Piotr Rosochowicz
Tekst z 20/11/2009 Ostatnia aktualizacja 20/11/2009 16:48 TU
Arthur Caplan, jeden z autorów raportu przypomniał podczas konferencji prasowej, że z przeszczepem organów nie może być związana żadna transakcja finansowa. Potępił też „organową turystykę”, która z bogatych krajów Europy i Ameryki Północnej sprowadza chętnych do kupna organów do Ameryki Południowej, Afryki i Azji — a zwłaszcza do Chin Ludowych i Indii, w których biedni ludzie są zdolni sprzedać swą nerkę za kilkaset dolarów…
Jak sprawę tę rozwiązuje się w Indiach? Nie napawa to zbytnim optymizmem…
Ustawa o przeszczepach pozwala na bezinteresowne darowanie organów dawcom niespokrewnionym, jeśli motywem jest przyjaźń czy miłość do pacjenta. To jest zapis, który wykorzystywali aferzyści, by robić miliony - mówi Satisz Kumar Szarma, inspektor generalny policji w Dżalandaharze — i dodaje: za każdy przeszczep nerki pobiera się od pół do jednego miliona rupii (czyli od 100 do 200 tysięcy dolarów). Z tego lekarze i pośrednicy zgarniają większą część, zaś dawcy, najczęściej biedni robotnicy z Uttar Pradesz i Biharu, otrzymują tylko 25-50 tys. rupii czyli około tysiąca dolarów. Skuteczność prawa regulującego w Indiach politykę przeszczepów jest dyskusyjna. Tak więc handel np. nerkami — można żyć z jedną nerką — kwitnie nadal, zarówno jawnie, jak i w ukryciu, zwłaszcza w stanach indyjskich, które tego prawa nie przyjęły.
Kara za sprzedaż organu (do siedmiu lat więzienia i 10 tys. rupii, czyli ok. 300 dolarów grzywny), też jest w Indiach bardzo krytykowana. Taka kara jest bardzo niska, zważywszy, że w czasie każdej nielegalnej transplantacji, z rąk do rąk przechodzą miliony rupii. Inne zastrzeżenia podkreślają, że odkąd małżonkowie mogą być dawcami organu, można uniknąć odpowiedzialności np. poprzez zawarcie fikcyjnego "małżeństwa nerkowego".
Wielu lekarzy jest zaniepokojonych długofalowymi skutkami tej działalności. Za największy problem uważają oni fakt, że w Bombaju pewna ilość nosicieli wirusa HIV próbuje sprzedać nerkę, aby zarobić na życie. Innym problemem jest zmiana nastawienia światowej opinii publicznej. Ponieważ listy oczekujących na przeszczepy wydłużają się, istnieje przesunięcie w kierunku zaakceptowania faktu, że organy są towarem, za który się płaci. Jest oczywiste, że handel organami ludzkimi niesie wiele dylematów moralnych. Trudno jednak stwierdzić, czy ratowanie życia poprzez przeszczep nerki usprawiedliwia te praktyki. Z pewnością pozyskiwanie i sprzedaż nerek od anonimowych, zdesperowanych ubogich jest pogwałceniem zasadniczego prawa każdej osoby do integralności jej ciała.
Zatrzymanie przez policję nepalską Amita Kumara, chirurga w Indiach, oskarżanego o wykonywanie nielegalnych przeszczepów
© Reuters
Świat medyczny powinien przestać współuczestniczyć w tym haniebnym handlu, połączonym z eksploatacją ubogich. Praktyki te potępiają wszystkie towarzystwa transplantologiczne. Wypowiedziała się też znana międzynarodowa organizacja praw człowieka, Human Rights Watch: Nakłanianie biednych, głównie z krajów ubogich, do sprzedaży części swego ciała na rzecz dobrze płacących klientów potrzebujących transplantacji, zostało szeroko potępione z powodu leżącego u podstaw tego procederu wyzysku ekonomicznego i nadużywania etyki medycznej.
Jeżeli chodzi o stosunek społeczności międzynarodowej do handlu organami w Indiach, Światowa Organizacja Zdrowia stwierdza, iż jest głęboko zaniepokojona niemoralnym handlem organami (w tym nerkami) i naciska na kraje członkowskie, by go zakazały. Nacisk ze strony pewnej liczby międzynarodowych stowarzyszeń medycznych, jak Międzynarodowe Stowarzyszenie Transplantologiczne czy Bliskowschodnie Stowarzyszenie Transplantologiczne już spowodował, że znani chirurdzy indyjscy zaniechali operowania cudzoziemców.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU