Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Książki i autorzy

Historia Kolegium Francuskiego

 Krzysztof Rutkowski

Tekst z  17/06/2009 Ostatnia aktualizacja 18/06/2009 15:06 TU

Franciszek I

Franciszek I

Ukazał się pierwszy tom Histoire du Collège de France pod redakcją André Tuiliera, z przedmową Marca Fumaroli, profesora tej znakomitej instytucji. Z tej okazji warto przypomnieć mało znane fakty z dziejów tej dziwacznej uczelni, laboratorium nauk bez imienia. W roku 1870 Kolegium Francuskie liczyło czterdziestu profesorów tytularnych, w roku 1963 ich liczba wzrosła do czterdziestu dwóch, w roku 1976 profesorowie uzyskali pozwolenie wykładania w innych miastach Francji, w roku 1988 na prowadzenia zajęć zagranicą.

W roku 1989 powołano katedrę dla profesora z jednego z krajów należących do Unii Europejskiej, w roku 1992 powstała katedra międzynarodowa z myślą o wykładowcach z krajów Europy Środkowej oraz z innych kontynentów.

Profesorowie

Wyjątkowa to instytucja, podobnej na świecie nie znajdziesz. Nie podobna jest ani do Uniwersytetu, ani do Wielkich Szkół (Grandes Ecoles) takich jak Politechnika czy Ecole Normale Superière. Nie trzeba się do Kolegium Francuskiego zapisywać, nie ma w nim studentów, ani egzaminów, ani ćwiczeń, ani seminariów, na wykłady przychodzi kto chce i kiedy chce, ale nie dostanie żadnych świadectw ni dyplomów.

Na granicy

Przede wszystkim jednak w Collège de France brak ściśle określonych przedmiotów i wyznaczonego z góry programu. Jednak Collège de France jest powołana do prowadzenia badań fundamentalnych w dziedzinie nauk humanistycznych i nauk ścisłych oraz do rozpowszechniania rezultatów owych badań, a zadania te wypełnia od wieków na różne sposoby.

Trzeba powiedzieć jasno: najciekawsze wykłady w Kolegium prowadzili i prowadzą profesorowie, którzy przekraczają granice poszczególnych dyscyplin naukowych, a często nawet przekraczają granice tego, co na uniwersytetach, w centrach badań naukowych, w akademiach nauk lub umiejetności za naukowe się uznaje.

Do Collège de France przychodzili i przychodzą słuchacze nie ze względu na przedmiot, ale ze względu na podmiot. Nie na wykłady z jakiejś sciencji, lecz na występy konkretnej osoby.

Uczelnia, a nawet cyrk

Collège de France bardziej niż uniwersytetem lub instytutem naukowym bywał i nadal bywa... teatrem, a niekiedy nawet cyrkiem, jak to się działo w wypadku pierwszego profesora-cudzoziemca, który wykładał naukę nieistniejącą, mianowicie literaturę słowiańską. Zwał się on Adam Mickiewicz.

Na wykłady przyjść więc może każdy, nie potrzeba zapisów, wpisów, formularzy, indeksów, rozliczeń. Brak biurokracji. W roku bieżącym, Collège de France liczy pięćdziesięciu dwóch profesorów. Coraz więcej cudzoziemców pośród profesorów tytularnych. Na katedrze europejskiej i na katedrze międzynarodowej wykładowcy zmieniają się co roku. Ponad pięćdziesięciu uczonych cudzoziemskich zapraszanych jest każdego roku na wykłady gościnne, prowadzone przez miesiąc.

Dwie zasady

Od początku swego istnienia Kolegium kieruje się dwiema niezmiennymi zasadami: kiedy profesor odchodzi na emeryturę, odnawianie katedry równa się jej odbudowie, wedle najnowszych odkryć w danej dyscyplinie wiedzy, co oznacza, że następca profesora na danej katedrze przekształca katedrę zgodnie ze swoją wolą i sam nadaje nazwę przedmiotowi, który chce wykładać.

Na przykład katedra gramatyki porównawczej przekształciła się w katedrę semantyki literatury, gdy w roku 1976 Emila Benvenista zastąpił Roland Barthes, a przecież wiadomo, że ani jeden, ani drugi nie był zastępowalny. Benveniste wykładał semantykę i semiotykę znaku oraz wypowiedzi, Barthes opowiadał swoje cudowne fantazmaty najpierw wychodzące od haiku, a potem od Marcela Prousta i dzięki temu katedra przemieniła się w budowlę zupełnie odmienną, choć przecież pozostała niezmiennie ta sama.

Druga zasada dotyczy sposobu wybierania profesorów na katedrę w Collège de France. Zgromadzenie Profesorów powołuje nowego wykładowcę do swojego grona tylko i wyłącznie na podstawie dorobku naukowego kandydata, chociaż ten dorobek nie musi być zanadto "naukowy" oraz na podstawie mocy jego dzieła, nigdy zaś ze względu na stopnie naukowe lub posiadane tytuły.

Dlatego profesorem w Collège de France może zostać prosty magister, co się przecież nie raz zdarzało. Zgromadzenie Profesorów decyduje, co począć z wakatem na katedrze, a powołany na katedrę profesor decyduje, co zamierza z nią zrobić, jak ją nazwać i co będzie wykładał. Collège de France dysponuje obecnie pięćdziesięcioma dwiema katedrami i to jest jedyny stały element w strukturze tej unikalnej instytucji.

Struktura bez struktury

Collège de France składa się zatem ze struktury elastycznej, jest rodzajem struktury bez struktury, bardziej przypomina wytworny zajazd na rozstaju dróg, niż klasyczną uczelnię. Collège de France przypomina też Agorę oraz – zgodnie z pragnieniem jej współtwórcy Guillaume'a Budé – Akademię. Kolegium Francuskie ściąga i przyciąga tych, którzy w ramach ściśle wyznaczonych i dobrze ogrodzonych dyscyplin naukowych się nie mieszczą.

Śmiało rzec można, że jest od dawna "instytutem badań interdyscyplinarnych" w dosłownym i przenośnym sensie tych słów, bowiem właśnie w Collège de France powstawały nowe dyscypliny na oczach zdumionych i często zachwyconych widzów. Tak było w wypadku Bergsona, Blocha, Barthesa, Benvenista, Foucault, Monoda, Mickiewicza, Lévi-Straussa, Quineta, Vernanta, Grotowskiego, by poprzestać jedynie na nazwiskach najbardziej znanych, wykładających materię bliską mówiącemu te słowa, by poprzestać na mędrcach nie za bardzo od naszych czasów odległych.

Córka Romanowiczów

Maurice Merleau-Ponty, jeden z profesorów Collège de France, stwierdził, że od początku swego istnienia w tej placówce nie przekazywano słuchaczom prawd uznanych, lecz ideę prawdy w stanie narodzin. W roku 2003 powstał w Collège de France Międzynarodowy Komitet Orientacji Naukowej i Strategicznej (Comité international d'orientation scientifique et stratégique, COSS). Komitet składa się z dwunastu uczonych zagranicznych, wybieranych przez Zgromadzenie Profesorów. Zadanie Komitetu polega na analizie tendencji we wszystkich dziedzinach nauk i wyznacznaniu strategii Collège de France, co w praktyce oznacza polowanie na dusze: wyszukiwanie w różnych stronach planety Ziemia najciekawszych pasjonatów rożnorakich nauk i umiejętności. Skład Komitetu odnawiany jest w połowie co cztery lata.

Obecnie w Komitecie zasiadają: Anthony Atkinson ekonomista z Wielkiej Brytanii, Peter Joseph McCormick filozof z Kanady, Robert Darnton historyk ze Stanów Zjednoczonych, Denis Duboule biolog ze Szwajcarii, Detlev Ganten biolog z Niemiec, który sprawuje funkcję prezeza Komitetu, Paolo Matthiae archeolog z Italii, Jürgen Mlynek fizyk z Niemiec, Jacob Palis matematyk z Brazylii, David Parkin antropolog z Wielkiej Brytanii, Jacques Reisse chemik z Belgii, Karlheinz Stierle literaturoznawca z Niemiec, autor wspaniałego tomu "Paryż, stolica znaków" oraz Barbara Romanowicz, geofizyczka ze Stanów Zjednoczonych, córka pisarki Zofii Romanowiczowej i Kazimierza Romanowicza, który przez tyle dziesięcioleci prowadził słynną polską ksiegarnię "Libella" na Wyspie Świętego Ludwika w Paryżu.

Prowansja i Erazm

Kolegium Francuskie zrodziło się z ducha Renesansu prowansalskiego i hiszpańskiego trzynastego stulecia oraz z ducha Renesansu włoskiego, który w Paryżu "spełnił się w jestestwie swoim", o czym pisał André Tuilier w Introduction historique générale, we wstępie historycznym do pierwszego tomu Histoire du Collège de France.

Tajemnicza i zadziwiająca jest żywotność tej instytucji. Oszczędzały ją wszystkie rewolucje, królowie, cesarze i prezydenci nigdy nie podnosili na nią ręki, nie chcieli Kolegium ani zamykać, ani reformować. Nawet buntownicy Maja 68 roku nie wpadli na pomysł, by Kolegium burzyć lub zamykać. Collège de France od wieków otacza aura, która chroni tę wyjątkową na świecie placówkę od kontestacyjnych zapałów.

Collège de France: imperium intelektualne

Collège de France jest "imperium intelektualnym", wedle określenia Claude'a Lévi-Straussa, który takie imperium w paryskiej uczelni-nie-uczelni stworzył. Lévi-Strauss utworzył w roku 1959 katedrę Antropologii społecznej, a w rok później rewelacyjne pismo "L'Homme". W Kolegium Francuskim wykładał naukę bez imienia, naukę dopiero powstającą na pograniczu etnologii, antropologii, językoznawstwa, filozofii, mitologii.

Każdy wykład był dla niego "pojedynkiem", by użyć określenia innego profesora Kolegium, Adama Mickiewicza, i jednocześnie "wypróbowywaniem nowej książki". Każdy wykład był ponadto, wedle słów Lévi-Straussa, "doświadczeniem o wielkim ładunku emocjonalnym". Podobnie jak Mickiewicz Lévi-Strauss swoje wykłady rygorystycznie improwizował, zanalizował ponad 800 najstarszych mitów ludzkości, przyczyniając się zasadniczo do zmiany widzenia przez Europejczyków tak zwanych kultur "prymitywnych".

Claude Lévi-Strauss jest dla Collège de France osobowością emblematyczną, symbolem odwiecznej "współczesności" tej instytucji.

Co to znaczy, że Collège de France jest instytucją współczesną?

Roland Barthes w wykładach poświęconych Nietzschemu w Collège de France powiedział tak: "Współczesny, to niewczesny". Barthes myślał o "Niewczesnych rozważaniach".

W roku 1874 Friedrich Nietzsche, młody i obiecujący filolog klasyczny, pracujący potąd wyłącznie nad tekstami greckimi, który dwa lata wcześniej zdobył piorunującą sławę książką "Narodziny tragedii", opublikował Unzeitgemässe Betrachtungen, "Niewczesne rozważania", w których dokonywał obrachunku ze swą epoką i pisał o teraźniejszości.

Nietzsche mówił w "Rozważaniach" o konieczności "nie bycia w fazie", by zrozumieć teraźniejszość. Ten, kto naprawdę zanurzony jest w "teraz", ten kto jest naprawdę "współczesny“, pozostaje od "teraz" nieco "odklejony" i w tym sensie jest "niewczesny", ale właśnie dzięki swej (pewnej) anachroniczności, dzięki odsunięciu od..., jest bardziej od innych zdolny pochwycić swój czas.

Nie znaczy to wcale, że taki osobnik żyje w innym świecie, umiera z nostalgii i odcina się od współczesnych wydarzeń. To znaczy tylko tyle, że współczesność przeżywa mocno i dogłębnie ten, kto zanurza się w teraźniejszość z przesunięciem chociaż o niewidzialną odrobinę. Te osoby, które utożsamiają się najzupełniej ze swą epoką, pogrążają się do cna we "współczesności" i żyją tylko w "teraz", nie dostrzegają współczesności, bo nie mogą jej dostrzec, a przez to nie wiedzą wiele ani o przeszłości, ani o przyszłości. Nie mają o co zaczepić spojrzenia.

Współczesnym jest tylko ten, kto nie daje się oślepić blaskami wieku i potrafi pochwycić w nich strefę cienia, ich mroczną intymność. Ale takie wyjaśnienie nie wystarcza, bo właściwie po co to robić? Po co uwidaczniać ciemności w rozświetlonym "teraz"? Czyżby ciemność była czymś innym niż doświadczeniem bez imienia, doświadczeniem wrogim i z definicji nieprzenikalnym, czymś co nas nie gnębi nadmiernie, a więc i nie obchodzi?

Wręcz przeciwnie, obchodzi i to zasadniczo: współczesnym jest ten, kto postrzega ciemność swej epoki jako sprawę w najwyższym stopniu go obchodzącą, nieustannie czyhającą, jako coś, co znacznie mocniej niż wszystkie światła razem wzięte zwraca się ku niemu.

Współczesnym jest ten, kogo uderza prosto w twarz wiązka ciemności bijąca z "teraz". Współcześni są profesrowie Collège de France, od założenia tego Miasta.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU