Marek Brzeziński
Tekst z 12/10/2009 Ostatnia aktualizacja 12/10/2009 17:12 TU
Mówiło się o tym już od dawna. „Przecieki” prasowe okazały się prawdziwe. Robert Kubica zasiądzie w przyszłym sezonie za kierownicą wyścigowego bolidu w barwach francusko – brytyjskiej stajni Renault F1 Team.
Renault jest francuskim samochodem, ale jego sportowa filia F1 Team znajduje się na Wyspach Brytyjskich. Francuscy spece od wyścigów Formuły 1 są zdania, że kontrakt Kubicy z Renault jest z gatunku najlepszych interesów na świecie – znakomicie opłaca się obydwu stronom. Renault po singapurskiej katastrofie etyczno–sportowej chce odbudować swój wizerunek. Szefowie firmy usunęli „czarne owce”, w tym prezesa Briatore, który wymyślił całą intrygę ze sfingowaną katastrofą Nelsona Piqueta juniora. Międzynarodowa Federacja Automobilowa zezwoliła Renault na kontynuowanie startów, chociaż wyrok, tak prawdę powiedziawszy, po takim skandalu mógł i powinien być dla Renault F1 Team bardziej surowy. Kubica nie zdobył tytułu mistrza świata, więc cena za niego nie jest wygórowana, co liczy się tym bardziej, że Renault F1 Team, nazajutrz po tym, jak świat dowiedział się o aferze w czasie Grand Prix Singapuru w 2008, stracił głównego sponsora i w kasie zaczęło prześwitywać dno. Dzięki Kubicy, którego nad Sekwaną uważa się za najlepszego z dostępnych na rynku kierowców, obok Fina Kimi Raikkonena, Renault F1 Team ma szansę na zmazanie plamy na honorze i na dorównanie na torach F1 najlepszym.
Dla Kubicy to także świetny interes. Polak nie chciał startować w Toyocie, bo ta nigdy nie wzbiła się na wyżyny, nigdy nie była w stanie zbudować bolidu, na którym można byłoby wygrać.
Tak się działo w czasach hossy, gdy Toyota była Sezamem pełnym złota. Trudno, zatem marzyć o sukcesach teraz, gdy dyrektorzy nakazali potężnie zacisnąć pasa. W grę wchodził jeszcze Williams. To zacna firma, ale ma kłopoty z napędem, a Kubica ma już dosyć jazdy w bolidach, które stać jedynie na tyle, by ich kierowca mógł podziwiać stateczniki przeciwników.
Zostało Renault. Francuzi podpisali z Kubicą kontrakt na korzystniejszych dla niego warunkach, niż te jakie miał jego poprzednik, mistrz świata Fernando Alonso. Hiszpana, który przeszedł do Ferrari, umowa z Renault F1 Team wiązała na trzy lata: Kubica, jeśli będzie niezadowolony, może odejść po zaledwie jednym sezonie. To bardzo korzystny układ z kilku powodów. Po pierwsze chodzi o najważniejszą sprawę – o samochód. Wprawdzie BMW Sauber pożegnało się z Polakiem po królewsku, ale samochód, jakim w tym sezonie jeździł Kubica, zdecydowanie odstawał od reszty stawki. W poprzednim sezonie i BMW Sauber i Kubica zajmowali bardzo wysokie miejsca – Polak w ostatecznej klasyfikacji był czwarty, ale bolid po każdych wyścigach był poprawiany i udoskonalany. W tym sezonie tak się nie stało. Szefowie firmy od samego początku zdawali sobie sprawę, że BMW Sauber w 2008/2009 stanęło na starcie nieco z rozpędu i że to będzie ich ostatni sezon w Formule1.
Jeśli po zakończeniu przyszłorocznej edycji wyścigów Renault nie znajdzie się w pierwszej trójce konstruktorów, Kubica może odejść.
To także dla niego szansa, gdyby otrzymał propozycję od McLarena albo od Ferrari. O wskoczeniu na „siodło tego konia”, Ferrari, marzy każdy kierowca F1. Renault F1 Team też nie bardzo jest przekonane, czy dalej będzie startować, a zatem roczny kontakt jest korzystny dla francusko – brytyjskiej stajni, która przygotowuje zupełnie nową maszynę. Renault 30 ma sprostać wymaganiom Polaka. Firma wraca do barw „wściekłej osy”; żółto – biało – czarnej. Ma to być symbolem powrotu po „czarnej karcie” singapurskiej do sportowej, fair play, postawy Renault w latach 70. i 80. Francuscy komentatorzy podkreślają, że Polak na torze F1 nie zna trwogi. Jest dosłownie i w przenośni wytrawnym pokerzystą. Uwielbia grać w pokera, szczególnie z Fernando Alonso, a także za kierownicą bolidu nie traci zimnej krwi i potrafi zagrać va banque. „Kubica żyje tylko na soku pomarańczowym i adrenalinie” – stwierdził dziennik L’Equipe. Po wypadku w Montrealu, wstał, otrzepał się i dalej walczył.
Według Francuzów dla Kubicy liczy się jedno – zwycięstwo. Jak dotąd tylko raz wygrał, ale za to gdzie! Właśnie w Montrealu.
Już w trzecim starcie w karierze osiągnął to, o czym wielu marzy do końca życia – stanął na podium na mecie wyścigu Formuły 1. Francja jest pewna – Kubica przyszedł do Renault, aby znów wygrywać. Romain Grosjean, który jeszcze nie wiadomo, czy będzie partnerem Polaka powiada, że Kubicy nie uderzyła woda sodowa do głowy. „Jest przemiłym człowiekiem. Po takich sukcesach nie zaczął zadzierać nosa” – mówi Grosjean. „Małżeństwo Kubicy z Renault” – tłustym drukiem oznajmiło wiadomość dnia sportowe L’Equipe. Małżeństwo? No to wspaniale! Tylko jakie: z miłości, czy z rozsądku? Tego nie wie nikt poza małżeńską parą państwa młodych – Kubicą i Renault. Najważniejsze, aby nie było to „białe małżeństwo” – zero punktów w klasyfikacji pilotów i konstruktorów na zakończenie sezonu 2010. Szerokiego toru!
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU