Marek Brzeziński
Tekst z 28/09/2009 Ostatnia aktualizacja 28/09/2009 15:52 TU
Na francuskich boiskach grała Ligue 1. Na torze w Singapurze kierowcy Formuły 1 ścigali się w nocy, „pod gwiazdami”. W Szwajcarii Australijczyk, Cadel Evans, zdobył tytuł indywidualnego mistrza świata na szosie, Francja bije mu brawo, bo lubi sympatycznego Australijczyka. W Polsce na siatkarskich mistrzostwach Europy pań, Francuzki przegrywają drugi mecz pod rząd, ale „robią postępy”, a w rugby leją się na boisku, że aż huczy. Jednym słowem trochę się działo w czasie sportowego weekendu.
Kolejny wyścig Formuły 1 wzbudzał wyjątkowe zainteresowanie kibiców tego sportu, nie tylko ze względu na wspaniałą scenerię, w jakiej się odbywał. Nocna jazda, dodaje wiele uroku i tajemniczości dyscyplinom sportowym, które zazwyczaj rozgrywane są w ciągu dnia. Tak jest w przypadku narciarstwa alpejskiego czy skoków narciarskich. Podobnie było na torze w Singapurze, gdzie wyścig oglądano z wielkim zainteresowaniem także, z tego powodu, iż były to pierwsze zawody po aferze Renault F1 Team, która zakończyła się karami dla dyrektora stajni i jej głównego inżyniera. Zespołowi się upiekło, toteż Renault stanęło na starcie do „wyścigu pod gwiazdami” z wymazanym nazwiskiem byłego sponsora i odniosło duży sukces. Wprawdzie wyścig wygrał aktualny mistrz świata Lewis Hamilton za kierownicą McLarena-Mercedesa, który wyprzedził Niemca Glocka z teamu Toyota, ale trzeci był Hiszpan Alonso właśnie ze stajni Renault. Robert Kubica, o którego przejściu do Renault sporo się w ubiegłym tygodniu mówiło, był ósmy i jak sam przyznał, był to najciężej zdobyty punkt w jego karierze. Fernando Alonso odchodzi z francusko – brytyjskiego Renault F1 Team do Ferrari. Do tej pory Renault zaprzeczało informacji na ten temat, podanej już w lipcu przez dziennik L’Equipe.
Teraz nowy szef stajni Francuz Coubet potwierdza wiadomość – Alonso odchodzi, a jego trzecie miejsce jest „upominkiem na pożegnanie” z Renault F1 Team. W najbliższych dniach Renault ma ogłosić przyjście Roberta Kubicy – tak twierdzi francuski dziennik sportowy.
Wzburzone nastroje po skandalu, który według komentatorów zakończył się bardzo łagodną karą wobec Renault F1 Team, nieco się uspokoiły. Natomiast piłkarze mają swoją małą aferę, do jakiej doszło w czasie meczu i po spotkaniu Paris St. Germain z Lorientem. Mecz rozgrywany w mieście znanym z Festiwalu Kultury Celtyckiej, zakończył się polubownym jeden jeden, ale trener gospodarzy Christaina Gourcouff (jego syn Yann jest jednym z czołowych zawodników zespołu mistrza i lidera, Bordeaux), nie zostawił suchej nitki na sędzim, którego oskarżył o stronniczość. Przy okazji dostało się całemu gremium sędziowskiemu we francuskiej pierwszej lidze. W 34. minucie meczu PSG – Lorient sędzia Said Enndżimi pokazał „tylko” żółtą kartę Claude’owi Makelele za bardzo brzydki faul na zawodniku gospodarzy, Diarze. Makelele kopnął go w podbrzusze, za co według trenera Lorientu, powinien dostać czerwoną kartkę i wylecieć z boiska. Sędziowie, podobnie jak bramkarze, słono płacą za swoje błędy, które w przypadku panów z gwizdkiem mogą wypaczyć przebieg spotkania. Gourcuff uważa, że tak się stało i oskarża sędziego o stronniczość. Ten się broni, twierdząc, że „czerwoną kartkę pokazałby wtedy, gdyby w wyniku faulu poszkodowany odniósł kontuzję”.
To zdumiewająca logika rodem raczej ze średniowiecznych turniejów rycerskich, które odbywały się według zasady, „do pierwszej krwi”.
Gourcouff zarzuca francuskim sędziom, że „chronią” wielkie kluby i piłkarzy o znanych nazwiskach, przez palce patrząc na to, co robią oni na boisku. 36 letni Makelele to jedna z gwiazd francuskiego futbolu. Gourcuff udowadnia, że od powrotu do Francji z zagranicznych klubów, Makelele dostał tylko dziewięć żółtych kartek i ani jednej czerwonej, chociaż często gra na bakier z przepisami. Dość powiedzieć, że Komisja Dyscyplinarna ukarała go odsunięciem od dwóch spotkań za brutalny faul na piłkarzu St. Etienne – sędzia „gwiżdżący” w tym meczu, nie pokazał jednak sprawcy czerwonej kartki. Na oskarżenia Gourcuffa seniora, w sędziowskim gremium zawrzało. Arbitrzy są zaszokowani atakiem trenera Lorientu, a sędzia Endżimi uważa, to Gourcuffa powinno się za takie słowa ukarać. Do awantur dochodziło także na boiskach rugby, gdzie zawodnicy brali się za łby, a że rugbiści to chłopy na schwał, toteż kości trzeszczały, a sędziowie nie nadążali z wyciąganiem czerwonych kartoników. „Na całym świecie gra się w rugby ostro, ale Francuzi są trochę za nerwowi” powiada Franck Steyn, grający teraz w Racingu mistrz świata z RPA, po debiucie na francuskich boiskach.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU