Agnieszka Kumor
Tekst z 30/09/2009 Ostatnia aktualizacja 02/10/2009 07:12 TU
Niedokończony, a przecież zasługujący na miano arcydzieła Woyzeck Georga Büchnera został w roku 1992 zaadaptowany przez teatr marionetek, Handspring Puppet Company, z Republiki Południowej Afryki. Po latach podróży po świecie, w ramach wielkiej europejskiej trasy objazdowej Woyzeck na wyżynie Highveld w reżyserii Williama Kentridge’a odwiedził Paryż, a w dniach 10 i 11 października zawita na V Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog we Wrocławiu.
Górniczy los
„Panie, panowie, przybywajcie licznie na nasze przedstawienie, w którym pokażemy wam miłość, zazdrość i bardzo piękny mord”, tak zapraszał widzów Centre Pompidou w Paryżu naganiacz w brązowym garniturze i z metalową tubą w ręce, obiecując „mrożącą krew w żyłach” opowieść z życia pewnego najemnego robotnika w kopalniach Highveldu. Południowoafrykański artysta plastyk, autor filmów animowanych i reżyser, William Kentridge, umieścił akcję spektaklu współcześnie, tj. w latach 90. XX wieku, na górniczej wyżynie niedaleko Johannesburga, w widmowej scenerii szybów kopalnianych, robotniczego przedmieścia i szaro-czarnej beznadziei, w której obracają się marionetki Handspring Puppet Company. Skrzywione bólem, drewniane twarze lalek odzwierciedlają ciężką rzeczywistość bohaterów. Reżyser oddaje „co cesarskie cesarzowi” i lojalnie pisze w programie spektaklu, że powstał on „na podstawie sztuki Büchnera”.
Wieloplanowość akcji
Woyzeck na wyżynie Highveld (Woyzeck On The Highveld) narodził się w roku 1992, w wyniku pierwszej współpracy Kentridge’a z legendarną kompanią z Cape Town (powstało w sumie pięć spektakli multimedialnych); po siedemnastu latach eksploatacji i podróży po całym świecie, przedstawienie nie straciło nic ze swej palącej aktualności. Ciężką od pyłu atmosferę buduje przede wszystkim ekran umieszczony w trzecim planie gry, pełniący zarazem rolę tła, jak i miejsca gdzie znajdują formę najskrytsze myśli bohaterów. Czarna, kreślona węglem sylwetka robotnika pcha taczkę ze śpiącym kompanem, ktoś wdrapuje się z trudem na hałdę, w brzasku poranka ukazuje się nosorożec z udzielonej nam wcześniej lekcji anatomii. Rysunek, film animowany, teatr cieni – Kentridge czerpie pełnymi garściami ze swych artystycznych doświadczeń. Zgłębiamy intymny świat Marii w ubogim wnętrzu jej izby, wyrywamy się z nią na sobotnią potańcówkę, gdzie czeka muskularny górnik w roli jurnego Tamburmajora, przemierzamy wietrzne przestrzenie równiny wraz z Harrym Woyzeckiem (bo takie imię nosi w tej adaptacji bohater Büchnera), powoli acz nieubłaganie zarażamy się miotającym go szaleństwem. Parawan i podest ustawione przed ekranem pozwalają na rozpisanie akcji w kilku planach.
W ciemnych wodach jeziora
„Człowiek jest otchłanią, w głowie się kręci, kiedy spojrzeć w głąb”, mówi Woyzeck Büchnera. Kentridge każe nam spojrzeć w tę otchłań przez prymitywny aparat Doktora sadysty. Reżyser obnaża nie tylko pseudonaukowość jego (pożal się Boże!) eksperymentów, ale co więcej, jego totalną pogardę dla przedmiotu badań: w głowie Woyzecka panuje chaos i gra kocia muzyka, zwracając aparat ku sobie Doktor odkrywa subtelny świat muzyki poważnej. Każdy tu wie lepiej, czego drugiemu potrzeba, by zachowany został ład i porządek, ale robi coś wręcz przeciwnego. Bestialstwo ludzi i uczłowieczenie zwierząt każą porzucić znane nam z życia aksjomaty.
Pozbawiona patosu, „nokturnowa” reżyseria Kentridge’a zabarwia się nutą złośliwego komizmu. Dyskretna gra aktorów Handspring Puppet Company towarzyszy lalkom w ich Golgocie. Nie pada słowo oskarżenia, ani krytyki, a przecież słyszymy bezgłośny lament nad ludzkim przeznaczeniem. Obraz zwłok Woyzecka „pływających” w powietrzu po nieudanej próbie ukrycia w jeziorze noża, którym zabił Marię, jest jednym z najmocniejszych momentów, jakie kiedykolwiek oglądałam w teatrze. I jedną z najpiękniejszych propozycji zamknięcia nieukończonego dramatu Büchnera.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU