Agnieszka Kumor
Tekst z 10/06/2009 Ostatnia aktualizacja 13/06/2009 15:31 TU
Nagrody rodzime i międzynarodowe
Eimuntas Nekrosius to niewątpliwie jeden z najciekawszych współczesnych twórców litewskich. Urodzony w roku 1952, reżyser pracował od końca lat 70. w Kowieńskim Teatrze Dramatycznym i Wileńskim Teatrze Młodzieżowym. Od lat 90. regularnie uczestniczy w festiwalach zagranicznych, zapraszany jest do realizowania spektakli we Włoszech i w Rosji, w roku 1991 zyskał nagrodę Unii Teatrów Europejskich i Taormina Arte, Nagrodę Ubu, a później nagrody w krajach bałtyckich. W 2001 reżyser otrzymał prestiżową międzynarodową nagrodę Konstantego Stanisławskiego.
Jego zainteresowania repertuarowe idą od Makbeta Verdiego po Pieśń nad Pieśniami, od Czechowa po Puszkina, od Szekspira po wizjonerską medytację nad płótnami Niko Pirosmaniszwiliego. W roku 1998 Nekrosius założył studio teatralne Meno Fortas w Wilnie, którym kieruje do dziś. Spektakle litewskiego twórcy prezentowane były kilkakrotnie na festiwalu Kontakt, gdzie został uznany za najlepszego reżysera festiwalu 1997 roku.
Tyle tytułem zasłużonej, skądinąd, laurki.
Improwizacja autorska
Przystępując do realizacji Fausta reżyser lojalnie poinformował, że rzecz będzie: „na podstawie Goethe’ego”. Mamy zatem zachowany mniej więcej szkielet treści dramatu, ale jej interpretację zastrzegł reżyser sobie. Nic zdrożnego, tego właśnie oczekuje się od reżysera. Nekrosius pomija rozpoczynający sztukę Prolog w postaci rozmowy Dyrektora teatru, Poety i Wesołka, od razu przechodząc do sedna sprawy, czyli zakładu Pana Zastępów z Mefistofelesem o duszę błądzącego Fausta. A szkoda, gdyż jego spektakl wydaje się raczej artystyczną dysputą niż „teatrem akcji” i w takim świetle ustawiłaby go owa króciutka rozmowa, w której jeden chce wystawić utwór we wszystkim nowy, a zarazem nie pozbawiony sensu (Dyrektor), drugi (Poeta) ani myśli zajmować się zgrają widzów niezdolną stworzyć odpowiednik boskiej harmonii świata, a trzeci (rozpoznali już w nim Państwo Wesołka) broni zdrowej zabawy, gdyż, jak twierdzi każdy to widzi, co sam nosi w duszy. Jak chce ludowa mądrość: oczywiście wszyscy trzej mają rację.
Zakład z Diabłem przypomina w interpretacji Nerkosiusa dopisany koniec Czekając na Godota: Pan Zastępów taszczy potężną belkę, którą obraca, niczym wewnętrzną maszynerią ziemskiego globu. Propozycję Mefistofelesa przyjmuje zdawkowo – chce pozbyć się natręta, który miesza mu w boskim wysiłku. Wraz z wejściem na scenę Fausta kończy się olśnienie, a zaczyna piła. Nie szkodzi nawet, że Faust nigdy nie odmłodnieje, Vladas Bagdonas ma piękną, marsową twarz z krótko przystrzyżoną brodą, szkoda byłoby podziękować takiemu aktorowi na rzecz jakiegoś gołowąsa. Problem w tym, że reżyser kazał mu grać wszelkie możliwe schematy „błądzącego mędrca”, pozostało „szkiełko i oko”, zabrakło uczucia.
Schematy zamiast gry aktorskiej
W zadumę wprawia chodzenie aktora po scenie z wyciągniętymi rękami i zamkniętymi oczami, na kształt różdżkarza poszukującego podziemnych żył wodnych. Brzydkie i niefunkcjonalne wydają się metalowe stożki dekoracji, w których złe duchy palą papierosy dla zwiększenia estetycznego efektu. Przy tym palenie owo nie jest podkreślone w interpretacji, lecz odbywa się chyłkiem, w kulisach, jakby zabrakło w Odéonie bardziej wyrafinowanych środków technicznych. Małgorzata to dziewczę o bardzo niskim ilorazie inteligencji, czego dowodzą nieskoordynowane ruchy aktorki, histeryczny, łamiący się głos przywodzący na myśl egzamin wstępny na wydział aktorski i uczucie raczej niewolniczego poddania niż miłosnego zapomnienia w kontaktach z Faustem. Mefistofeles i jego pomagier przegrywają z pierwszą lepszą kreskówką Disneya, tak w nadwyrazistości gry, jak w szybkości przemieszczania się po scenie, gdyż zarzucili dwuznaczność i perwersję prologu na rzecz schematycznej gry „diabła”.
Na otarcie łez
Piękne są obrazy wykluwającego się szaleństwa Małgorzaty osaczonej gałęziami poruszanymi przez aktorów-duchy. Ogromne wrażenie robi kość udowa, na której wniesiona zostaje w czasie sabatu Małgorzata: Noc Walpurgi przeobraża się w więzienie. Intelektualnie wyszukanym, ale i płodnym estetycznie motywem okazuje się podpis na pakcie z diabłem w formie ogromnego węzła na plątanych i rozwiązywanych przez duchy sznurach. Diabeł plącze linie, człowiek próbuje na nich pisać, mówi nam Nekrosius.
A jednak, a jednak...
Wychodząc z jego egzystencjalnego Fausta pokazanego w Théâtre de l’Odéon-Atelier Berthier, widz ma wrażenie, że gdzieś już to wszystko widział i że dochodzenie do tego wniosku zabrało mu ogromnie dużo czasu.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU