Marek Brzeziński
Tekst z 16/11/2009 Ostatnia aktualizacja 16/11/2009 14:06 TU
Narciarzu wracaj do hal! Nie. Zapewniam, że mi się nic nie pomyliło w słowach słynnej piosenki. Rzeczywiście chodzi o narty i hale. Tyle tylko, że „hala”, w tym kontekście nie oznacza alpejskich czy tatrzańskich połonin, lecz bliższa jest Reymontowskiej Łodzi, fabrycznej hali. Czy to w hali, pod dachem wyląduje narciarstwo alpejskie? To pytanie nabiera coraz większego sensu.
W Amneville – les – Thermes, w departamencie Moselle, odbyły się pierwsze w historii Mistrzostwa Europy w narciarstwie alpejskim w hali. Tak jak organizowane są halowe mistrzostwa lekkoatletyczne, tak teraz alpejczycy mieli okazję ścigać się na slalomie w hali. Na to nowe zjawisko narciarstwa pod dachem, trzeba spojrzeć z kilku perspektyw. Przede wszystkim chodzi o walory sportowe, dalej o estetyczne, o korzyści dla narciarstwa i jego kibiców, no i na koniec musi paść pytanie o przyszłość tej dyscypliny sportu rozgrywanej w warunkach odbiegających od urody prawdziwych „hal”, czyli łąk. Ta nowa sytuacja jest źródłem konfliktu w łonie międzynarodowych władz narciarskich, między FIS-em, a niedawno powstałą Europejską Federacją Narciarską.
Tam gdzie konflikt, tam wiadomo, że chodzi o podziały kompetencji i pieniędzy. W przypadku narciarstwa alpejskiego są to bardzo duże sumy.
Cała ta sprawa odbywa się w atmosferze intrygi godnej wersalskiego dworu. W czasie inauguracji sezonu w Soelden w Austrii, Szwajcar Gianfranco Kasper, prezes Międzynarodowej Federacji Narciarskiej – FIS, wyraził zdumienie z powodu „atmosfery tajemniczości i sekretu”, jaka towarzyszyła powstaniu Europejskiej Federacji Narciarskiej – ESF. Działacze, którzy wpadli na pomysł utworzenia takiej organizacji zapewniają, że nie chodzi im o konkurowanie z dotychczasowym monopolistą, czyli z FIS em. Z jednej strony nie ma żadnych powodów, aby wątpić w ich słowa, z drugiej jednak warto przyjrzeć się proporcjom. Europejska Federacja Narciarska ma się do FIS tak, jak Dawid do Goliata. Niemniej wiadomo, jak się owa biblijna konfrontacja zakończyła. Na pomysł zorganizowania mistrzostw Europy w hali wpadły w maju tego roku czołowe kraje alpejskie – Francja, Włochy, Szwajcaria i Austria. Oficjalnie w grę wchodziłyby sprawy finansowe, a konkretnie miałoby to być związane z nowym sposobem zagospodarowania źródeł dochodów. Taka jest wersja oficjalna podawana przez ESF.
W kuluarach mówi się jednak o czymś zupełnie innym. W grę wchodzi „coś”, co można byłoby nazwać „etosem narciarstwa zjazdowego”.
Ten piękny sport przeszedł ogromną ewolucję, a w ostatnich latach, dzięki błyskawicznemu rozwojowi technologii, wręcz rewolucję. W języku polskim zjazd tradycyjnie określano jako „bieg zjazdowy”, gdyż dawno, dawno temu ta konkurencja łączyła w imię wszechstronności zjeżdżanie z góry jak i wspinanie się na nią. Start był na Kasprowym Wierchu w dół Gąsiennicowej. Podejście pod Karczmiska. Zjazd do Zakopanego. Bieg przez miasto Krupówkami i wspinaczka ku mecie na Gubałówce. To był wyczyn, który trudno sobie wyobrazić w wykonaniu współczesnego narciarza o nogach zakutych w ogromne buciory. Są organizowane podobne imprezy. Narciarze startują w sprzęcie do „skialpinizmu”, ale to nie o powrót do romantyki tamtej epoki chodziło twórcom Europejskiej Federacji Narciarskiej.
Chodzi o to, aby ten piękny sport nie zginął przyduszony lawiną petrodolarów i „gazo rubli”.
Ma to być ostrzeżenie ze strony Europejskiej Federacji Narciarskiej pod adresem FIS, który łakomym okiem patrzy na wschód. Rosja, jako organizator zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku, co już jest pomysłem godnym politowania, chętnie gościłaby u siebie Puchar Świata. Za udział w mistrzostwach Europy w hali narciarzom i ich związkom szef FIS groził karami, bo rzekomo ta impreza nie jest wpisana do kalendarza Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Z drugiej strony Gianfranco Kasper gorąco wszystkich zachęca do udziału w zaplanowanych na 21 listopada slalomach na sztucznym stoku w Moskwie. FIS w dalszej perspektywie chce zawody Pucharu Świata organizować w Kazachstanie, a potem także w Chinach, które stać na to, by potrząsnąć kiesą i „ozłocić” stoki. Niby w tym nie ma niczego zdrożnego, że FIS chce propagować narciarstwo w Kazachstanie, czy w Państwie Środka, gdzie już teraz chętnie zatrudnia się w tamtejszych ośrodkach narciarskich francuskich instruktorów. Europejskiej Federacji Narciarskiej takie przesunięcie punktu grawitacji nie bardzo odpowiada. Zawody Pucharu Świata wprawdzie są organizowane w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, a także czasami w Japonii, to jednak główny ciężar kalendarza imprez opiera się na Europie.
Na nartach jeździ się w różnych częściach świata, od Chile, Tasmanii i Australii, po ośrodki narciarskie w Atlasie, w Maroku, w Libanie i na Tajwanie.
Niemniej Europa chce utrzymać w garści największą pulę. Mistrzostwa Europy w hali i powstanie Europejskiej Federacji Narciarskiej ma być gestem ostrzeżenia pod adresem FIS, który z kolei twierdzi, że powołanie do życia europejskiej instytucji wypływa z przerostu ambicji niektórych działaczy, przede wszystkim austriackich. Inne oblicze narciarstwa pod dachem, to aspekt sportowo – rekreacyjny. Na pewno narty w hali w Dubai na oczach zdumionych wielbłądów stojących na zewnątrz, podobnie jak w innych tego typu obiektach w Niemczech czy Holandii mogą się znakomicie przyczynić do promowania narciarstwa. Natomiast dla wyczynowców jest to okazja zaledwie do rozprostowania kości i rozciągnięcia mięśni. Trochę racji ma Jean - Baptiste Grange, zwycięzca pierwszych Mistrzostw Europy w hali, twierdząc, że jest to niezłe miejsce do szkolenia techniki.
To prawda, że to jest duża sztuka nauczyć się szybko jeździć po płaskim, ale to żadne emocje w porównaniu do slalomu na stromej „ściance”.
Pozytywne jest to, że wobec obecnych zmian klimatycznych takie narty w hali to jest szansa, żeby narciarstwa alpejskiego nie spotkał los mamutów. Kto o zdrowych zmysłach będzie inwestował w narciarstwo i kupował mieszkanie w Alpach, z których spływa śnieg? Pozostaje jeszcze to, co w narciarstwie liczy się najbardziej, strona estetyczna tego sportu. Nawet nie można porównać widoku pięknych ośnieżonych szczytów skrzących się w wiosennym słonku, z plątaniną metalowych belek i rur sklepienia hali. A zatem hala tak, tylko taka, na której latem pasą się owce.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU