Stefan Rieger
Tekst z 26/05/2009 Ostatnia aktualizacja 28/05/2009 08:50 TU
Wszystko wskazuje na to, że 2009 będzie Annus horribilis prasy drukowanej. W USA od początku tego roku dzienniki, jeden po drugim, padają jak muchy, a koncerny wydawnicze podejmują drastyczne plany oszczędności. Do Francji kryzys też zapewne dotrze. Wszystkiemu winien Internet? Rzecz wypada zniuansować.
Tradycyjne media muszą stawić czoło temu, co Eric Scherer z AFP nazywa "perfect storm" - "burzy doskonałej", będącej połączeniem trzech czynników: niezałatwionych problemów ekonomiczno-strukturalnych, wyzwania cyfrowego i kryzysu finansowego, który pozbawia je znacznej części dochodów z reklamy.
Żniwo kryzysu
W Stanach Zjednoczonych sytuacja jest szczególnie dramatyczna. Wielki koncern Media General Inc. (24 dzienniki, 19 kanałów telewizji) wysyła pracowników na częściowe bezrobocie, by zaoszczędzić. Druga co do wielkości spółka Tribune, posiadająca m.in. Los Angeles Times i Chicago Tribune, ogłosiła zaś po prostu swą upadłość, przywalona długiem wysokości 13 mld dolarów.
Nawet najpotężniejsze instytucje chwieją się w posadach. Spółka New York Times straciła w pierwszym kwartale 74,5 mln dolarów, a Washington Post 53,8 mln dolarów. 0 dalsze 7% spadła sprzedaż gazet, a w tym samym czasie o 10% wzrósł ruch na internetowych stronach dzienników. Prasa papierowa straciła 30% zysków z reklamy, przynoszące dochód drobne ogłoszenia masowo uciekły na Web (na szyję...).
Papier na makulaturę?
Czy zatem Internet wykończy papierowe dziennikarstwo, jeśli nie dziennikarstwo jako takie? Zdania są podzielone. Są tacy, którzy już teraz jedyne zbawienie widzą w Necie. Magnat prasowy Rupert Murdoch, stojący na czele imperium News Corp., twierdzi, że znalazł już rozwiązanie: "Sprzedaż gazet sięgnie znów apogeum w XXI wieku, ...kiedy gazety zdecydują się zarzucić papier!". W najbliższych miesiącach Murdoch - posiadający m.in. Wall Street Journal, New York Post, The Australian czy w Wielkiej Brytanii Times i Sun - zamierza w najbliższych miesiącach przejść w sieci na formułę płatną, poczynając od tytułów najbardziej zagrożonych.
Niektórzy już wcześniej przekroczyli cyfrowy Rubikon: słynny Christian Science Monitor dostępny jest od marca wyłącznie w wersji internetowej. To ostatnie zdanie nie jest zresztą całkiem precyzyjne, gdyż prasa może się w tej chwili odmieniać przez wiele technologicznych przypadków, od iPhone'u po elektroniczną książkę Kindle, której najnowszą wersję Amazon przedstawił 6 maja.
Web only?
Niektórzy nie chcą jednak wierzyć w formułę "Web only". Wielu ekspertów nie widzi w tym szans na przeżycie. Ich zdaniem, przenosząc się do Internetu dziennik, owszem, oszczędza 65% kosztów własnych, lecz równocześnie traci 90% dochodów. Ocenia się obecnie, że New York Times mógłby dziś utrzymać, ograniczając się do zysków z sieci, jedynie 20% swej redakcji. Jak tu sfinansować w takiej sytuacji dziennikarskie dochodzenie i reportaż, czyli prawdziwą wartość dodaną tej profesji?
Dlatego też coraz więcej wydawców myśli o przejściu na formułę typu pay-per-view, wypróbowaną już przez część telewizji i przez platformy handlu muzyką (zastępujące rzecz jasna widzenie - słyszeniem), czyli udostępnianie poszczególnych artykułów za opłatą lub oferowanie abonamentu.
Łeb głupi?
We Francji tak np. funkcjonują dwa przedsięwzięcia wysokiej próby, od samego początku istniejące tylko w Internecie: dziennik Mediapart, założony przez byłego naczelnego Le Monde, Edwy Plenela, oraz znakomita platforma krytyki mediów, Arrêt sur images Daniela Schneidermanna, która po wyrzuceniu jej z telewizji, gdzie nazbyt wszystkim zawadzała, przeniosła się do sieci i całkiem przyzwoicie prosperuje, dzięki rocznej prenumeracie wysokości 30 euro.
Na Internet zwykło się wylewać kubły pomyj: że to śmietnik, ocean chałtury, festiwal niekompetencji. Ale zważywszy na poziom dzisiejszej prasy papierowej, Web wcale nie ma się czego wstydzić: dziennikarze sieciowi i blogerzy wcale nie są gorsi od "tradycyjnych"; to zresztą nierzadko ci sami, tyle że w sieci mniej są skrępowani i mniej politycznie poprawni.
Pozostaje do wymyślenia nowy model ekonomiczny, gdyż nawet dziennikarz, choć to gorzej niż śmieć, ma prawo żyć, jeść i nawet czasem wypić.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU