwodziciela, przed którym kobiety mdleją, do którego wzdychają i zakochują się w nim do nieprzytomności, pragną się dla niego zabijać, a on - nic.

Słowacki przepowiadał, że gdziekolwiek się pojawiał - siał pośród kobiet spustoszenie. Jego cudzysłowia odgradzające słowa od życia upychał w listach do Matki bardzo nieudolnie, naiwnie - aż wstyd. Ale się nie wstydził, bo prezentując się pani Salomei jako największy w Paryżu uwodziciel, więcej nawet - jako uwodziciel nikczemny, macho, Tarzan, pierwszy Casanova i Ostatni Mohikanin, potwór, diabeł wcielony, wiedział lub przeczuwał tylko, że matka nigdy nie potraktuje jego przepowieści poważnie, bo Juliusz Słowacki kochał tylko matkę i słowa o erotycznych podbojach utwierdzały ją i jego w przekonaniu o głębinowej i niepodważalnej mocy ich wzajemnego związku.

Myśl o ożenku przerażała zresztą Słowackiego nie mniej, niż widmo stosunku płciowego. Zakochane w nim - jak opowiadał - panny uczył najwyżej języka: francuskiego - w Dreźnie, polskiego - w Paryżu. Słowacki wybrał słowa.

Sława" Słowackiego
W czwartek, 12 kwietnia 1832 roku z drukarni Pinarda (właściciel zmarł, zakład prowadziły trzy córki) wyszły jego tomiki poezji. Tego dnia Słowacki czuł się w pełni sobą. Zdawało mu się przez krótką chwilę, że wyrwał wszystkie kołki w płocie, wybiega na łąkę i obejmuje drzewo, więc pozwolił sobie nawet na niewinne, ale oczywiste kłamstwo: "Mam Poezje moje i pierwszy dzień ich wyjścia, był dla mnie źródłem nieskończonych przyjemności (...) Dziś zobaczyłem u Pinarda rejestr ludzi sławnych zawartych w biografii “Contemporains“, a pod literą S. taki porządek: Skrzynecki Jan, Słowacki Euzebiusz, Słowacki Juliusz, Smuglewicz Franciszek, Śniadecki Jan, Śniadecki Jędrzej; widzicie że w dobrym jestem towarzystwie. Ucieszyło mnie to bardzo. Jest to najsławniejsza biografia. (...) Wiem, Kochana Mamo, że Tobie to zrobi przyjemność, że kiedy będą chwalić Julka, to wreszcie uwierzysz, że to nie czynią osoby dla oszukiwania łatwowiernej, kochającej Matki". I Słowacki zaszedł do warsztatu, by bawić trzy siostry słowem.

Skłamał. W biografii sławnych ludzi wydanych onego czasu w Paryżu jego nazwiska brak. Co prawda Rodacy planowali jakieś uzupełnienia, ale nic z tego nie wyszło. Wystarczy zajrzeć do przypisów Eugeniusza Sawrymowicza w "Korespondencji". Nazwiska nie było, ale on tego matce nie potrafił powiedzieć.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU