Sylwia Gibs
Tekst z 28/10/2009 Ostatnia aktualizacja 03/11/2009 09:17 TU
2 listopada dowiedzieliśmy się, że nagrodę Goncourtów, najbardziej prestiżową nagrodę literacką we Francji, zdobyła Marie N'Diaye. Konkurowali z nią Laurent Mauvignier, Jean-Philippe Toussaint i Delphine de Vigan. W sumie: dwie kobiety i dwóch mężczyzn ostało się po trzeciej ostrej selekcji. Cztery silne indywidualności, cztery różne wizje świata, cztery przykłady osobistej, bardzo oryginalnej pracy nad językiem.
Mistrz monologu, Laurent Mauvignier kandyduje jako autor powieści pod tytułem Des hommes (Mężczyźni)¹ o straconym pokoleniu, wysłanym w 1960 roku na wojnę w Algierii podczas służby wojskowej. Jest to temat z gatunku „delikatnych”, rzadko poruszany w literaturze francuskiej. Młodzi poborowi pacyfikowali wsie, walczyli z algierskim Frontem Wyzwolenia Narodowego o to, by Francja zachowała kolonię, do której wyemigrowało tylu Francuzów. Bohaterowie powieści Mauvigniera są weteranami z Algierii, którzy – jak pisze krytyk tygodnika Le Nouvel Observateur – zostali ranni na zawsze. Rany otwierają się po 40 latach na francuskiej wsi. Autor mówi, że nie chciał pisać o konflikcie w Algierii, raczej o mężczyznach w obliczu wojny.
Marie NDiaye od dawna intryguje czytelników i krytyków. Zadebiutowała bardzo młodo, w 17. roku życia, powieścią pod tytułem Quant aux riche avenir (Co do obiecującej przyszłości), którą wydała od razu prestiżowa oficyna Minuit. Autorka zrezygnowała z wyższych studiów i poświęciła się pisarstwu. W 2001 roku otrzymała nagrodę Femina za powieść Rosie Carpe. Sztukę Papa doit manger (Tata musi jeść) wystawiła Comédie Française, czyniąc wyłom w swej zasadzie wystawiania wyłącznie klasyków.
W powieściach, nowelach i sztukach Marie NDiaye szara codzienność nabiera tej szczególnej „niesamowitości”, o której pisał Freud w odniesieniu do niemieckich romantyków. Cechuje ją zbijająca z tropu wieloznaczność: czytając powieści Le coeur à l’étroit (Sercu za ciasno), czy La Sorcière (Czarownica) nie wiemy, czy jesteśmy w sferze fantastyki, czy raczej bohaterowie cierpią na manię prześladowczą lub schizofrenię. Marie NDiaye pogrąża ich w sytuacjach skrajnych i niezrozumiałych, które stają się źródłem przemocy:
Przemoc nie jest tematem, który interesuje mnie sam w sobie. Powiedzmy, że stawiam postaci moich powieści i opowiadań w sytuacjach gwałtownych, z których szukają wyjścia. Ta przemoc jest ukryta, rodzi się z frustracji. Moi bohaterowie mają wrażenie, że tylko oni nie wiedzą o czymś ważnym i znanym wszystkim dookoła. To właśnie wytwarza aurę przemocy, tym bardziej, że protagoniści nigdy nie są pewni do końca, czy ich wrażenie jest zasadne; a może zwariowali?
Tak jest i w najnowszej książce Marie NDiaye, Trois femmes puissantes, kandydującej do nagrody Goncourtów.”Trzy silne kobiety”, jak brzmi tytuł, są bohaterkami trzech różnych opowiadań, między którymi przebiega jedna nić przewodnia: podróże z Francji do Senegalu i z Senegalu do Francji. Sama Marie NDiaye jest córką Francuzki i Senegalczyka, który wrócił do kraju, kiedy miała rok. Poznała go po 20 latach, dotychczas jednak nie pisała o Afryce.
Temat migracji, jakże na czasie, został podporządkowany w jej najnowszej książce osobistym dramatom postaci. Ich powodem niekoniecznie jest bieda; częściej różnice kulturowe, tajemnice rodzinne, przemoc w aurze niesamowitości, o której mowa była przed chwilą.
42-letnia Marie Ndiaye jest poważną faworytką do nagrody Goncourtów. Znacznie od niej młodsza Delphine de Vigan, laureatka nagrody księgarzy w 2008 roku, została wytypowana jako autorka ósmej powieści pod tytułem Les heures souterraines (Podziemne godziny) na temat molestowania moralnego.
51-letni Jean-Philippe Toussaint jest czwartym kandydatem do nagrody Goncourtów. Jego powieść pod tytułem La vérité sur Marie (Prawda o Marii) to trzecia część trylogii o burzliwej miłości narratora; za drugą pod tytułem Fuir (Uciekać) autor dostał w 2005 roku nagrodę Médicis.
Jean-Philippe Toussaint bawi się formą i stylem, trójka pozostałych kandydatów podporządkowuje formę treści. Kogo wybierze Akademia Goncourtów? Odpowiedź za tydzień.
Nie ma we Francji powszechnie znanej nagrody literackiej za poezję, co najlepiej świadczy o jej traktowaniu w ojczyźnie Ronsarda i Wiktora Hugo. Sylwia Gibs rozmawia o poezji z Isabelle Macor-Filarską:
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU