Sylwia Gibs
Tekst z 04/11/2009 Ostatnia aktualizacja 04/11/2009 15:15 TU
Cała prasa składa hołd wielkiemu francuskiemu etnologowi i antropologowi, który zmarł w setnym roku życia. Obok portretu Claude’a Lévy-Straussa i prezentacji jego dzieła, Le Figaro i Les Echos obwieszczają wyjście z kryzysu dla Europy w 2010 roku, na podstawie prognoz Komisji Europejskiej. Na razie w Europie panuje recesja, natomiast „chińskie fabryki pracują na cały regulator” – czytamy na okładce dziennika La Croix, który przypomina od razu, że warunki pracy w tych fabrykach są nadal godne pożałowania.
Ostatni gigant
Dziennik Libération poświęca prawie cały numer „myślicielowi zaginionych światów”, jak nazywa Claude’a Lévy-Straussa, urodzonego w 1908 roku, zmarłego w 2009 w Paryżu. Wiele fotografii i bibliografia złożona z głównych dzieł, by wymienić: Smutek tropików, Antropologię strukturalną w dwóch tomach, Myśl nieoswojoną, Drogi masek. Na łamach Libération czytamy, że Lévy-Strauss, tak jak wszyscy wielcy, nie sformułował nowych odpowiedzi, lecz zmodyfikował stare pytania i odkrył nowy kontynent, przebudowując dorobek antropologii, etnologii, filozofii, lingwistyki, psychoanalizy, historiografii, słowem wszystkich nauk humanistycznych.
Libération przypomina, że wielki etnolog nie był wielkim podróżnikiem; przeciwnie, napisał wyraźnie, że „nienawidzi podróży i odkrywców”. Tak brzmi pierwsze zdanie Smutku tropików, pierwszego dzieła, które w 1955 roku stało się zwrotem w karierze profesora Lévy-Strauss’a. Z dnia na dzień został pisarzem światowej sławy. Opisał swoje doświadczenia z Brazylii, pobyt uginących Indian z Mato Grosso, który był dla niego „odkryciem Nowego Świata”.
Inny świat ginął w Europie podczas II wojny światowej, którą po demobilizacji Lévy-Strauss spędził w Stanach Zjednoczonych, unikając być może deportacji i śmierci. Smutek tropików – czytamy na łamach Libération – to bilans autobiograficzny i filozoficzny, sporządzony w połowie życia, i dzieło literackie napisane pod wpływem Montaigne’a i Rousseau, Józefa Conrada i Bronisława Malinowskiego.
Na łamach dziennika Le Figaro Jean d’Ormesson pisze o spojrzeniu Claude’a Lévy-Straussa, które głęboko przekształciło samą ideę kultury. Był on zarazem człowiekiem naszych czasów i wieczności.
Upadek muru
Znany w Polsce dziennikarz Bernard Guetta powrócił na łamy dziennika Libération z kroniką zatytułowaną „Upadek muru rozpoczął się w 1956 roku”. Guetta wspomina swoją rozmowę w 1977 roku z Mieczysławem Rakowskim, członkiem KC PZPR i naczelnym „Polityki”. „Większość przywódców jest w pełni świadoma potrzeby demokratyzacji. Polska potrzebuje polityków”: Rakowski zezwala Guetcie na zacytowanie tych słów. Było to 3 lata przed Solidarnością, 8 przed pierestrojką, 12 przed upadkiem muru, ale idea demokratyzacji unosi się już w powietrzu Warszawy, w ustach dysydentów, biskupów i prominentów.
Nikt wtedy oczywiście nie myślał o upadku komunizmu, ale władze ogłosiły amnestię dla działaczy Komitetu Obrony Robotników. W 1977 istniał już w Polsce układ sił i życie polityczne. Negocjując z ruchem, który 3 lata później odegrał decydującą rolę w powstaniu pierwszego niezależnego związku zawodowego w bloku sowieckim, polska partia uznała, de facto, istnienie opozycji. Rozpoczął się proces zmian i każdy czuł, że któregoś dnia reżym mógłby zmienić skórę. Debatowano o tym nie tylko w Warszawie, ale także w Budapeszcie, gdzie pilnie śledzono ten zwrot, nie pierwszy i nie ostatni, na drodze, która wiodła ku ostatecznemu upadkowi reżymu sowieckiego.
„Mur berliński nie upadł w ciągu jednej nocy. Jego upadek trwał 33 lata” – pisze Bernard Guetta. Pisze na przekór lenistwu intelektualnemu naszych czasów, które zadowalają się obrazami i zbitkami pojęciowymi, zamiast starać się rozumieć. Przypomina, że przed upadkiem muru zdarzyło się bardzo wiele: już w 1956 raport Chruszczowa na temat zbrodni stalinizmu, odwilż, wyłom Chin, powstanie w Budapeszcie. Pisze, że w Polsce w latach 60. katolicyzm zdobył przestrzeń wolności, w której będzie się mogła rozwijać opozycja, że na Węgrzech partia wprowadziła pierwsze reformy gospodarcze w bloku sowieckim, by wybaczono jej zmiażdżenie powstania. Osiągnięcia dysydentów w Polsce przygotują grunt dla narodzin Solidarności. Reformy węgierskie będą przyświecały pierwszej fazie pierestrojki – twierdzi na łamach Libération Bernard Guetta, dzięki któremu czytelnicy dziennika Le Monde mogli śledzić z dnia na dzień wydarzenia w stoczni gdańskiej w 1980 roku.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU