Piotr Kamiński
Tekst z 02/10/2009 Ostatnia aktualizacja 08/10/2009 16:00 TU
Nie było przynajmniej na poziomie mojego wzroku, wystarczyło bowiem nieco opuścić oczy, by niewiele nad ziemią napotkać uśmiechniętą twarz i żywe spojrzenie eleganckiej pani nader skromnego wzrostu.
Pani zapytała od razu, czy jeszcze tego popołudnia, w Warszawie, można by gdzieś poćwiczyć, ponieważ zaś nieoceniony Pagart nigdy nie podejrzewał, iż pianiści grają na fortepianie także poza estradą, niczego takiego nie przewidziano.
Pobiegłem zatem do telefonu i począłem dzwonić do znanych mi warszawskich „domów z fortepianem”. Odpowiedziała mi jedynie siostra przyjaciela, wybitnego matematyka, w którego salonie stał fortepian – od lat niemiłosiernie rozstrojony.
Pianistka zapewniła jednak, że chodzi jej jedynie o gimnastykę i że gotowa jest znieść wszystko. Wsiedliśmy zatem w taksówkę i, złożywszy walizki w hotelu, pośpieszyliśmy na Sadybę.
Tymczasem mój przyjaciel matematyk wpadł do domu jak po ogień, usłyszawszy zaś od siostry, że za chwilę przyjedzie do niego Alicia de Larrocha, żeby poćwiczyć, narysował kółko na czole, ofuknął siostrę, że dała się nabrać na kolejny wygłup Kamińskiego i ruszył dalej w miasto. Długo przeklinał potem swoją nieufność. Pod paluszkami maleńkiej Alicji nawet rozklekotane pudło brzmiało – zza zamkniętych drzwi – jak instrument muzyczny.
Była jednym z cudów muzycznych stulecia. Dwiema rączkami, które zmieściłyby się bez trudu w jednym łapsku Światosława Richtera, rąbała Sonatę Liszta i III Koncert Rachmaninowa, choć nikt nie wie, jak to robiła.
Jan Weber porównał każdy jej dźwięk do dojrzałej, wygrzanej na słońcu pomarańczy. Tyle, że pomarańcze są wszystkie jednego koloru, a każdy dźwięk Alicji miał sobie tylko właściwy, idealny odcień.
Klasyków grała bajecznie. W Scherzu z Sonaty B-dur Schuberta ona jedna, ze wszystkich znanych mi pianistów, robi przy każdym nawrocie tematu minimalny niuans rytmiczny, który nigdy nie brzmi sztucznie, a słyszany po raz setny – wciąż zaskakuje i cieszy.
Bo też poczucie rytmu miała nadprzyrodzone, co słychać wszędzie, choć przede wszystkim w muzyce hiszpańskiej. Podobno do niej właśnie poszedł na lekcje Artur Rubinstein, chcąc się w tej mierze doskonalić.
Parę lat temu uczestniczyłem w płytowej „Trybunie krytyków”, gdzie porównywaliśmy różne nagrania Iberii Albeniza. Niebawem rozłożyliśmy ręce, co od początku podejrzewali wszyscy, nie zdając sobie jednak sprawy z powagi sytuacji: po Alicji nie warto było słuchać nikogo. Można się było tylko bawić porównywaniem jej wcześniejszych i późniejszych nagrań.
Albeniz, Granados czy De Falla to Alicia de Larrocha, koniec, kropka. Wszystkie inne płyty – na pawlacz.
El Puerto z pierwszego zeszytu Iberii Isaaca Albeniza, nagranie zrealizowane przez Alicię de Larrocha w roku 1962 dla hiszpańskiej firmy Hispavox i przejęte następnie przez hiszpańską filię EMI. Po latach Larrocha nagrała cały ten repertuar raz jeszcze, dla firmy Decca, choć ja chętniej słucham tych starszych płyt.
Pisząc o tych interpretacjach, krytycy wspominają inne, legendarne „zaślubiny” artysty z repertuarem: Schnabel i Beethoven, Rubinstein i Chopin, Gieseking i Debussy, albo Gould i Bach. Wydaje mi się jednak, że wszystkich tych kompozytorów można i należy słuchać także pod palcami innych pianistów.
W przypadku hiszpańskiej muzyki fortepianowej i Alicii de Larrocha, nie ma takiej konieczności ani potrzeby: ona powiedziała tu wszystko. A potem przeniosła swój geniusz – kolorystyczny, rytmiczny i wyrazowy – na inne rodzaje muzyki, Bacha, Mozarta, Scarlattiego, jego hiszpańskiego „bliźniaka”, Antonia Solera, a także Chopina, którego grała cudownie i bardzo oryginalnie.
To jedyna znana mi pianistka, w której wykonaniu Chaconne na skrzypce solo Bacha w transkrypcji Busoniego, godna jest porównania z oryginałem, tak jest subtelna i taneczna, przejrzysta i dramatyczna zarazem.
Chaconne Bacha z II Partity na skrzypce solo, w transkrypcji Ferruccia Busoniego. Wielka pianistka hiszpańska Alicia de Larrocha zmarła w czwartek, 25 września, w wieku 86 lat. Chwała Edisonowi za jej nieśmiertelność.
CD Decca 473 817-2 Track 3 – 4’05
CD EMI 3615142 CD 1 Track 9 – 4’10”
CD Decca 473 814-2 Track 14 – 14’00”Roztańczona pomarańcza
02/10/2009
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU