Piotr Kamiński
Tekst z 01/06/2009 Ostatnia aktualizacja 01/06/2009 14:43 TU
W Le Monde pojawiło się znów nazwisko, którego nie widziano na tych łamach od wczesnych lat siedemdziesiątych: znany naszym słuchaczom korespondent Le Figaro z czasów stanu wojennego, którego doniesienia cytowaliśmy tutaj z lubością, niegdyś zakamuflowany bohater słynnej, po-marcowej powieści ubeckiego literata Jerzego Bronisławskiego pt. Wyobcowani, dzisiaj mieszkający w Polsce i kandydujący z listy PSL, orkiestra, tusz! Bernard Margueritte.
W reportażu na łamach Le Monde Piotr Smolar pisze o „niejasnej przeszłości” tego dziennikarza, który zaczynał karierę w tym właśnie dzienniku, pisząc dlań korespondencje w okresie marca 1968. „Powiada o sobie, że całe jego życie, to marsz ku polskości – co ma stanowić argument w kampanii wyborczej. Znają go wszyscy, którzy obserwowali wydarzenia w Polsce od 40 lat”.
4 kwietnia na łamach dziennika Rzeczpospolita, pisze Smolar, Margueritte przyznał się do dawnych kontaktów z ubecją, przy czym niesposób poznać ich rzeczywistego zasięgu, IPN nie ujawnił bowiem jego teczki. Sam dziennikarz zapewnia, że został na krótko zarejestrowany jako informator w roku 1971, pod pseudonimem Gamma.
Przybył do Polski w roku 1965, w czasie kryzysu wokół Dziadów spotkał Michnika i Szlajfera, od nich dowiedział się, co się dzieje, po czym został zatrzymany i poddany naciskom, szczególnie w momencie odnowienia wizy. Spotykał się potem z ubekami nieformalnie, w kawiarniach, dwa do trzech razy w miesiącu, ale twierdzi, że mówił im tyle tylko, co i tak pisał w swoich korespondencjach, a spotkania wkrótce ustały. O wszystkim donosił zresztą rezydentowi ambasady francuskiej.
W roku 1971 zagrożono mu odebraniem wizy i ostrzeżono, że jeśli chce jeszcze zobaczyć swoją żonę Polkę, musi pójść na współpracę. I tak został Gammą. W roku 1977 wrócił do Polski i obserwował z bliska narastanie robotniczego protestu, czytamy w korespondencji Piotra Smolara w Le Monde.
Począwszy od sierpnia 1981 należy do ścisłego grona dziennikarzy zagranicznych, którzy widują się co tydzień z Jerzym Urbanem. Zapytany o to w roku 2002 przez Gazetę Wyborczą, Urban powiedział, że dziennikarze owi „wypowiadali się w imieniu opozycji, z którą się konspiracyjnie spotykali, a ja – pokrzykując na opozycję – dawałem jej jednocześnie trybunę oficjalną”.
Zdaniem Smolara to „upiększanie historii”. W owych czasach, podkreśla dziennikarz, przywódcy KORu i Solidarności są niemile zaskoczeni surowością Bernarda Margueritte’a. Dziennikarz uważa ich za lewackich agitatorów. Przykładów nie brakuje i Smolar kilka z nich cytuje: w listopadzie 1980 korespondent Le Figaro pisze o „anarchizacji” klasy robotniczej, która się obija i żłopie wódę. Nie szczędzi słów potępienia opozycyjnym „warchołom”. Ambasador Francji nazywa go wprost „piórnikiem rzecznika”, czyli Urbana.
Margueritte zapewnia, że nieufność tę wzbudził w nim Kościół, któremu był bliski i który ostrzegał go przed KORem. „Urban powiedział mi kiedyś, że zbyt ufam temu, co mi mówią klechy. Było w tym nieco prawdy. Myślałem, że zajmując ekstremistyczne stanowisko, opozycja gra na rękę partyjnemu betonowi”.
Nawet okrągły stół nie zyskał w jego oczach aprobaty, czytamy dalej w Le Monde, choć był on symbolem pokojowego przejścia do demokracji. „To nie było zgodne z pragnieniem gdańskich robotników, którzy chcieli dokonać rewolucji na klęczkach, w modlitwie, zgodnie z zasadami JPII”, mówi Margueritte.
Wszystko, co nastąpiło potem, gospodarka rynkowa, wejście do Unii Europejskiej i NATO, umocnienie się instytucji demokratycznych, to w jego oczach „sprzeniewierzenie się marzeniom 1980 roku”. Widzi przed sobą „Polskę skandali, korupcji i nieokiełzanego materializmu”.
Dodajmy na zakończenie reportażu Piotra Smolara w Le Monde, że opinie te Bernard Margueritte wyrażał również przez jakiś czas na łamach ultra-postępowego miesięcznika Le Monde diplomatique, najgłośniejszej trybuny antyliberalnej Francji. Wolno wątpić, czy umieszczając na swej warszawskiej liście, na drugim miejscu, postać tak, mówiąc łagodnie... kontrowersyjną, PSL zagrał po mistrzowsku…
W tym samym numerze Le Monde zdjęcie upamiętniające, z trzydniowym wyprzedzeniem, triumf wszystkich idei wstrętnych francuskiemu dziennikarzowi: Bronisław Geremek i Lech Wałęsa gratulują sobie nawzajem przytłaczającego zwycięstwa Komitetu Obywatelskiego w „wyborach kontraktowych”, 4 czerwca 1989.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU