Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Post-scriptum

I ty możesz zostać katem...

 Stefan Rieger

Tekst z  25/09/2009 Ostatnia aktualizacja 30/09/2009 12:07 TU

Wielu do dziś nie może przełknąć tezy Hanny Arendt o "banalności zła". Rozliczne eksperymenty, których wyniki podsumowuje popularnonaukowe pismo Sciences et avenir, zdają się dowodzić, że jej intuicja była trafna i że (omalże) każdy z nas, poddany odpowiedniemu praniu mózgu, zostać mógłby Eichmannem. Rezultaty tych badań są zaiste szokujące i stawiają pod znakiem zapytania większość naszych humanistycznych pewników, począwszy od religijnych kryteriów dobra i zła, a skończywszy na iluzji wolnej woli.

Jednemu z tych eksperymentów poddani będziemy bezpośrednio, choć pasywnie, jako telewidzowie, gdyż publiczna France 2 nadać ma pod koniec roku film, zrealizowany podczas sfingowanej gry telewizyjnej Zone Xtreme, będącej w istocie "grą na śmierć i życie". Uczestniczyło w niej 80 kandydatów, przekonanych, że "grają naprawdę". Każdy z nich zadawał pytania domniemanej ofierze, przyśrubowanej do krzesła elektrycznego, a w razie niezadowalającej odpowiedzi, mógł ją ukarać porażeniem prądem elektrycznym, wyskalowanym od niewinnego kopnięcia po śmiertelną teoretycznie dawkę 460 V.

W roli ofiary występował aktor, udający ból i wręcz agonię, lecz żaden z uczestników gry o tym nie wiedział. Niemal wszyscy, zachęcani do tego gorąco przez animatorkę programu, aplikowali ofierze – najwyraźniej wbrew sobie, z obrzydzeniem lecz bez pardonu - coraz silniejsze dawki prądu, aż do dawek teoretycznie śmiertelnych, kontynuując eskalację tortur nawet długo po tym, jak rzężąca "ofiara" zamilkła, od dawna już nie udzielając odpowiedzi.

Autorytet telewizji i nauki

Telewizyjny ów happening (zrealizowany jednak w celach wyłącznie pedagogicznych) można by zbyć gorzkim śmiechem, gdyby nie był n-tym potwierdzeniem słynnego eksperymentu, jaki w latach 60-tych przeprowadził amerykański psycholog Stanley Milgram na uniwersytecie Yale. Zwerbował on ochotników do uczestnictwa w grze, o której zasadach powiedział im tylko tyle, że chodzi o przetestowanie, jak kara wpływa na przyswojenie wiedzy.

Każdy z uczestników przyjąć miał rolę "profesora", przepytującego rzekomego "ucznia" – w istocie figuranta – skutego na krześle elektrycznym. W razie złej odpowiedzi "ucznia", "profesor" ukarać go mógł kopnięciem prądu, od 15 do 450V, przy czym ostatnie dwa stopnie skali opatrzone były napisami: "Niebezpieczeństwo" oraz "XXX, nieznane konsekwencje". Czemu towarzyszyło najprzód rzężenie, a potem długie milczenie rzekomej ofiary w stadium postagonalnym. Do bezlitosnego karania ignorantów zachęcał zaś uczestników eksperymentu domniemany "naukowiec" bez skrupułów, popędzający ich biczem wiedzy i postępu, i przekonujący ich, że nie mają innego wyboru, jak dalej karać czyli zabijać...

Wyniki doświadczeń Milgrama od dziesięcioleci przyprawiają o gęsią skórkę. Wszyscy z owych czterdziestu domorosłych "profesorów" zadali uczniom elektryczne tortury do 265 V, a dwie trzecie spośród nich maltretowały nadal ofiary po przekroczeniu teoretycznie śmiertelnego progu XXX.

Otóż prawie pół wieku później, sfingowana gra telewizyjna daje rezultaty jeszcze gorsze! Aż 81 procent kandydatów torturowało nadal prądem rzekomą ofiarę, która dawno już powinna była zejść.

Kontekstualna banalność zła

Kwestionuje to wszelkie nasze pewniki. Eksperyment Milgrana powtarzano wielokrotnie od pół wieku i pismo American Psychologist, podsumowując te doświadczenia, stwierdza że każdy – bez względu na płeć, wiek, etniczne pochodzenie, religię czy zawód – dopuścić się może tego, co zgoła niewyobrażalne.

Milgram dowodził, że o wszystkim decyduje kontekst: podporządkowanie władzy przemienia jednostkę w posłusznego agenta: może mieć ona, owszem, wyrzuty sumienia i zdawać sobie sprawę z tego, że wyrządza zło, lecz nie czuje się za to nijak odpowiedzialna; jest tylko zwykłym "wykonawcą" rozkazów z góry, jak Eichmann.

Myj ząbki!

"Z góry" czyli skąd? U Milgrama terroryzował graczy pseudonaukowiec, każący im torturować w imię postępu wiedzy. Po pół wieku dokonaliśmy postępu, gdyż dziś hipnotyzuje graczy rzekoma "animatorka", reprezentująca autorytet telewizji (wobec którego olbrzymia większość uczestników gry zdaje się niezdolna okazać nieposłuszeństwo).

Skąd jednak bierze się tak powszechna skłonność do padania plackiem przed władzą? Pewnie z tego, że posłuszeństwo wpaja się nam od dzieciństwa i, jak dowodzi amerykański psycholog Martin Hoffman, w relacjach między rodzicami a dziećmi dwie trzecie komunikatów ma charakter dyscyplinarny: "zjedz zupkę!", "myj ząbki!", "posprzątaj w pokoju!", "nie dręcz siostry!"...

Gra luster

Lecz predyspozycja naszych neuronów, przekablowanych genetycznie gwoli posłuszeństwa władzy, obiecującej protekcję, szybki zysk lub świetlaną przyszłość, nie przejawia się tylko u uczestników gry. Jej bierni świadkowie – w tym wypadku telewidzowie – zaangażowani są w tym samym stopniu. W ich głowie - za pośrednictwem neuronów zwierciadlanych, których kluczową rolę w mimetycznej grze pozorów, będącej zapewne głównym mechanizmem uczenia się przez naśladownictwo, odkryto dopiero niedawno - rozgrywa się ta sama partia. Gotowi są z równym zapałem, bez względu na skrupuły, aplikować tortury i przyklaskiwać oprawcom.

Apologia marchewki

Wysadza to w powietrze nasze wyobrażenia o pojęciach dobra i zła, by już nie wspomnieć o "wolnej woli", na której iluzoryczność, w ponad trzysta lat po Spinozie, wskazuje dziś większość specjalistów od neuronauki.

Lecz inne eksperymenty (by zakończyć nutą względnego optymizmu) zdają się wskazywać jednoznacznie na korelację między przemocą i zachętą do egoizmu na ekranie, albo odwrotnie – promocją postaw altruistycznych – a odpowiednimi postawami u odbiorców.

Na uniwersytecie w Marsylii wyświetlono dwóm grupom studentów dwa filmy: jednej zaaplikowano Saw, ociekający hemoglobiną horror, a drugiej film podkreślający walory współpracy między ludźmi. Po projekcji, studenci wyszli na korytarz, wpadając na figuranta, któremu rozsypał się przypadkowo na ziemię plik dokumentów. Ani jeden z tych, którzy wyszli z projekcji filmu typu horror, nie pomógł nieszczęsnemu fajtłapie. Ci natomiast, którzy obejrzeli film waloryzujący postawy altruistyczne, w większości rzucili się na ziemię, by zebrać papierzyska.

Jak twierdzi profesor Daniel Courbet, patronujący tym eksperymentom, nie ma wątpliwości co do tego, że programy, jakie ogląda większość telewidzów – ociekające krwią, egoizmem i głupotą – formatują ich psychikę i postawy. Wystarczyłoby, jego zdaniem, zmniejszyć o połowę ilość hemoglobiny na ekranie by wydatnie zredukować przestępczość.

Kontekstualna banalność dobra

Tak czy inaczej – i mówi to wam skrajny wolnomyśliciel – najwyższy czas wybić sobie z głowy iluzję "wolności". Wolność nie jest nijak esencją człowieczeństwa – mówi psycholog Jean-Léon Beauvois, przestrzegający przed nieograniczonymi możliwościami manipulacji umysłami. Tylko uświadomienie sobie ontologicznego braku wolności, w ślad za Spinozą lub Nietzschem, dać nam może kontekstualny margines swobody i uzbroić wobec prób manipulacji.

Ewolucyjna skłonność do wyrządzania "zła" bliźniemu, jeśli nie jest naszym krewnym, jest w naturze istotnie "banalna". Jeśli coś jest niebanalne, to jej przeciwieństwo – czyli altruizm, biologicznie z pozoru niczym nie uzasadniony. Szereg najnowszych badań (m.in. ekipy Davida Randa z Harvardu) sugeruje jednak, na przekór odwiecznym teoretykom kija, widzącym w groźbie kary jedyny sposób na scementowanie społeczeństwa, że marchewka czyli nagroda to znacznie lepsza metoda na zaszczepienie ludziom ducha współpracy.

Gdy uświadomimy sobie, że o wszystkim decyduje kontekst, a nie rzekoma "esencja" człowieka, nadejdzie może czas, gdy ktoś napisze esej – nudny jak flaki z olejem, gdyż dla każdego stanie się to oczywiste – o "banalności dobra". Ale na to przyjdzie nam jeszcze poczekać... Na razie skupmy się lepiej na rozpoznaniu – i uniknięciu - kontekstów, w jakich śpiąca w nas bestia może się obudzić.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU