Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Notatnik Paryski

Nowa wizja Ogrodu Botanicznego

 Marek Brzeziński

Tekst z  12/11/2009 Ostatnia aktualizacja 12/11/2009 15:33 TU

Jak uczynić swoje mieszkanie przytulniejszym i milszym do życia? To sprawa smaku, oczekiwań, zamożności i potrzeb estetycznych. Jedni lubią barok, inni ascetyczną skromność sprzętów i ścian. Są tacy, co utrzymują, że nagromadzenie gadżetów, fotografii, starych, ale na pewno niezwykle pamiątkowych bilecików, porcelanowych figurek, misiów, zdobyczy przywiezionych z wojaży, pozwala im szerzej rozwinąć twórcze myślenie. Inni powiadają, że w takim bałaganie myśleć się nie da. A przecież mówimy tutaj tylko o mieszkaniu. A co dopiero w mieście? Jak sprostać potrzebom, gustom, oczekiwaniom i możliwościom milionów żyjących w nim ludzi?

 

Fot. M. Brzeziński/RFI

Fot. M. Brzeziński/RFI

"Sztuczka nie jest taka prosta”, jak mawiał pan starosta z dziecięcej bajki. Jedni oddychają pełną piersią wśród drapaczy chmur La Défense, inni szukają ciszy i spokoju na brukowanych kocimi łbami starych uliczkach w „Piętnastce”, czy jeszcze lepiej w bok od Faubourg St. Antoine, gdy minie się Plac Bastylii. Jeden zasiada do sushi i sashimi na poduszkach rozłożonych na macie, inny woli wysoki stołek barowy, gdy przed oczyma przesuwają mu się przysmaki japońskiej kuchni i może sobie wybrać z taśmy, co mu się podoba, niczym w barach szybkiej obsługi w Tokio. Urbaniści i architekci głowią się, co by tu zrobić, żeby w mieście milej się mieszkało. Jasne, że nie da się do miasta sprowadzić wsi spokojnej, wsi wesołej, tych mgieł nad rzeką, tej jesiennej palety, z jakiej utkano kobierce liści na drzewach, tego powietrza przesyconego zapachem żywicy spływającej po sośnie, spod jej pancerza ułożonego z łusek kory. Największy nawet mieszczuch chciałby na chwilę odpocząć od widoku kamienic i od nieprzerwanego szumu samochodów.

Takich miejsc w Paryżu jest wiele, ale niezwykłym doprawdy jest Ogród Botaniczny.

Fot. M. Brzeziński/RFI

Fot. M. Brzeziński/RFI

Znajduje się on między Muzeum Przyrodniczym, dworcem Austerlitz i bardzo ruchliwą drogą wiodącą ze wschodu ku katedrze Notre Dame i fontannie świętego Michała. Minusem Ogrodu były przez lata smutne do nieprzytomności wilki, które z ponurymi minami desperatów spoglądały zza krat na niekończący się sznur samochodów, od czasu do czasu okraszony migotaniem niebieskich świateł i jazgotem syren policyjnych samochodów. Wilki wywieziono. Mam nadzieję, że w lepsze miejsce. Na ich miejsce zainstalowano strusie, którym inteligencja pozwala na wszystko patrzeć z wyżyn strusiego dzioba wiecznie mielącego żuchwami. Warto się wybrać do Ogrodu Botanicznego nie dla strusi, lecz dla kwiatów i roślin oraz dla monsieur Claude’a Bureaux.

Jak się nie ma szczęścia trafić na tego już dziś emerytowanego, głównego ogrodnika Sezamu flory, to zawsze można przynajmniej przeczytać jego książkę, która dopiero co ukazała się na półkach księgarskich, „Śladami mistrza ogrodnika”. Taki tytuł przyznali mu znajomi i znawcy tematu. Włos siwy i długi. Broda też w barwie wyblakłego popiołu. W zębach, jak u wilka morskiego, którego swoim wyglądem nieco przypomina, zawsze zakotwiczona fajka. Od sześciu lat zamiast zarządzać gdzie co ma być posadzone i w jakich ilościach, Claude Bureaux oprowadza gości, pokazując im sekrety Ogrodu Botanicznego, który zna od podszewki, bo za pięć lat minie pół wieku, jak tutaj pracuje i przebywa tu dzień i noc, gdyż również w Ogrodzie Botanicznym ma swoje mieszkanie.

Każda roślinka to jakaś opowieść, mała lub duża. Historia okraszona anegdotą.

Fot. M. Brzeziński/RFI

Fot. M. Brzeziński/RFI

Początkowo, w latach 60. sadząc i pielęgnując rośliny chętnie sięgał po chemię. Stopniowo coraz bardziej przechodził na ekologiczną stronę barykady. Miał szczęście, o jakim marzy wielu, a czego doświadcza garstka: rozumnych szefów. Pozwalali mu eksperymentować i, co najważniejsze, rozwijać się. W twórczy sposób szukać własnej, najlepszej ścieżki życia. Okazało się, że w ogrodach zapanowała biologiczna równowaga, gdy, po latach nieobecności, wróciły do nich biedronki. Przestał opryskiwać róże. Pojawiły się mszyce. Claude na ich widok wzruszył ramionami i czekał na eskadry bombowców w czerwonych pancerzach z białymi i czarnymi plamkami. Biedronki nie zawiodły. Gdy mszyce usiłowały pożreć róże, biedronki zeżarły mszyce. I tak oto przyroda wróciła do ogrodu przy Muzeum Przyrody. Przy takim sposobie myślenia nie trudno dopisać sobie dalszych stron scenariusza. Oto w Ogrodzie Botanicznym pojawiają się grzyby. Różne, ale raczej nie borowiki. W większości przypadków ogrodnik bierze je za kark i wywozi na taczce na kompost. Tymczasem Claude Bureaux uważa, że należy zmienić taktykę. Pewnego dnia spacerowicze, sunąc ścieżkami Ogrodu Botanicznego, mogą natknąć się na zwyczajne chwasty. Rolnik na wsi zgarnie je dłonią, zwinie z nich jeden warkocz i mocnym szarpnięciem wyrwie zielsko z ziemi. Też trafi ono na kompost. W mieście powinno być inaczej.

Zostaw grzybki, bo to jest naturalna sceneria, w jakiej rozgrywa się przedstawienie pod tytułem „Z życia przyrody”.

Fot. M. Brzeziński/RFI

Fot. M. Brzeziński/RFI

Z przewrotną miną, pykając z fajeczki „Mistrz ogrodnik” powiada, że publika miejska nie jest przygotowana psychologicznie na spotkanie na swojej drodze chwastów, a przecież te potrafią być zachwycająco piękne. Co więcej, ich obecność jest świadectwem tego, że do miasta wraca przyroda. Claude’owi Bureaux nie chodzi o to, aby na Polach Elizejskich znów rósł las, przez który przemykać będzie rączy jeleń, albo, żeby po Placu Zgody chodziły pod pachę misie niosące miód wykradziony pszczołom z bartni w Ogrodach Luksemburskich, ale o to, abyśmy my, mieszczuchy, nie zwariowali opętani ideą wykarczowania wszystkiego co dzikie i co się „chwaści”. Claude Bureaux ze stoickim spokojem powiada, że na to trzeba czasu, na takie zmiany w mentalności, ale że to przyjdzie, że Paryżanin oswoi się z obecnością chwastu na wypielęgnowanych grządkach. „Potrzeba czasu, by roślina mogła się rozwinąć, trzeba czasu, by człowiek się mógł zmienić”, powiada „Mistrz” z Ogrodu Botanicznego. Można tylko pozazdrościć optymizmu. Nie tryskają nim architekci parający się inną stroną paryskiego medalu, projektami rozbudowy i urbanizacji Paryża. Czy z ostatniego piętra wieżowców, jakie mają powstać, łatwiej w oko wpadną chmury, czy raczej klomb w Ogrodzie Botanicznym, albo na pierwszym lepszym skwerku? Przekonamy się o tym w kolejnym odcinku Notatnika Paryskiego.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU