Marek Brzeziński
Tekst z 05/10/2009 Ostatnia aktualizacja 05/10/2009 15:24 TU
W Madrycie łzy, w Chicago szok, w Tokio wszyscy powtarzają „zannen, zannen” – „szkoda, szkoda”, zaś na Copacabanie karnawał do białego rana. Międzynarodowy Komitet Olimpijski MKOL, na sesji w Kopenhadze, postanowiła, że Igrzyska Olimpijski w 2016 roku będą organizowane przez Rio de Janeiro.
Po raz pierwszy w historii nowożytnych Igrzysk Olimpijskich, czyli od roku 1896 ta wielka impreza sportowa będzie organizowana w Ameryce Południowej. W tej części świata w 1968 roku organizatorem letnich Igrzysk był Meksyk, ale to kraj, który na do Ameryki Łacińskiej, a nie Południowej. Znacznie częściej przyznawano Igrzyska potężnym sąsiadom z północy. W 1904 roku sportowcy walczyli o olimpijskie medale w St. Louis, w 1932 i w 1984 roku w Los Angeles, w 1996 roku w Atlancie. I to było przyczyną, dla której Chicago nie miało szans. Amerykanie z północy, zbyt często gościli u siebie znicz olimpijski i to zarówno latem, jak i zimą. Dlatego też, ku zaskoczeniu wszystkich jako pierwsze odpadło miasto znad Jeziora Michigan, miasto „Bullsów”, Michela Jordana, 800 tysięcznej Polonii i Baracka Obamy. Większość prasy francuskiej interpretuje wyeliminowanie Chicago, jako osobistą porażkę prezydenta Stanów Zjednoczonych, który położył na szali chicagowskiej kandydatury cały swój autorytet. Obama w ostatniej chwili zmienił plany i dołączył do żony Michelle w Kopenhadze, by osobiście namawiać do głosowania na jego „przybrane” miasto. Na pokładzie samolotu Air Force One, którym wracał ze stolicy Danii do domu, nie krył rozczarowania decyzją MKOL-u, ale w sportowym geście pogratulował brazylijskim tryumfatorom.
Tymczasem francuska prasa patrzyła na przebieg głosowania zupełnie z innego punktu widzenia. „Le Parisien” pisał wręcz o „wyeliminowaniu Obamy w pierwszej turze głosowania”.
Favela Rocinha, największa biedna dzielnica w Rio de Janeiro (ponad 56 000 mieszkańców).
(Foto: AFP)
„Journal du Dimanche” zastanawiał się „Czy to oznacza, że prysł czar Obamy?” Oczywiście przyznawanie organizacji Igrzysk Olimpijskich ma jak najbardziej podtekst polityczny. Tak było w 1936 roku z Berlinem i w 2008 roku z Pekinem. Juan Antonio Samaranch, wieloletni przewodniczący MKOL-u, bliski przyjaciel generała Franco, dyktatora Hiszpanii, nigdy nie ukrywał, że Igrzyska, to pieniądze i prestiż, a dopiero potem to sport. Jednak stawianie znaku równości między wyeliminowaniem już w pierwszej turze Chicago i porażką Baracka Obamy oraz doszukiwanie się w tym zmniejszenia się popularności amerykańskiego preyzdenta, jest przesadą. To tak jakby twierdzić, że odpadnięcie Madrytu w finale, to porażka majestatu króla Juana Carlosa, który także osobiście zaangażował swój autorytet monarchy w kandydaturę stolicy Hiszpanii. W pierwszej turze najwięcej głosów zdobył właśnie Madryt – 28. Rio o dwa mniej, Tokio 22. Chicago zaledwie 18. W drugiej turze Rio de Janeiro wyszło na prowadzenie i to zdecydowanie. Tym razem odpadło Tokio, co chyba też nie jest niespodzianką. Stolica Japonii była organizatorem Igrzysk w 1964 roku, a poza tym dwukrotnie w Krainie Kwitnącej Wiśni odbywały się zimowe olimpiady – w Sapporo i w Nagano. Co więcej, Tokio wystąpiło ze swoją kandydaturą w rok po Igrzyskach w Pekinie i w rok przed Igrzyskami Młodzieży w Singapurze. Japończycy mieli perfekcyjnie opracowaną propozycję, ale szanse na zwycięstwo mają dopiero w 2020 lub 2024 roku.
W Madrycie wyniki finałowej rozgrywki przyjęto z rozczarowaniem dorównującym zaskoczeniu miłą niespodzianką, jaką było dobrnięcie hiszpańskiej kandydatury do ostatniego etapu.
Rozczarowanie tym większe, że Madryt, podobnie jak Paryż, przegrał rywalizacją o przyznanie Igrzysk w 2012 roku. Wtedy wybór padł na Londyn, co nad Sekwaną zostało wtedy przyjęte z oburzeniem. Krytykowano „ten wstrętny anglosaski liberalizm”, który „musiał stać za sukcesem Brytyjczyków”. W Kopenhadze w finale na Rio de Janeiro głosowało 66 członków MKOL, na Madryt mniej niż połowa tej liczby. Jeszcze półtora roku temu Rio de Janeiro do finałowej puli kandydatów zakwalifikowało się na piątym miejscu. Od tamtego czasu wykonano ogromną pracę, zakończoną sukcesem. A zatem 5 sierpnia 2016 roku, u stóp słynnego posągu „Chrystusa Zbawiciela”, wzniesionego według projektu francuskiego rzeźbiarza Paula Landowskiego (otrzymał za tę pracę złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku, bo w owym czasie rozgrywano Igrzyska w sporcie i w sztuce) zapłonie znicz olimpijski. Brazylia będzie organizatorem w krótkim odstępie czasu dwóch ogromnych i najbardziej popularnych imprez sportowych na świecie.
W 2014 roku gościć będzie finały mistrzostw świata w piłce nożnej, w dwa lata później Igrzyska Olimpijskie.
To ogromne wyróżnienie dla Brazylii i dla jej prezydenta Luli, który wraz z „królem” futbolu Pele, zabiegał o przyznanie tych imprez ich krajowi. Wcześniej tylko raz w historii taka sytuacja miała miejsce. W 1972 roku Igrzyska Olimpijskie odbywały się w Monachium, w dwa lata później Niemcy gościły finały mistrzostw świata w piłce nożnej, tak pamiętne dla Białoczerwonych. W Rio brakuje miejsc noclegowych, więc postanowiono, że goście i ekipy będą mieszkali na transatlantykach zakotwiczonych u brzegu. Copacabana czeka. Będzie wielki bal. Gotowy jest natomiast jeden z największych stadionów świata, słynny Maracana mogąca pomieścić do 200 tysięcy widzów. Stadion oficjalnie nazywa się Estadio Journalista Mario Filho, ale na całym świecie znany jest jako Maracana. Nazwa wzięła się od płynącej obok małej rzeczki, a tę z kolei nazwano od niezwykle popularnej w Brazylii papugi – Ary Maracana.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU