Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Multimedia

Umberto Eco, książka i Internet

 Stefan Rieger

Tekst z  17/11/2009 Ostatnia aktualizacja 18/11/2009 15:40 TU

(Grasset)

(Grasset)


"Nie liczcie na to, że uda się wam pozbyć książek!"
– uprzedza nas Umberto Eco w książce pod tym tytułem, będącej dialogiem ze znakomitym scenarzystą i pisarzem, Jean-Claude'm Carrière, na temat przyszłości słowa drukowanego. Jest zabawnym paradoksem, z którego Eco się cieszy, że dziełko to firma Sony umieściła na czele listy książek znumeryzowanych na użytek swego nowego e-booka.

"Książka nie umrze" – zapewniają Eco i Carrière w tytule pierwszego rozdziału. Jak łyżka, młotek czy koło to instrument, który osiągnął perfekcję. Książkę można czytać podczas awarii prądu, płynąc łódką, siedząc na gałęzi drzewa, kąpiąc się w wannie lub uprawiając miłość. To nade wszystko medium, które – zdaniem Eco – najlepiej wytrzymuje próbę czasu.

Próba czasu

Możnaby z tym polemizować. Biblioteka aleksandryjska spłonęła trzykrotnie, zasoby Library of Congres poszły z dymem w XIX wieku, przepadły tysiące rękopisów i arcydzieł, choćby ze sto tragedii Sofoklesa i jeszcze więcej kantat Bacha, nie mówiąc już o systematycznych autodafé czyli paleniu książek na stosie.

Z drugiej jednak strony wcale nie wiemy, czy twory elektroniki lepiej tę próbę przetrzymają. Zapewnienie im trwałości jest nie lada łamigłówką i pochłania to miliardy. Środki magazynowania danych – dyskietka, CD-Rom, DVD, itd. – po paru latach wypierane są przez następne, często niekompatybilne z poprzednimi, a co gorsza znacznie mniej trwałe niż sądzono i w każdej chwili narażone, teoretycznie, na unicestwienie.

Szpagat współczesny

Umberto Eco(Wikipedia)

Umberto Eco
(Wikipedia)

Umberto Eco nie jest jednak zgorzkniałym mécontemporain, czyli intelektualistą śmiertelnie obrażonym na nowoczesność, jak Alain Finkielkraut. Żyje w stanie rozsądnej schizofrenii lub szpagatu, jaki narzuca dziś trzeźwym ludziom bezprecedensowe, technologiczne przyspieszenie. Jedną nogą tkwi w 50 tysiącach tomów swej prywatnej, papierowej biblioteki, drugą jednak rusza krokiem defiladowym w cyberprzyszłość.

Uwielbia gadżety, pod warunkiem, że są użyteczne. Gdy tylko pojawiły się pojemne twarde dyski i klucze USB, przerzucił sobie do tej kieszonkowej skarbonki wiedzy zawartość włoskiej biblioteki narodowej i arcydzieła światowej literatury. Od tej chwili, gdziekolwiek by nie był, w hotelu w Hong-Kongu czy na bezludnej wyspie (o ile zabrał dość baterii, aczkolwiek energia słoneczna wkrótce ten problem rozwiąże) – ma stale pod ręką komplet dzieł Szekspira, Biblię czy Koran.

Klucz do seraju

E-booki mają zdecydowaną przewagę praktyczną w takich dziedzinach, gdzie liczą się waga i rozmiar oraz sztuka wyszukiwania. Kiedy 40 lub 200 tomów Encyclopedia Universalis lub Britannica, zajmujących z grubsza dodatkowy pokój w mieszkaniu, zastąpić można kieszonkowym pen-drivem, nikt się nie zawaha, zwłaszcza jeśli przełożenie na sto gramów walkmana czy klucza USB setek kilogramów Moliera, Balzaka czy nie daj boże Kraszewskiego, reguł gramatyki i ortografii, tablic Mendelejewa i drzew genealogicznych, które nasze dzieci zwykły nosić w tornistrach - uchronić je może przed skoliozą.

Delirium tremens

Obrażeni na nowoczesność, jak Finkielkraut, widzą w Internecie bezlitosny mechanizm równania w dół, zatraty wszelkich hierarchii i wartości, upadku "kultury klasycznej", powszechnej zgody na zdziczenie. Umberto Eco widzi to samo, lecz bardziej jest elastyczny. Owszem, wskazuje na to, co jest największym wyzwaniem elektronicznej ery: to problem filtrowania informacji.

Internet jest "skandalem", gdyż opiera się na pamięci bez filtru, mieszającej fakty i mistyfikacje, nie pozwalającej odróżnić prawdy od fałszu. Web to najprostsza droga do delirium tremens, wielka sieć pajęcza i labirynt, gdzie na prostaczków w głębi tunelu czekają szczęki pająka lub Minotaura. Eco z upodobaniem powołuje się na Funesa, jednego z bohaterów Borgesa, który pamięta wszystko, wszystko bez reszty, i z tej racji jest wariatem lub absolutnym kretynem, do wyboru.

Mądrość przez odejmowanie

Cywilizacji nie buduje się tylko przez akumulację, konserwację i zwykłe dodawanie: jeszcze ważniejszy być może jest proces eliminacji czy filtrowania. To tworzy jej szkielet, nadaje jej wektor rozwoju. Dlatego sztuka wyszukiwania, filtrowania i integrowania danych jest najważniejszym zadaniem, stojącym przed współczesną edukacją.

Gutenberg może w sumie spać spokojnie. Jego dzieło przetrwa czasy cyberburzy i naporu. Wbrew Kassandrom, wieszczącym śmierć kultury i wartości, jak wspomniany Finkielkraut, młodzi cyberbarbarzyńcy zapewne czytają i piszą znacznie więcej, niż ich klasyczni poprzednicy. Owszem, czytają powierzchownie i piszą niechlujnie, gardząc regułami ortografii, ale piszą i czytają kompulsywnie, na co dzień, od rana do wieczora. Zanurzeni po uszy w cywilizacji obrazkowej, której McLuhan już w latach 60. przepowiadał bezlitosny triumf, zawracają wciąż ku galaktyce Gutenberga, nolens volens, zmuszeni na co dzień do czytania i pisania SMS-ów, maili i blogów, operowania alfabetem znacznie intensywniej, choć z reguły mniej poprawnie niż ich poprzednicy.

Internet w tym sensie nie jest wrogiem książki czy lektury. Najbardziej cyberaktywni najwięcej czytają i piszą. Pozostaje do wyjaśnienia co, jak i po co. Bez skutecznych filtrów i przewodników Internet jest śmietnikiem. Bez racjonalnych kryteriów selekcji i weryfikacji encyklopedię powszechną zastąpimy, mówi Eco, sześcioma miliardami indywidualnych Laroussów, dla każdego wedle jego widzimisię, choćby ten i ów przedkładał Ptolemeusza nad Kopernika, biblijną Genezę nad teorię ewolucji i dowolną bzdurę nad fakty.

Dobór naturalny

Grozi nam, pod tym względem, zerwanie wszelkich połączeń z bliźnimi i zaprzepaszczenie szansy na wykorzystanie w dobrym sensie jedynego atutu homo sapiens, jakim jest potencjalnie uniwersalizm wiedzy, czy jak kto woli – powszechna zgoda co do kryteriów oceniania faktów, twierdzeń i doświadczeń. O "prawdzie" czy "wartościach" celowo nie wspominam, gdyż tych własności zmiennych, pretendujących często do absolutu, nie są w stanie zmierzyć żadne obiektywne termometry, suwmiarki czy dynamometry.

Jako zatwardziały Darwinista myślę wszelako, że w każdym procesie dynamicznych zmian selekcja naturalna odcedzi bzdury od rozwiązań bardziej sensownych, dążących ku stanowi ewolucyjnej, ekologicznej czy umysłowej równowagi. Chwiejnej niewątpliwie, przejściowej zawsze, nie gwarantującej nigdy niczego... I bardzo dobrze, jedyną alternatywą jest śmierć.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU